Czesc dziewczyny,
Czytam Was kazdego dnia, jednak malo sie udzielam. Czytajac te wszystkie wasze opisy co ktorej jest stwierdzilam, ze musze Wam cos napisac....
Nie analizujcie kazdego najmniejszego objawu, nie robcie testow przed terminem
@...
Dlaczego tak pisze? Hmmmm
W tym miesiacu tydzien po owulacji (zaznaczam ze tylko przypuszczam ze byla w 13/14 dniu po koszmarnym bolu jajnikow, nie mierze temperatury i nie robie testow) dwa dni bolal dol brzucha i jajnik. Cieszylam sie jak glupia ze pewnie implantacja... doszly objawy: bolace ciemne sutki, mdlosci na zapach kawy- ktora rano uwielbiam, ogolnie czulam sie fatalnie... zrobilam test dwa dni przed @ i co??? Bladziutenka kreska, widoczna pod swiatlo... bylam w 99% przekonana ze sie udalo... nastepnego dnia poszlam na bete zeby sie utwierdzic ze to nie moje zwidy i ze moj organizm daje sygnal „bedziesz znow mama”.... niestety.... wynik ujemny... nastepnego dnia zgodnie z planem (nie moim tylko kalendarzowym) przyszla
@....
Wiec jaki wniosek z tego??? Nie analizujcie swojego organizmu 24/7, nie robcie testow za wczesnie... wiem ze kazdej z Was/ z nas zalezy na tym aby zobaczyc upragnione II, jednak skupianie sie tylko i wylacznie na cyklu i objawach doprowadza Was i waszych partnerow do poczucia bezradnosci, bezsilnosci i niesprawiedliwosci... nie nakrecajcie sie tak jak ja to zrobilam... naprawde bylam przekonana ze wszystkie znaki na ziemi i niebie swiadcza o jednym...
Trzymam za nas wszystkie mocno kciuki i wierze w to, ze kazdej sie uda- jednej szybciej drugiej pozniej ale sie uda!!! Kochajcie sie z przyjemnosci i dla przyjemnosci a nie z obowiazku... niech seks bedzie dla was potrzeba bliskosci i czulosci, okazaniem milosci i przywiazania, a nie „narzedziem produkcyjnym”...
Pozdrawiam :*