reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki 2022

Doradzcie albo wylejcie kubeł zimnej wody na głowę bo chyba potrzebuję
po pierwsze stres nie sprzyja owulacji więc to najważniejszy powód, dla którego warto odrzucić negatywne nastawienie. Po drugie nie masz żadnego wpływu na to kiedy przyjedzie Twój mąż więc wykorzystaj ten czas bo tylko tyle możesz zrobić. Wdech wydech i za chwilę będziesz w sexroomie😍
 
reklama
a jakbyś miała porównać emocje w staraniu o pierwsze i w staraniu o kolejne? Czujesz jakąś różnice? Masz na przykład takie myśli, że pewnych rzeczy być nie zrobiła bo odbyłoby się to kosztem już narodzonych dzieci? Czy raczej ( to zabrzmi źle, ale po prostu nie umiem ładnie jakieś ubrać tego w słowa) nie myślisz o konsekwencjach jakie poniosą obecne dzieci jeśli powiedzmy starania będą skazywały Cię na długi pobyt w szpitalu albo będziesz w bardzo złym stanie psychicznym i zaczniesz zaniedbywać dzieci? Pytam z czystej ciekawości bo chce zrozumieć ten mechanizm jak już się posiada dziecko. Bo na przykład teraz przez starania jestem świadoma, że zaniedbuje dużo osób i rzeczy i szczerze mam to trochę w nosie 😅 zastanawiam się czy to działa tak samo jak się walczy o kolejną ciążę
Hej, ja nie do końca wpisuje się w to pytanie, ale trochę jednak tak.
Mam dwójkę dzieci, obie ciąże z problemami - szpital, leżenie plackiem w łóżku tygodniami, ale urodziłam dwójkę zdrowych, wspaniałych dzieci.
Decydując się na trzecie zakładałam, że może się przydarzyć jakiś pobyt w szpitalu i tak jak @MamaR korzystalabym z pomocy dziadków. Generalnie w bilansie zysków i strat wychodził mi plus - że nawet w przypadku szpitala czy leżenia plackiem w domu to i tak warto. Mam kochającego męża, który ogarnie Dzieciaki, a w ostateczności gdyby logistycznie było to nie do ułożenia to zostaną ze mną w domu na kilka tygodni - przedszkole się nie zawali jak przestaną się tam przez chwilę pokazywać, a są na tyle samodzielni, że w domu z leżącą matką by sobie poradzili.
No, ale trzecią ciążę poroniłam. No i zderzenie że ściana. Pierwszego tygodnia po stracie nie pamiętam - płakałam przez cały czas, nie mogłam spać, jeść, generalnie chodziłam otumaniona. Wiem, że byłam żadnym towarzystwem i wsparciem dla dzieci. Po prostu wtedy nie kontaktowałam tylko zatopiłam się w swojej rozpaczy. Ale po tym tygodniu dzieci właśnie były motywacja do tego, by wstać z łóżka, przebrać się z piżamy i dla nich jakoś wyglądać. Od tamtego momentu, gdy do mnie dotarło, że patrzą na mnie w takim stanie ogarnęłam się właśnie dla nich. Były jedyną motywacją do tego, by odrywać się myślami od dziecka, które straciłam i by poświęcić im uwagę.
Ale też wtedy myślałam ciągle o tym, by jak najszybciej być w kolejnej ciąży. To pragnienie dziecka po poronieniu przybrało bardzo na sile. Może to przez hormony. Nie wiem 🤷‍♀️
Dzisiaj, po półtora miesiąca, mam poważne rozterki nad tym czy dalej próbować. Właśnie myśląc o dzieciach, które już mam łapię refleksję, że byłoby cudownie gdyby było nas więcej, ale co jeśli poronienie się powtórzy? Albo gdy dziecko urodzi się chore? Dzisiaj najważniejsze są dla mnie Dzieciaki i jakiekolwiek dalsze plany będę czynić to w pierwszej kolejności myślę o nich.
 
Dzień dobry Piękne Kobitki 😘
Ja wczoraj zrobiłam bete i progesteron w 10 dpo i nic 🤗 śmiać mi się chce z mojej głupoty 🤣🤣🤣 ale pierwszy raz robiłam progesteron 🤔 i wyszło mi 20,6 nmol/l a inne dziewczyny mają mierzone w innych jednostkach, czemu? Ja im więcej czytam tym bardziej jestem głupia 🤣🤦‍♀️🙈
 
Ale dlaczego koniec??

