Cześć,
Jesteśmy z Żona rodzicami 6letniej Córki. Chciałbym podzielić się z Wami czymś, co mnie gryzie od długiego czasu, nie wiem jak sobie z tym poradzić... Do rzeczy.
Nasza Córka przyszła na świat w 2018 roku. Zawsze marzyłem o byciu Tata i choć doskonale sobie zdaję sprawe, jak wiele mam do poprawy w tym trudnej (ale pieknej) powinniści, staram się być najlepszym Tata , jakim potrafię - mimo wielu niedociągnięć i zaniedbań.
Generalnie jestem wobec siebie bardzo krytycznym i to nie tylko jeśli chodzi o bycie rodzicem, ale właściwie o każdy aspekt życia. Jestem potwornie zakompleksiony i bardzo martwię się, aby moja Córka nie byla taka, jak ja .
Oboje z Żona pracujemy - przy Córce pomagają nam moi Rodzice i trochę teściowie. Mieszkamy z moimi Rodzicami, więc siła rzeczy - są na miejscu .
Jak wspomniałem na początku- seiadom mnóstwa błędów, jakie popełniłem I jeszcze popełnię w wychowaniu mojej Córki , bardzo, BARDZO boli i martwi mnie oziębłość mojej Żony wobec Niej.
Żeby była jasność - wiem, że Ja bardzo kocha. Ale nie widzę w ogóle, żeby się z Nią bawiła, ciągle jest zmęczona. Mnie też nie chce się bawić w zabawy, które racza kilkuletnie Dzieci , ale staram się kilka razy w tygodniu poświęcić na zabawę chociaż pol h. Żona twgo nie robi. Nie pamiętam kiedy z Nią wyszła na spacer, pobawiła się. .
Córka ma trudny charakter - jest jedynakiem i wszystko jest dla Niej . Gdy czegoś Jej zabronimy potrafi w kłótni wykrzyczeć czy to mi czy Zonie, że nas nie kocha. Żona wielokrotnie w nerwach odpowiadała Jej "Ja Ciebie tez nie" . Nie wyobrażam sobie, abym mógł mojej Córce - choćby nie wiem jak wyprowadziła mnie z równowagi- powiedzieć, że też Jej nie kocham.
Ja Córce ciągle powtarzam, jak bardzo Ja kocham - Żona dużo rzadziej. Staram się z Nią rozmawiac, płytami jak było w przedszkolu itd. Wielokrotnie tłumaczyłem Jej , ze gdyby miała jakikolwiek problem, to zawsze może przyjść do mnie. Ja Ja wyslucham- pomogę, nigdy nie zostawię samej z problemem. Nigdy nie słyszałem, by Żona rozmawiała o takich rzeczach z Córka.
Podczas kłótni potrafi wydzierać się na Corke (mnie też zdarzy się podnieść głos, ale naprawdę starań się kontrolowac) po czym rozmawia z Siostrą i Jej dwójka kilkuletnich chłopców, będąc niebywale ciepła osoba. Nasza Córka to widzi , ja to widzę. I obawiam się, że Jej nieuksztaltowane jeszcze emocje I umysł odbierają to w taki sposób " Mama minute temu krzyczała na mnie bardzo, a teraz wdzięczy się do innych dzieci". Boli mnie to niesamowicie.
Generalnie Żona stosuje coś w rodzaju zimnego wychowania. Kocha nasze Dziecko , jestem tego pewny, ale brakuje bardzo bycia uczuciowym . Zapytacie, dlaczego z Żona nie porozmawiamy... próbowałem.
Kończy się to awantura, wyrzutami, że "dam drę morde" , albo inne. Żona Generalnie ma taki charakter, że NIGDY nie dopuszczała do siebie, że cokolwiek robi źle. Jeszcze zanim mieliśmy Dziecko i wina leżała ewidetni po Jej stronie, nie potrafiła przeprosić i przyznać się że coś źle zrobiła.
