reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sierpniówki 2016

Hej wszystkim. Troszke sobie dzis polezalam, ale juz wstaje i bede sprzatac caly dom, bo na 3 dni cale ide do pracy. Jeszcze obiad, deser i tak mi zleci do wieczora. A prasowania mam tyle ze hoho :-) nie za bardzo sa checi, ale innego wyjscia nie mam :-) jeszcze corka w domu, wiec bedzie ciekawie :-) milego dnia wszystkim :-)
Mnie też dziś czeka sprzątanie domu, bo jutro rano jedziemy do Polski na 10 dni :) lubię mieć ogarniete ja wracam zawsze :) a nie powiem, że też mi się strasznie nie chce :D
 
reklama
Nati odważni jesteście :) Zwłaszcza, że nie długo pojawi się maluszek a dziecko bądź co bądź zmienia życie:) Co do uchodźców słyszałam, że nie jest kolorowo a właśnie w głównej mierze wybierają na kraj docelowy Niemcy...
 
Hej kochane milego dnia u nas słonko świeci:-) a ja do pracy zaraz śmigam:-) za to wekend wolny i jedziemy do rodzinki :-) co do uchodźców ja sie cieszę że oni nie chcą do Pl i my ich nie chcemy a co do pracy w pl no jest jak jest ale wg mnie jest coraz lepiej :-)
 
Raczej słabo z tym kontaktem, bo ciągle ma jakieś spotkania, a w hotelu będzie dopiero po 21. I to pewnie będzie moment żeby zamienić ze sobą dwa słowa.

Przechodziłam sobie dziś obok lustra, patrzę na brzuch i odruchowo wciągam, a tu nic :)

Mam to samo... probuje i sie nie wciaga haha

Ja też mam kryzysy teraz od siedzenia w domu sama, wcześniej z mężem praktycznie się nie rozstawalismy bo nawet pracowaliśmy na te same zmiany i na tym samym dziale a teraz jak idzie do pracy to normalnie odczuwam jakby wieczność go nie bylo. ..zostaje tylko skype z rodziną i ze znajomymi inaczej na pewno by było jakbym była w Polsce i ten czas by można sobie zagospodarować po galeriach sąsiadkach rodzinie i znajomych :) tu mi tego brakuje....takiej polskości i dlatego czasami łapie doła....ale pocieszam się że jest jeszcze ta motywacja na odkładanie kasy na domek i czekam na ten powrót to będzie dopiero cudowny moment mimo że to potrwa pewnie jeszcze parę lat ....no ale cóż taka przyszłość

Ja mam tu juz duzo znajomych. Mieszkam z siostra i jej dzieciakami, takze zawsze cos do roboty, ale wieczorem, jak cisza w domu, to wariuje... nie umiem tak. Moj R. to tez Taki aktywny, spontaniczny i wesoly zawsze, a samej mi dziwnie, bo nigdy tak nie mialam.

Ja również DE :) A jakie miasto ? Pierwsza ciaza czy kolejna pociecha ? :) w sumie właśnie muszę się przyznac, że jestem tu zaledwie pół roku, nie znając za bardzo języka, i co tu dużo mówić, jestem przerażona porodem i wszystkimi formalnościami :(

Ja w DE troche Pond 1,5 roku. Okolice Freiburga, czyli koniec swiata, bo przy granicy francusko-szwajcarskiej. Formelanosciami sie nie stresuje, bo mowie i rozumiem po niemiecku juz wystarczajaco. Poza tym mam tu siostre, ktora to wszystko przechodzila, wiec moja skarbnica wiedzy - mam farta! :)

Dziewczyny mieszkające za granicą, kiedy wyjeżdżałyście tam miałyście już załatwione jakieś lokum, pracę, jechałyście do kogoś znajomego czy tak po prostu w ciemno? Jak już dorobicie się to wracacie?