Wiadomo, że nie napawa, ale ja ufam lekarzom. Skoro leczenie jest tu do 43 r.ż., to tego się trzymam. Znaczy, że jest to możliwe i rodzą się zdrowe dzieci.
Jestem w tym samym wieku, co Ty, nie mam dzieci, i tak łatwo nie zrezygnuję. Nic nie poradzę, że przez lata byłam sama i dopiero teraz mogę założyć rodzinę.
Choć oczywiście, gdy byłam w wieku dziewczyn, to się przerażałam cyfrą 35. No to teraz się będę bać dopiero 43.

Wiem, że można próbować też później i ten 40 r.ż. nie jest jakąś magiczną granicą i bardzo trzymam kciuki za Twoje starania. W ogóle to mi to daje dużego kopa, jak kobiety zbliżone do mnie wiekiem szczęsliwie zachodzą i rodzą :)
My po tym jak straciliśmy pierwszą ciąże od razu omówiliśmy wszystkie opcje i zdecydowaliśmy o kolejnych próbach ale właśnie z wyznaczonym deadlinem do moich 40 urodzin. Taką podjęliśmy decyzję i mam nadzieję, że do tych urodzin to już urodzę 🤞🤞 ale licze się też z tym, że może się niestety nie udać. Mój partner jest natomiast wielkim optymistą i twierdzi, że to właśnie ten cykl będzie szczęśliwy
 
Cześć dziewczyny, plebs melduje się z pracy😅 juz po sniadanku i można zacząć działać. Ja w pracy dzialam ogolnie w branży finansowej, ale zajmuje się roznymi rzeczami, troche poswiruje w excelu, troche posiedze w umowach i ustawach, poaanalizuje wyniki itp. tak by finalnie klienci byli zaopiekowani i porozliczam żebyśmy na tym zarobili😅
 
reklama
Widzisz, u mnie jest taka sytuacja jak u @pluto_nova . Mam jedno dziecko z poprzednim mężem, ale teraz jestem w nowym związku (za 3 mies wychodzę za mąż) z partnerem, który nie ma dzieci. I bardzo chciałabym mieć wspólne dziecko z nim. Dla mnie jest to jak pierwsze. Chcę, żeby oprócz ślubu kościelnego łączyło nas dziecko, bo dla mnie jest ważniejsze niż ten ślub. Może nie miałbym takiego parcia, jakbym miała mieć dziecko z tym samym facetem, nie wiem... Bycie matka jest czymś fantastycznym. Oczywiście, że to się wiąże z problemami, zmęczeniem, są też negatywne emocje, stres, nerwy itp. Nie zawsze jest kolorowo. Rozumiem ludzi, którzy nie chcą mieć dzieci. Ja jednak jestem z tych osób, które są gotowe na każde poświęcenie, byle moc zostać rodzicem. Miłość do dziecka jest niewyobrazalna, nigdy się nie dowiemy jak bardzo kochają nas rodzice, dopóki nie będziemy mieć własnych dzieci
ja też to tak odczuwam, dla mojego męża będzie to pierwsze dziecko, czyli pierwsze od poczęcia Nasze wspólne, ale nie bedę się wykłócać kto ma gorzej, bo w ten sposób nigdzie nie dojdziemy (najgorsza jest właśnie takiego rodzaju licytacja kto ma gorzej). Mam prawie dorosłe dzieci, moje życie nie było usłane różami. Teraz jestem w całkiem innym świecie i na ten swój nowy swiat chcę sprowadzić Nasze wspólne dziecko. Mój mąż jest w takiej samej sytuacji jak staraczki, które nie mają tutaj dzieci, a to, że pokochał moje i wychowuje je razem ze mną to jest całkiem inna para kaloszy i boli mnie fakt, że mija już rok, a tego cudu wciąż nie ma, a po drodze była tylko strata. Więc bardzo Was przepraszam, ale wkurwiają mnie teksty na zasadzie my bezdzietne mamy gorzej. Nikt nie ma gorzej, bo ma inaczej! A czy to, że mam dzieci oznacza, że mój biochem w ogóle mnie nie bolał i nie boli do tej pory? Zagotowało się we mnie niesamowicie… Jak można komuś umniejszać z takiego powodu, że jeden się stara o pierwsze dziecko, a drugi o kolejne!
 
Do góry