reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Sierpniowe mamy 2019

Ja niestety bardzo negatywnie wypowiem się o szpitalu SW. RODZINY w Poznaniu. Rodziłam tam 5 lat temu. Zła decyzja o założeniu kleszczy. Potem panika i cc. Ja i dziecko żyjemy i mieliśmy kupę szczęścia. On urodził się w niedotlenieniu ja straciłam kupę krwi. Lekarz, który tam pracuje po wszystkim nie spojrzał mężowi w oczy. Także mogą mieć w tym szpitalu cuda na kiju ale o pacjenta nie potrafią dbac
 
reklama
O właśnie, kwestia męża przy porodzie!
Zastanawiam się czy rodzić sama czy z mężem. Z jednej strony chciałbym, zeby byl przy mnie, będzie mi chyba Będziecie rodzić same czy z facetami? Ja się cały czas zastanawiam...
U mnie parter przy 1 porodzie był obecny cały czas i myślę że tym razem też tak będzie o ile znajdziemy opiekę dla córki na ten czas :)
 
W szpitalu w którym rodziłam to nawet nikt nie spojrzał na moją kartę porodu... Zresztą w ogóle szpital mnie niemiło rozczarował... Na Dzniach Otwartych wszystko pięknie ładnie opowiadali jak to można u nich konfortowo rodzić, że aktywny poród (piłka, drabinki), że położna cały czas pomaga, że znieczulenie bez problemu... A wszystko wyglądało wręcz przeciwnie. Zaprowadził mnie i męża do sali gdzie było tylko łóżko i fotel zero pomocy ze strony położnej (jeszcze pretensje za każdym wezwaniem, że przesadzam i że poród musi boleć i co ja sobie wyobrażam, że nikt za mnie nie urodzi i trzeba było myśleć wcześniej itp. [emoji45] do tej pory mam łzy w oczach jak sobie przypomnę jej teksty...). O ćwiczeniach na piłce czy drabinkach mogłam pomarzyć. Jak mnie podpieła do KTG to kazała leżeć nieruchomo. Poród w szpitalu trwał 10 godzin z czego 5 leżałam pod KTG. Kiedy już miałam pełne rozwacie i sala porodowa na mnie czekała nagle KTG zaczęło świrować i przybiegł lekarz, że na blok operacyjny i cesarka bo dziecko owiniete pepowiną i zagrożenie życia [emoji45] A znieczulenie zewnatrzoponowe, o które prosiłam od początku dostałam w ostatnim momencie kiedy mogłam je dostać (rozwacie 8cm) i to też tylko dzięki błaganią męża... Ehh... Nie chcę tu straszyć albo zniechęcać przyszłych mam do porodu naturalnego [emoji6] Opowiadam tylko swą historie, która akurat była ciężka ale to nie znaczy, że tak jest zawsze. Ja po prostu nie miałam szczęścia ani do położnej ani do lekkiego porodu... Swoje przeżyłam ale oczywiście było warto [emoji16] Dziś moje szczęście ma prawie 17 miesięcy i tańczy przed lustrem do Polo TV [emoji39] Żeby tego było mało to po porodzie doszło do dodatkowych komplikacji ale już nie chce o tym pisac bo pewnie mało komu by się chciało czytać taki długi post [emoji39]
 