Nie wiem, co mam zrobić, żeby delikatnie, le uzmysłowić Zonie, że zaniedbuje emocjonalnie nasza Corke. Nie chcę, aby ten topic był próba kreacji idealnego tatusia i wyrodnej Mamy, bo ani jedno ani drugie nie jest czymś prawdziwym.
Mi np marzy się 2gie Dziecko, przede wszystkim dlatego, że chcilabym , aby moje 1sze miało rodzenstwo - jak umrzemy z Żona, aby Córce było lżej, aby miała do kogo pojechać w odwiedziny, aby się wspierała że swoim rodzeństwem .
Żona nie chce o tym słyszeć - żeby być tu uczciwym, powiem, że częściowo rozumiem Jej argumentację. Nie mamy swojego mieszkania - pisałem wcześniej że mieszkamy z Rodzicami. W najbliżej przyszłości nie będzie stać nas na dom czy mieszkanie i to z mojej winy - przez moje nierozsądne decyzje finansowe, zobowiazania, które od wieli, wielu lat spłacamy wspólnie( jeszcze zanim na świat przyszła Córka). Pytanie tylko, czy jest to argument wystarczający ? Jasne, że bezpieczeństwo finansowe Rodziny to kluczową sprawą. Ale jestem pewien, że spokojnie stać nas na drugie Dziecko. Mamy w domu wolny pokój, więc byśmy się zmieścili. Mam wrażenie, że Zonie się nie chce - jest egoistka - myśli tylko o sobie (w tej konkretnej sprawie) - nie o Córce.
Powiedzcie proszę co zrobić, aby moja Żona była lepsza Mama ? Ja , choćbym na rzęsach stanął- nie zastąpię matki. Widzę, że Cora jest z Nią bardzo związana i naprawdę serce mi się kroi, gdy traktowana jest w taki sposób. Nie rax słyszałem, gdy Żona mówiła Córce "zaraz dostaniesz w pape" etc . Męczy mnie to już długi czas i proszę o pomoc
Jesteśmy z Żona rodzicami 6letniej Córki. Chciałbym podzielić się z Wami czymś, co mnie gryzie od długiego czasu, nie wiem jak sobie z tym poradzić... Do rzeczy.
Nasza Córka przyszła na świat w 2018 roku. Zawsze marzyłem o byciu Tata i choć doskonale sobie zdaję sprawe, jak wiele mam do poprawy w tym trudnej (ale pieknej) powinniści, staram się być najlepszym Tata , jakim potrafię - mimo wielu niedociągnięć i zaniedbań.
Generalnie jestem wobec siebie bardzo krytycznym i to nie tylko jeśli chodzi o bycie rodzicem, ale właściwie o każdy aspekt życia. Jestem potwornie zakompleksiony i bardzo martwię się, aby moja Córka nie byla taka, jak ja .
Oboje z Żona pracujemy - przy Córce pomagają nam moi Rodzice i trochę teściowie. Mieszkamy z moimi Rodzicami, więc siła rzeczy - są na miejscu .
Jak wspomniałem na początku- seiadom mnóstwa błędów, jakie popełniłem I jeszcze popełnię w wychowaniu mojej Córki , bardzo, BARDZO boli i martwi mnie oziębłość mojej Żony wobec Niej.
Żeby była jasność - wiem, że Ja bardzo kocha. Ale nie widzę w ogóle, żeby się z Nią bawiła, ciągle jest zmęczona. Mnie też nie chce się bawić w zabawy, które racza kilkuletnie Dzieci , ale staram się kilka razy w tygodniu poświęcić na zabawę chociaż pol h. Żona twgo nie robi. Nie pamiętam kiedy z Nią wyszła na spacer, pobawiła się. .
