Ja na na początku starań byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Byłam przekonana, ze nam się uda maksymalnie za 5tym razem. Później jak się nie udawało to przed owu miałam zawsze takiego pałera, ze mówiłam sobie: „teraz to już na pewno się uda”, dzień po owu przychodziły czarne chmury, płacz i dolina bo wiedziałam, ze się pewnie znów nie udało. Teraz to jestem już na takim etapie, ze nawet przed owu nie mam już tego pałera. Odrazu wiem, ze i tak gowno z tego będzie [emoji846]
Szczerze wam powiem, ze za bardzo mi się nawet nie chce już starać w tym cyklu. Wiadomo, ze zupełnie się głowy nie da wyłączyć wiec gdzieś tam podświadomie liczę kiedy owu i trochę o tym myślę ale już się na nic nie nastawiam, bo wiem ze @ i tak będzie punktualnie jak w szwajcarskim zegareczku. Z jednej strony mi to pasuje, bo się nie zadręczam a z drugiej jest mi jednak przykro, ze zgasła mi ta iskierka nadziei, która się jeszcze tliła
Taka jest moja ewolucja staraczki [emoji846]