reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sierpień 2012

Jestem dziewczyny, trójcyna jest ale najważniejsze, że do przodu. Jak wyszłam z egzaminu to myślałam, że 4 minimum, a komisja mnie woła i 3. Same 3 dzisiaj były i rzeczywiście maglowali.
Jak wracałam to oczywiście zaliczyłam wielkie zakupy, miałam w domu iść spać bo dziś nic nie spałam ale podjeżdżam po coś tam do moich rodziców, a tu wyskakuje moja siostra, co znów niespodziankę zrobiła i przyjechała na weekend z Oslo. Więc ja szybko do domu, a tam sajgon totalny, M z Ulą jeszcze w łóżku, Oporządziłam towarzystwo:), dostałam powera i wysprzątałam mieszkanie, nawet octem kamień czyściłam, zanim skończyłam krem z pomidorów i dyni moja siostra już była u nas. Oczywiście Uleńka dostała znów nowe rzeczy min, czapkę taką w stylu rasta robioną w Nepalu, ręcznie z jakiś specjalnych owiec:-D, ciepła jak diabli.
Potem położyłam się z Ulą czytać jej kubusia puchatka i na cycu z psem u boku zasnęłyśmy,a M w tym czasie szalał w Galerii pokupował jakieś marynarkę i czapkę. Mała nadal śpi więc kąpanie chyba dziś nie będzie:-D ufff to tak w skrócie.

Dziękuje za kciuki po pierwsze, po 2 rozumiem wszytki dziewczyny, ja też tak mam. Dziś położyłam ją do leżaczka i robiłam obiad i jestem wyrodną matką ale nie chciało i nie chce mi się mi się do niej gadać, opowiadać poszczególne czynności, a podobno tak trzeba:-D Współczuje też jazd z jedzeniem, bo moja to odporna, dziś pojadłam śliwek i kupiłam w szale zakupowym czekoladki Linda i też nic jej nie jest. A ja ze swoje strony dodam, że ja wychodzę do ludzi ale i tak chce zaraz do domu:-D, to jest taki konflikt tragiczny.

Brzuch mnie napieprza po tych śliwkach kurde nie mam umiaru jak chodzi o owoce.

kakakarolina, 6 h kurde zazdroszczę:wściekła/y:
 
reklama
”gorgusia” pisze:
Dzięki Polisia...zrozumienia też mi brakuje,więc bardzo dziękuję. Depreche łapię i tyle... mam wyrzuty sumienia,że jestem zmęczona. Przecież wiedziałam,że mając maleńkie dziecko tak jest. Tak bardzo bym chciała żeby go nic nie bolało i żeby był szczęśliwym niemowlakiem. A tym jedzeniem kolejny raz nawaliłam. Wczoraj pasztecikami, tydzień temu karkówką... Boże...użalam się. Jestem beznadziejna.
No błagam Cię… Jesteś tak samo „beznadziejna” jak kilka milionów mam w Polsce, które starają się być najlepszymi mamami na świecie a po prostu czasem są już zmęczone ;-). To na pewno przejściowe, głowa do góry :tak:. A jeśli chodzi o przysmaki – objadaj się do woli: teraz już wiesz, co omijać :biggrin2:.