Ja wyjechalam po skonczeniu licencjatu. Nie widzialam persepktyw, potrzebowalam odmiany. Co rok przyjezdzalam do siostry na wakacje, a wtedy rzucilam wszystko (w tym chlopaka hihi) i zostalam. Najpierw chwile popracowalam w magazynie przez agencje posrednictwa, pozniej kurs. Teraz pracuje w tej agencji w biurze, takze zatoczylam troche kolo :p
Robie nastepny kurs, bo potrzebny mi certyfikat, aby uznac moje papiery z olski. Byc moze cos tu w tym kierunku potem bede mogla robic.
Najlepszy myk... mojego chlopaka poznalam wlasnie w tej pierwszej pracy. Wpadlam mu w oko od razu :p ale mial zasade, ze nie spotyka sie z dziewczynami z ktorymi pracuj. Na szczescie nie bylam tam dlugo haha, a po pol roku swiata poza soba nie widzielismy. Wczesniej mielismy podobne Historie, ze nigdy nie moglismy sie zakochac. Jak to sie stalo... do tej pory nie moge sie otrzasnac z motylkow. A wiecie... to byl zupelnie nie moj typ haha

W Polsce mieszkamy niedaleko siebie, bo ja Czestochowa, on Sosnowiec, wiec urlopy mozemy robic razem.
Czasem sie zastanawiam, ze krotko ze soba jestesmy, ze dziecko i ze wsyzstko teraz na raz musimy organizowac. Ale to jak patrze z perspektywy innych, bo z mojej nie mam watpliwosci co do tego wszystkiego zadnej. A przeciez liczy sie tylko Nasza perspektywa.

Uff, ale sie rozpisalam! Bloga chyba musze zalozyc, zeby sie wyzalac haha
Musze po te leginsy leciec w wolnym czase, tylko nie wiem, czy tu w moch h&m sa dzialy ciazowe!

Milego dnia - u mnie takie slonce, ze czuc wiosne! :)
 
Nati, my z kolei z tych zwlekających i z perspektywy czasu muszę przyznać, że nie ma dobrego czasu na dziecko. Ważne, że już jesteś w ciąży, odwrotu nie ma i nie ma co się zastanawiać :) Ja też miewam jeszcze wyrzuty, ale względem pracy, mam nadzieję, że jak dziecko się pojawi to wszystko zniknie i przestaniemy się zastanawiać nad nieważnymi kwestiami. Co do rodziny czy bliskich to gadanie jest tylko w okresie ciąży, nikt Ci nie powie, że mogłaś poczekać z dzieckiem jak już maluch będzie na świecie. Mnie bardzo potrzebne jest teraz wywrócenie życia do góry nogami i zakochanie w małym człowieku :)

Co do pracy zagranicą to kiedyś po studiach jak nie mogliśmy z mężem znaleźć pracy bardzo to rozważaliśmy, choć serce bolało. Podjęliśmy drugie kierunki studiów, ja znalazłam pracę w zasadzie jeszcze w czasie ich trwania. Praca zgodna z wykształceniem, taka o jakiej marzyłam i całkiem dobrze płatna. Mąż miał gorzej, zaczął doktorat, został zatrudniony na uczelni za skandalicznie niskie pieniądze. Było nam ciężko, jedyne co nas trzymało to moja stabilna praca. Potem zmienił pracę, a uczelnię traktował jako dodatkowe zajęcie, znów słabo zarabiał, więc trochę byliśmy sfrustrowani. Nie chciałam być egoistką i kazać mu zrezygnować z ambicji zawodowych na rzecz dobrego wynagrodzenia, więc daliśmy sobie czas i to były najlepiej zainwestowane pieniądze. Mąż znalazł pracę swoich marzeń, kończy doktorat, dobrze zarabia, jest zadowolony, choć pracuje czasem do późnych godzin nocnych. Cieszę się, że tak się poukładało i nie straciliśmy nadziei, ale dobrze pamiętam czasy, kiedy było ciężko. Piszecie, że za najniższą krajową utrzymujecie się i odkładacie pieniądze, planujecie dzieci, ja zarabiałam dużo powyżej najniższej krajowej, a trzeba było zaciskać pasa. Gdybym była sama to nie dałabym rady wynająć mieszkania, musiałabym mieszkać z rodzicami, co w pewnym wieku robi się już problematyczne. Marzenie, żeby kiedyś w Polsce najniższa krajowa pozwalała na stabilne życie. Teraz jest wyrokiem wiecznej egzystencji a nie życia.
 