W szpitalu w którym rodziłam to nawet nikt nie spojrzał na moją kartę porodu... Zresztą w ogóle szpital mnie niemiło rozczarował... Na Dzniach Otwartych wszystko pięknie ładnie opowiadali jak to można u nich konfortowo rodzić, że aktywny poród (piłka, drabinki), że położna cały czas pomaga, że znieczulenie bez problemu... A wszystko wyglądało wręcz przeciwnie. Zaprowadził mnie i męża do sali gdzie było tylko łóżko i fotel zero pomocy ze strony położnej (jeszcze pretensje za każdym wezwaniem, że przesadzam i że poród musi boleć i co ja sobie wyobrażam, że nikt za mnie nie urodzi i trzeba było myśleć wcześniej itp. [emoji45] do tej pory mam łzy w oczach jak sobie przypomnę jej teksty...). O ćwiczeniach na piłce czy drabinkach mogłam pomarzyć. Jak mnie podpieła do KTG to kazała leżeć nieruchomo. Poród w szpitalu trwał 10 godzin z czego 5 leżałam pod KTG. Kiedy już miałam pełne rozwacie i sala porodowa na mnie czekała nagle KTG zaczęło świrować i przybiegł lekarz, że na blok operacyjny i cesarka bo dziecko owiniete pepowiną i zagrożenie życia [emoji45] A znieczulenie zewnatrzoponowe, o które prosiłam od początku dostałam w ostatnim momencie kiedy mogłam je dostać (rozwacie 8cm) i to też tylko dzięki błaganią męża... Ehh... Nie chcę tu straszyć albo zniechęcać przyszłych mam do porodu naturalnego [emoji6] Opowiadam tylko swą historie, która akurat była ciężka ale to nie znaczy, że tak jest zawsze. Ja po prostu nie miałam szczęścia ani do położnej ani do lekkiego porodu... Swoje przeżyłam ale oczywiście było warto [emoji16] Dziś moje szczęście ma prawie 17 miesięcy i tańczy przed lustrem do Polo TV [emoji39] Żeby tego było mało to po porodzie doszło do dodatkowych komplikacji ale już nie chce o tym pisac bo pewnie mało komu by się chciało czytać taki długi post [emoji39]
U mnie podobnie z tym że rodziłam naturalnie. Po tym jak przyjechałam na porodowke mogłam tylko wziąć prysznic i to był koniec. Musiałam 8-9 godzin leżeć na boku nieruchomo bo byłam podłączona pod ktg. Odpieli mnie dopiero jak już miałam przec. Poród na plecach zupełnie płaski..nogi rozwarte na Maxa na boki. Ogólnie horror. Teraz chce rodzic w innym szpitalu mimo że mam do tego blisko.
 
Ja rodziłam z mężem i dzięki Bogu że on był, bo traktowali mnie tam strasznie. Jak przyjechaliśmy o 12 w nocy do szpitala stwierdzili, że mnie podłączą pod ktg. Mężowi kazali jechać do domu bo do rana nie będę rodzić, a mnie zostawili z 3 studentkami (reszta poszła spać). Ja umierałam, a one za ścianą się chichrały. Jak w końcu przyszedł lekarz okazało się że rodze i jednak mąż ma wracać. Te chwile bez niego to był istny koszmar. Tyle upokorzenia ile mnie spotkało ze strony personelu to szok. Nawet po zwymiotowaniu kazali mi podłogę ścierać. Jak już był to byli milsi, ale dało się odczuć, że cały czas czekali na kopertę od męża (nie doczekali się). Już przy potężnych skurczach do sali wparowało ośmioro studentów, żeby sobie popatrzeć (oczywiście nikt mnie wcześniej o tym nie informował). Sugerowali przez cały poród że jestem mięczak, że nie umiem przeć, a nie że nie mam siły, dopiero jak córce zaczęło spadać tętno zleciało się kilku lekarzy, wyprosili męża i siła, kładąc się na mnie, wycisnęli mi dziecko. Wspominam okropnie i obiecałam sobie, że nigdy już nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Trauma straszna niestety.
 
To straszne, że takie rzeczy się dzieją... Niestety w szpitalach panuje znieczulica... Położne wypalają się zawodowo i nie potrafią traktować rodzącej tak jak na to zasługuje... Nie mówię, że wszystkie, nie mówię, że w każdym szpitalu ale niestety tak się zdarza. Dlatego tak ważne jest aby mieć przy sobie bliskich... Ważny jest także wybór lekarza. Ja przy pierwszym porodzie nie miałam lekarza ze szpitala i traktowano mnie jak pacjetke gorszej kategorii... Tym razem nie popełnie tego błędu... Właśnie dziś umówiłam się na wizytę już do gin, która pracuje w szpitalu i na którą będę się mogła powołać. Trochę mi głupio, że nie pozwolę prowadzić ciąży lekarce, do której chodzę od lat i prowadziła moją pierwszą ciążę i byłam zadowolona ale przekonałam się na własnej skórze jak ważny jest swój lekarz w szpitalu... Przynajmniej w tym, w którym rodzilam pierwszy raz...
 
Ja miałam drugi poród jak bajka. Piłka, drabinka, prysznic, własna wc - leżałam tylko na sam koniec i na przebicie wód bo nie chciały puścić pomimo 8cm
 
Hej, dziewczyny. Niestety diagnoza potwierdzona ciąża pozamaciczna w bliźnie po cc. Czekam na zabieg w szpitalu.
Życzę wam spokojnych ciąż. I cudownych bobasków[emoji8]
 
reklama
No i właśnie to jest straszne! Znam tyle okropnych historii z porodów po prostu horror! Najgorsze jest to że przeważnie kobiety się tak zachowują,a przecież powinny chociaż trochę współczucia okazać! Przecież same przez to przechodzily! A co myślicie o prywatnych porodach?
 
Do góry