Asia, gratulacje :biggrin2:. Jedno z głowy :tak:.
A co do gugania do Bąbla – ja nawijam jak wariatka :biggrin2:. I wcale mi to nie przeszkadza :-D, wręcz przeciwnie - teraz jak Tymek jest taki kontaktowy i rozmawia ze mną, to nie ma dla mnie lepszego zajęcia z nim :biggrin2:. I strasznie mnie wkurza, że mój M tego nie robi :wściekła/y:. Patrzy na Małego i się uśmiecha i myśli, że to wystarczy. W rezultacie za każdym razem, jak go z nim zostawiam, to po pięciu minutach jest ryk :wściekła/y:. Szlag mnie trafia, bo Tymek teraz całymi dniami grzeczny jest, spać zaczął, w zasadzie w ogóle nie płacze przy mnie. A z Małżem – ryk :baffled:. Bo on nie będzie z siebie głupka robił i nie będzie debilnie do mądrego syna mówił…:wściekła/y: Wczoraj mega awantura o to była jak wychodziłam na spotkanie z ludźmi z pracy. Już chciałam pakować Małego do chusty i iść z nim do knajpy…:dry: Nie ma zielonego pojęcia o rozwoju dziecka. Nie widzi, kiedy zbiera się mu na płacz, kiedy zaczyna się denerwować, uważa, że dziecko trzeba uśpić jak się tatusiowi chce iść coś zjeść na przykład… To nic, że to w ogóle nie jest jego pora na spanie... Nie dociera do niego, że dziecko ma swoje prawa, swoje przyzwyczajenia już. Cholera :wściekła/y:. Wiecznie proszę się o wszystko, na przykład o umycie butelki po karmieniu jak już się weźmie raz na ruski rok za karmienie. Oczywiście kończy się na tym, że to ja to robię słysząc "a stanie Ci się coś jak to zrobisz?" :angry:. Wczoraj wróciłam o 23:00 a tu wszystkie butelki brudne, termos z gorącą wodą na mleko niezakręcony, a małż śpi. Biedny padnięty, bo został z dzieckiem na 5 godzin :dry:. I dopiero po 21:00 obiad zjadł... A ja agresja 10 w tym momencie. Stwierdziłam, że się w takim razie będzie bujał o 4:00 z płaczącym dzieckiem i będzie musiał lecieć myć butelkę, bo ja nie wstanę. Zebrałam bety i poszłam spać do innego pokoju. No i koło 4:00 obudził mnie płacz i kroki męża po schodach do kuchni. Ale nie wytrzymałam, wstałam do mojego płaczącego Bąbelka :-(. Oczywiście znowu usłyszałam, że to moja wina, bo karmiłam go przed samym wyjściem, jedną nogą za progiem, i tej jednej butelki nie umyłam a on później karmił, ale nie miał czasu przy nim ich umyć… To nic, że miał kilka godzin na umycie tych głupich butelek, bo Tymek zasypia koło 20:00… Oczywiście skończyło się na tym, że po karmieniu o 4:00 ja dreptałam myć wszystkie butelki, żeby były gotowe na rano... Szlag by go… Czemu on taki niepoukładany...:confused::angry: Czemu ma taką awersję do wszelkich moich rad. Ani po dobroci ani po złości...

Dzisiaj caluteńki dzień zajmowałam się Tymkiem, bez łaski Mka. Jedynie przy kąpieli pomógł, bo nie daję rady go trzymać i myć jednocześnie. I - jak nigdy! - dałam radę zrobić pranie, złożyć poprzednie, zrobić cały obiad i umyć gary które uzbierały się przez 2 dni. I zawsze jestem na bieżąco z butelkami, przygotowany jest wrzątek, wszystko ma swoje miejsce. Do jasnej cholery – czemu M tego nie potrafi i jeszcze ma potem do mnie pretensje…:wściekła/y:


No to się wyżaliłam. I nie liczę na pocieszanie, bo i tak mnie nie pocieszy, bo nie potrafię dotrzeć do mojego M w tej kwestii. Musiałam tylko to z siebie wyrzucić, bo nawet nie mam się komu wygadać :-(.
 
Ostatnia edycja:
dzag, no to rzeczywiście oporny. Nie będę Cię dobijała mówiąc, że mój M robi to wszytko bez zająknięcia, więcej to on mi mówi, że coś źle robię, że powinnam coś lepiej robić, więcej, częściej. Kupuje Uli jakieś płyty z dziecięcymi melodyjkami bo bardzo je lubi, żeby ją stymulować itd.
Ja jej czytam mówię do niej, śpiewamy na you tubie karaoke, ale nie chce mi się ciągle nawijać, jestem zmęczona.

Moja śpi od 18, kąpiel ją ominęła, a w lodówce mam 100 swojego mleka co zostało z rana więc tatko nakarmi calmą, żal mi marnować tego mleka i tak za dużo wyrzucam w środy jak idę do sądu bo za dużo rozmrażam.
 