dużo Was tu emigrantek :yes: na pewno łatwiej jak się ma kogoś bliskiego, jakąś rodzinkę to zawsze jest się gdzie zaczepić.
ja chyba bym się nie potrafiła zdecydować... z dala od rodzinki, znajomych, z rodziny u mnie nkt nie wyjechał. jedynie szwagier w siositrą ubiegły rok było w hiszpanii, ale to ze szwagra firmy dostął kontrakt na rok, wiedzieli że wróca grudniu.
a nie, no rzeczywiście moja druga siositra jest w Afryce, ale to inna sprawa nż emigracja zarobkowa.
może też troche dlatego że jak to się mówi: wszycy żyjemy na kupie :wink: mam bardzo blisko rodziców, na kolejnej ulicy jedną ciocię z wujkiem, drugą, brata ciotecznego z żoną I dziećmi, kawałek dalej moją rodzoną siositrę z mężem I dziećmi, wszyscy w odległości nie dalej niż 5-7 minut na piechotę.
Ja jakoś odpukać nie miałam problemów z pracą, mój m się troche borykał, ale jakoś wyszedł na prostą pare lat temu. Nie jest nam źle, może dlatego nie myśleliśmy nigdy o emigracji :yes:

okasia - a Twój m daleko?
u nas tylko ja wyjeżdżam w delegacje. nadłużej byłam miesiąc w Stanach 2 lata temu, więc nawet na skype było ciężko, bo jak ja spałam (albo próbowałam spać) to u nich był środek dnia, ale jakoś szybko zleciało.
wogóle wydaje mi się, ze życie pędzi niemiłosiernie.
u nas było bardzo podobnie. mi się jakoś układalo, też pracuję zgodnie z kierunkiem studiów, studiowałam na politechnice. a m miał wiecznie pod górkę.
 
Dominika, mąż w samolocie kierunek Indie. Cieszę się, że leci, ale niestety nic nie zwiedzi, plan dnia jest strasznie napięty. Biorąc pod uwagę męczącą podróż i zmianę czasu to obawiam się, że będzie ledwo przytomny. Wraca we wtorek rano, odpocznie tego dnia i w środę znów do pracy.

Coś w tym jest, że mężczyźni mają dłuższy start. Myślę, że wszystko jest po coś. Wolałam jednak z dwojga złego to ja mieć stabilną pracę, bo czas ucieka i trzeba było pomyśleć o dziecku, a gdybym się tak włóczyła od pracodawcy do pracodawcy to ciąża z każdą taką zmianą musiałaby być odłożona o kolejne dwa lata :/
 
my wyjechaliśmy do Niemiec prawie 6 lat temu. W Pl mąż prawie 10 lat prowadził firmę żyło się dobrze ale mysleliśmy głownie o dzieciach. Emigrowaliśmy z trójką małych jeszcze dzieci. Mąż wcześniej wybadał tutejszy rynek i praktycznie przeniósł firmę i trochę ją rozwinął. Plus był taki że ja bardzo dobrze znam język ponieważ sama jako dziecko wyjechałam z rodzicamu do De i mieszkaliśmy turaj 8 lat, języka nauczyłam się w przedszkolu i podstawówce, umiem zatem i płynnie mówić ,czytać i pisać a to duże ułatwienie. Potem wróciliśmy z rodzicami do pl. chociaż moja mama po rozwodzie wróciła do de. moja starsza siostra także, już ponad 20 lat tu mieszkają. My też się w koncu z mężem zdecydowaliśmy i nie żałujemy, firma rozwinęła się świetnie, dzieci uczą się bardzo dobrze nie mają żadnych trudności w szkole. Znajomych mamy chyba teraz już więcej niż w pl :p do pl. nie wracamy napewno już .

mój maluszek bryka cały ranek, tylko usiąde na chwile i już zaczyna rządzić ;) świetne uczucie :)
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
Zawsze podziwiałam takie osoby jak Wy, które potrafią zaryzykować. Mnie zawsze brakowało odwagi, a jako jedynaczka z rozwiedzionymi rodzicami zastanawiałam się kto im pomoże na starość, jak ułożę sobie życie zagranicą. Zawsze jak myślałam o wyjeździe to dopadały mnie wyrzuty sumienia.
 
Do góry