Podczas cesarki zgłaszałam, że czuję ból, być może za szybko zaczęli ciąć, w każdym razie podali mi coś po czym stracilam świadomość. Co chwilę ją odzyskiwałam i znowu traciłam. Słyszałam płacz dziecka, ale nie ogarniałam, że to moje dziecko płacze. Pod koniec chciałam zapytać co z córką I nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Anestezjolog powiedział mężowi, że będzie ze mną utrudniony kontakt i może być problem z dojściem do siebie. Ostatecznie po wyjeździe z sali operacyjnej było już ok, szybko się spionizowalam, dobrze znosiłam ból po cc. W książeczce zdrowia dziecka wpisali, że podali mi propofol w czasie cięcia. Nikt tego ze mną wcześniej nie omówił, nie pytał o zdanie, żałuję, że to dostałam, bo powiedzieli, że jakaś część dostała się do córki i miała problem z kolorem skóry i napięciem mięśniowym. W tym momencie ma 11 miesięcy, wszystko ok z rozwojem, choć były obawy, że może być problem z osiąganiem kamieni milowych, chodziłyśmy do fizjoterapeuty. Generalnie lepiej chyba nie korzystać z takich środków. Myślę, że gdyby anestezjolog stanął obok mnie i cokolwiek wyjasnil w czasie, gdy zgłaszałam wątpliwości co do znieczulenia, nie byłoby konieczności podawania tego propofolu. Szczerze to jak traciłam świadomość i ją odzyskiwałam to było najgorsze uczucie. Takie splątanie