A i przypomniało mi się - nie ma chętnego na duże opakowanie Bebilonu 1? :-) Szkoda mi wywalać całe opakowanie, a Tymkowi nie mogę dać, bo od szpitala na Pepti siedzi. Może znacie kogoś spoza forum, komu by się przydała paka otwarta tydzień temu?
 
witam
bardzo prosze o pomoc bo juz nie daje rady psychicznie. jak usypiacie swoje malenstwa bo ja mam z tym ogromny problem. kiedy bym jej nie kladła spac (najczęściej staram sie gdy widze juz pierwsze oznaki, tj. marudzenie, ziewanie, tarcie oczek) i nie ważne jakim sposobem (na ręku, w kołysce, w wózku, a w ostateczności przy piersi) zawsze jest płacz i to taki jakbym robiła jej ogromną krzywdę. usypianie zajmuje mi czasami dłużej niż jej sen i zwykle i przez cały czas strasznie krzyczy. nie mam już siły i wiem że to co teraz napisze dla niektórych może wydawać się straszne ale czasami wyjść z domu i zostawić ją płaczącą.
podobnie jak dzag82 nie mogę liczyc na M. po pierwsze dlatego ze duzo pracuje, a gdy jest już w domu to szybko się małą "nudzi" i jak tylko zaczyna płakać to mnie woła żebym dała jej jeść bo płacze. teściowie daleko, moja mama pracuję i nie może mi pomóc a ja mam dość jej płaczu i tego że wciąż jestem z nią sama.

proszę was bardzo o rady jak ją uśpić żeby tak strasznie nie krzyczała, błagam
 
Dzag, u nas z kolei problemy innego typu. M wychodzi do pracy po 5. Zwykle kończył o 14 i do 15 bywał w domu. Teraz niestety się to zmieniło. Po powrocie z tacierzyńskiego awansował, przybyło mu obowiązków i spotkań. Do tego dochodzą wizyty u dentystki, zakupy w drodze powrotnej do domu i tak ostatnimi czasy wraca kolo 18. A jak wraca to czuje presję, by zacząć robić górę domku, bo bank już wysłał pismo przypominające o warunkach umowy kredytowej :szok: Więc wychodziłoby na to, że nawet jak wraca późno, to i tak chce iść coś robić, bo czas goni. A ja od rana siedzę z małą i potrzebowałabym po południu z nim trochę pobyć, albo żeby właśnie on się nią zajął, a ja w tym czasie mogłabym albo posprzątać (jeśli w ciągu dnia nie dałabym rady), albo poprasować, albo odetchnąć. I to mnie dobija też. Że tak na razie to wygląda. Wyrzucam mu, że on jeździ do pracy, to ma okazję, by od wszystkiego się oderwać choć na chwilę, zmienić otoczenie, pogadać z ludźmi. On na to, że żadne to dla niego ułatwienie, bo i tak cały czas zastanawia się, co u nas, jak nam dzień mija, jak sobie radzimy, jak mała. Ale i tak myślę, że trudno zrozumieć mu moje późniejsze podenerwowanie, złość, drażliwość i w ogóle. Bywam wtedy dla niego nieprzyjemna, opryskliwa i wkurzam się o byle co. Z jednej strony wiem, że musimy tą cholerną górę na określony czas wykończyć, a z drugiej chciałabym, żeby to inaczej wyglądało. Żeby jak on wraca z roboty, zajął się nią a nie stresował wykończeniami domu. Ja też, tak jak Gorgusia piszesz, potrzebuję się na chwilę oderwać, poprasować nawet, porobić porządki, uciec czasem myślami. I na razie to taka burza myśli po prostu i nerwów zarazem. Dawno się tak porządnie nie wyspałam, bo jak planuję to zrobić, to gdy Lila uśnie chcę wieczór wykorzystać na nadrobienie zaległości, pobuszowanie na necie, poczytanie Was i napisanie paru słów.