Córka ma trudny charakter - jest jedynakiem i wszystko jest dla Niej . Gdy czegoś Jej zabronimy potrafi w kłótni wykrzyczeć czy to mi czy Zonie, że nas nie kocha. Żona wielokrotnie w nerwach odpowiadała Jej "Ja Ciebie tez nie" . Nie wyobrażam sobie, abym mógł mojej Córce - choćby nie wiem jak wyprowadziła mnie z równowagi- powiedzieć, że też Jej nie kocham.
Ja Córce ciągle powtarzam, jak bardzo Ja kocham - Żona dużo rzadziej. Staram się z Nią rozmawiac, płytami jak było w przedszkolu itd. Wielokrotnie tłumaczyłem Jej , ze gdyby miała jakikolwiek problem, to zawsze może przyjść do mnie. Ja Ja wyslucham- pomogę, nigdy nie zostawię samej z problemem. Nigdy nie słyszałem, by Żona rozmawiała o takich rzeczach z Córka.
Podczas kłótni potrafi wydzierać się na Corke (mnie też zdarzy się podnieść głos, ale naprawdę starań się kontrolowac) po czym rozmawia z Siostrą i Jej dwójka kilkuletnich chłopców, będąc niebywale ciepła osoba. Nasza Córka to widzi , ja to widzę. I obawiam się, że Jej nieuksztaltowane jeszcze emocje I umysł odbierają to w taki sposób " Mama minute temu krzyczała na mnie bardzo, a teraz wdzięczy się do innych dzieci". Boli mnie to niesamowicie.
Generalnie Żona stosuje coś w rodzaju zimnego wychowania. Kocha nasze Dziecko , jestem tego pewny, ale brakuje bardzo bycia uczuciowym . Zapytacie, dlaczego z Żona nie porozmawiamy... próbowałem.
Kończy się to awantura, wyrzutami, że "dam drę morde" , albo inne. Żona Generalnie ma taki charakter, że NIGDY nie dopuszczała do siebie, że cokolwiek robi źle. Jeszcze zanim mieliśmy Dziecko i wina leżała ewidetni po Jej stronie, nie potrafiła przeprosić i przyznać się że coś źle zrobiła.
Nie wiem, co mam zrobić, żeby delikatnie, le uzmysłowić Zonie, że zaniedbuje emocjonalnie nasza Corke. Nie chcę, aby ten topic był próba kreacji idealnego tatusia i wyrodnej Mamy, bo ani jedno ani drugie nie jest czymś prawdziwym.
Mi np marzy się 2gie Dziecko, przede wszystkim dlatego, że chcilabym , aby moje 1sze miało rodzenstwo - jak umrzemy z Żona, aby Córce było lżej, aby miała do kogo pojechać w odwiedziny, aby się wspierała że swoim rodzeństwem .
Żona nie chce o tym słyszeć - żeby być tu uczciwym, powiem, że częściowo rozumiem Jej argumentację. Nie mamy swojego mieszkania - pisałem wcześniej że mieszkamy z Rodzicami. W najbliżej przyszłości nie będzie stać nas na dom czy mieszkanie i to z mojej winy - przez moje nierozsądne decyzje finansowe, zobowiazania, które od wieli, wielu lat spłacamy wspólnie( jeszcze zanim na świat przyszła Córka). Pytanie tylko, czy jest to argument wystarczający ? Jasne, że bezpieczeństwo finansowe Rodziny to kluczową sprawą. Ale jestem pewien, że spokojnie stać nas na drugie Dziecko. Mamy w domu wolny pokój, więc byśmy się zmieścili. Mam wrażenie, że Zonie się nie chce - jest egoistka - myśli tylko o sobie (w tej konkretnej sprawie) - nie o Córce.
Powiedzcie proszę co zrobić, aby moja Żona była lepsza Mama ? Ja , choćbym na rzęsach stanął- nie zastąpię matki. Widzę, że Cora jest z Nią bardzo związana i naprawdę serce mi się kroi, gdy traktowana jest w taki sposób. Nie rax słyszałem, gdy Żona mówiła Córce "zaraz dostaniesz w pape" etc . Męczy mnie to już długi czas i proszę o pomoc