No i z tego powodu, że siedzę całe dnie długo sama dzisiejszą sobotę chciałam wykorzystać na zakupy, wypad do miasta i późniejszy spacer. Wybraliśmy się z M i Lilą na miasto, ja buszowałam po sklepach, on woził się z Lilą. Udało nam się kupić okazyjne cenowo większe, cieplejsze ubranka dla Lilci, bo strasznie szybko wyrasta z obecnych. Do tego kupiliśmy sobie adidasy, co u mnie wyszło spontanicznie, bo tego nie planowałam, ale że bardzo dużo ostatnio chodzę, a nie miałam przejściowych butów, to kupiłam wygodne adidasy właśnie. No i szaleństwo - 2 pary majtek w rozmiarze S - mam nadzieję, że już będą pasowały, choć może jeszcze trochę się poodchudzam ;)
W każdym razie z Lilą spędziliśmy 4h na mieście, jak wróciliśmy już płakała z głodu, więc ją nakarmiłam i chciałam się z nią i M jeszcze wybrać na spacer (dziś była taka piękna, słoneczna i ciepła pogoda, więc chciałam, by i ona z niej skorzystała). No i to było chyba już przegięcie. Zeszliśmy tak chyba z 7, 8 km, ale w drodze powrotnej mała się już przebudziła i płakała przez większość drogi. Taki spacer, to nie spacer, to męczarnia :baffled: M prowadził wózek, starał się małej włożyć smoczek, który ona uparcie i konsekwentnie wypluwała. Wróciliśmy, to odbyło się karmienie i kąpiel, podczas której wyjątkowo dla siebie płakała. W między czasie męczyły ją bąki i chyba brzuszek bolał. A do tego chyba przegieliśmy fundując jej tak napakowany aktywnością dzień. Bo nawet jak ona spała na zakupach, to hałasy do niej dochodziły. I za dużo bodźców miała, przez co byłą strasznie już zmęczona i wkurzona.
Po kąpieli zabrałam ją do nagrzanego pokoiku i ukołysałam do snu. Usypiała na dwa razy, później M ją ostatecznie ululał.
A ja tak siedziałam i analizowałam w myślach cały dzień i to dlaczego tak się stało. Chciałam w jeden dzień nadrobić cały tydzień, chwile spędzone z M, zrobienie zakupów, wspólny spacer, że przegięłam totalnie, bo dziecko już miało tego dosyć. I byłam tylko na siebie zła. A z drugiej strony to to, co Gorgusia napisała, że czasem potrzebuje się wyrwać, zrobić coś dla siebie, ale też dla dziecka (nawet kupić ubranka - choć dziecko pewnie nie zawsze tego potrzebuje kosztem spokoju i snu). Ale - nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba z tego wyciągnąć wnioski i na drugi raz mocniej ograniczyć jej aktywność.

A u mnie, podobnie jak u Ciebie Dzag, ja bardzo lubię mówić do małej. Też nie zawsze i nie w każdym momencie, ale lubię do niej mówić, uwielbiam jej śpiewać, poznawać z nowymi dźwiękami. Rano już mamy taki zwyczaj, że wspólnie chodzimy po domku i witamy dzień. Odsłaniam rolety, odwracam ją w stronę okna, by mogła podziwiać widoki - jest wtedy wyraźnie tym zainteresowana. Później trochę kładę ją na brzuszku, na pleckach, patrzę na nią i próbuję sprawić, by się uśmiechnęła. Ona też uwielbia czesanie - więc w międzyczasie gdy ją czeszę, to mówię do niej właśnie coś w stylu : "No Lilcia widzisz, Ty lubisz jak mama Ciebie czesze, tak ładnie się uśmiechasz". Zdarza się jednak, że po prostu ją przebieram i nie za wiele mówię, tylko się wyłączam. Lila będzie jednak lubiła muzykę - nie ma wyjścia. Przy Natalce Kukulskiej i Krzysiu Antkowiaku pięknie się już uspokaja i cieszy. A ostatnio kupiłam do kolekcji czteropak płyt Majki Jeżowskiej. A co, niech zna i lubi muzykę - mnie nią zaraził tato, a ja zarażę nią Lilcię (mam nadzieję, że zarażę, a nie zrażę ;)).

Ech no nic, chyba dziś dzień wyżaleń i zażaleń. Skończyłam więc swoją rundę, z góry dzięki za wysłuchanie i wyczytanie, zawsze to ulga wiedzieć, że któraś z Was to odczyta, być może zrozumie, być może odczuje podobnie.

Asia, gratulacje z powodu zdanego egzaminu. Trójka to dobra ocena, a poza tym najważniejsze, że do przodu :tak:

Dobrej nocki kochane

Kate tak teraz przeczytałam Twój post i tak myślę, co Ci doradzić. Ja pewnie robię podstawowy błąd, bo u mnie Lila często zasypia właśnie na rękach. Bardzo dużo nam dało to, że wyrobiliśmy z M stałe pory jej kąpieli. Zwykle koło 19 szykujemy wszystko - przewijak, wanienkę, tabletki, ubranka i pieluszkę. I ona jest zawsze wtedy kąpana (zwykle wypada to między 19 a 19:30, czasem zdarzają się przesunięcia - ale rzadko). I ona po kąpieli jest już niejako na sen zaprogramowana i przygotowana. Czasem trzeba zrobić dwa podejścia do usypiania, bo po pierwszym się przebudza. Mam fajny prezent od kuzynki - taką zabawkę, która cicho i delikatnie gra muzykę klasyczną. Jako, że muzykę bardzo często jej puszczam, to i przed snem takie wyciszenie muzyczne jej pomaga. Ale najwięcej dało to wyrobienie rytmu - kąpiel, karmienie chwila bujania i kołysania i ona dość szybko usypia. NIe wiem, jakie inne mamy mają pomysły, u nas ten się sprawdził. Widzę, że Lilę muzyka uspokaja, tak też staram się robić. Oprócz tego przed snem zabrać ją do ciepłego pokoiku, żeby było już cicho i spokojnie, przy lampce solnej siedzę z nią i usypiam. A w ciągu dnia już tak różowo nie jest - w ciągu dnia ona już ma swój indywidualny rytm i ciężko jest ją uśpić tak jak wieczorem. Coraz bardziej jednak lubi ona bujaczek, w którym powoli zaczyna przesypiać jakieś chwile w ciągu dnia. Powodzenia Ci życzę, bo wyobrażam sobie, jakie to musi być dobijające i męczące - płacz zawsze męczy i wręcz wykańcza. Trzymam więc kciuki za udane próby usypiania, nie zrażaj się, tylko próbuj wciąż czegoś nowego. Metodą prób i błędów na pewno uda się coś wypracować :tak:
 
Kate nie obraz sie,ale az mi ulzylo ze nie jestem sama:o Ja mam drugie takie "walczace" dziecie i nadal zadnego sposobu, poprostu przeczekac az dziec wyrosnie,"nauczy sie" spania,bo kiedys to nastapi na szczescie:rolleyes:
U mnie sa dni lepsze,spokojniejsze i az sie chce latac, a potem przychodzi taki jak dzis czy wczoraj... boshe chce mi sie wyc i tez bym najchetniej uciekla,czasem az sie boje nastepnego dnia:( A jutro nasza rocznica slubu,zero nastroju do swietowania. A pojutrze Dzien Dziecka Utraconego i tym bardziej lapie dola,i mysle,i tesknie,i bucze:(
Sorki jesli smece...nie mam wytlumaczenia...
 
MieMie dziękuję za słowa wsparcia, też kąpie mała koło 19 i staram się wszystko robić schematami aby wiedziała co po czym następuję niestety u mnie to nie działa, mam nadzieję że z czasem będzie lepiej

LaRemi cieszę się że nie jestem sama i oby nasze maleństwa szybko z tego wyrosły

moje cudo znów się obudziło więc czekają mnie kolejne godziny walki, obym mogła się chociaż na godzinę położyć
 
Ostatnia edycja:
Kate a jak jest w ciągu dnia? Czy Twoje dziecko w ciągu dnia dużo śpi, czy niewiele? A jak ją próbujesz usypiać? Mówisz coś do niej, czy bardziej na milcząco? W pokoju, gdzie śpi, czy gdzieś indziej? U nas różnie wyglądała nauka usypiania, ale z czasem się to unormowało. I o ile noce mała przesypia, to w ciągu dnia nie chce spać i jeśli coś jej nie pasuje, to płacze. Może ta noc i kolejne z czasem będą spokojniejsze. Powodzenia :)

La Remi Tobie też życzę lepszych dni. Płacz w nocy, częste przebudzanie się męczą, bo skąd potem czerpać siły na cały dzień z dzieckiem. Życzę Ci jednak mimo wszystko wspaniałej rocznicy, aby była wyjątkowa, choć pewnie warunki do jej obchodzenia nie najlepsze. I współczuję też tych wspomnień, które bolą i doprowadzają do łez... Ach... niech buzie Twoich dzieciaczków dają Ci siłę i radość. A pamięć zawsze zostanie i to jest najważniejsze.

Życzę Wam wszystkim spokojnej nocy i lecę spać, bo za 2, 3 h pobudka.
 
reklama
Dzag uwierz mi,nie jestes sama jesli chodzi o M :baffled: mojemu tez sie wydaje,ze wszystko poczeka,ze tego nie trzeba,tamtego nie trzeba... od wczoraj to az mnie nosi,jakbym mogla to bym chyba z domu wygonila!! chocby dzisiaj sytuacja: mala nie chciala prawie w ogole spac w ciagu dnia, w koncu zjadla cycusia,widzialam ze zaczyna przysypiac wiec dalam ja do lozeczka...cisza,cisza...wiec ide ogarniac kuchnie bo sajgon totalny. moj M oczywiscie w salonie przy laptopie siedzi. ja myje i nagle slysze,ze mala jednak nie spi i zaczyna plakac, myje,myje...mala dalej placze, a ja pewna ze M pojdzie i ja wezmie z lozeczka...ale nie! mala dalej placze! wiec w koncu JA do niej poszlam. szmery,bajery przysypia znowu. no to ja lece do kuchni konczyc prace. sprzatam, znowu mala jednak nie spi,a moj M co robi? zamiast isc do niej to wpada do mnie do kuchni i pomaga mi sprzatac, zeby szybciej poszlo chyba i zebym mogla isc do malej :shocked2: no wiec poszlam. w koncu mala przysnela wiec wzielam sie za pulpety w sosie koperkowym. oczywiscie ja zaczynam sos robic,a mala pobudka, moj M dalej siedzi. wiec ja mala na rece, jedne reka sos,w drugiej mala i jedziemy :dry: a M siedzi.w koncu laskawie przyszedl i ja wzial. milion sytuacji takich sie zbiera. tyle dobrego,ze duzo ogarnia starszego, bawi sie z nim(bo ja czasami w ciagu dnia nie mam na to zbyt wiele czasu i po troche sie z nim bawie jak mam chwile), albo on kapie Filipa,ja mala i tak sie dzielimy z tym szykowaniem do spania. ale jak ma wolne to prawie go nie ma bo ciagle musi cos zalatwiac,jezdzic,kupowac... masakra. trzeba liczyc na sama siebie albo koniec bo z tymi Mkami to...

co do usypiania to ja sie najabardziej balam jak uspac mala jak dam jej butelke na noc. ale u nas idealnym rozwiazaniem okazala sie pozytywka dla dzieci do lozeczka z dwoma rodzajami melodii, takich spokojnych,usypiajacych...jak mala zje,odbije to do lozeczka, pozytywka i obchodzi sie bez placzu,bez krzyku...zwyczajnie wie,ze to pora na spanie,wycisza sie, oczy powoli jej odplywaja i po chwili spi. jeszcze przed spaniem do niej cicho pogadam,poglaszcze i sobie zasypia :-D
 
Do góry