Tak, wiem, taki temat już był wielokrotnie poruszany... Ale muszę gdzieś wylać moje rozbiegane myśli, bo zwariuję...
Tak się cieszyłam na myśl o rosnącym we mnie maluszku. Jestem w 13 tyg ciąży (chyba, bo...jak się okazuje nie pamiętam dokładnie terminu ostatniej miesiączki, ale taką informację podał lekarz na podstawie rozmiaru malca w USG).
W 12 tyg wykonaliśmy USG i tu zaczął się nasz koszmar -lekarka właściwie uznała to dziecko za "do usunięcia", bo stwierdziła obrzęk i przezierność karkową NT 4,1 mm Najgorsze, co mogliśmy usłyszeć - zalałam się łzami, dobrze, że w gabinecie byłam z moim ukochanym, który mimo łez jakoś mnie pozbierał.... Skierowała nas do innego lekarza, który odwrócił czarne myślenie i powiedział, że...spokojnie, faktycznie jest wskazanie do dalszej diagnostyki, ale to nie tak, że sprawa jest kompletnie przegrana. Zrobił USG i stwierdził NT 3,6 mm, serce w klatce piersiowej, tętno 160/ min, 2 rączki, 2 nóżki.
Badanie PAPPA - i tu zonk... Prawdopodobieństwo Zespołu Downa 1:30...
SKĄD? Własnie skończyłam 26 lat, nie mam żadnych chorób, nigdy w żadnej z rodzin żadne choroby, poronienia itp. nigdy nie wystąpiły, dbam o siebie, zdrowo się odżywiam, nie przyjmuję żadnych leków. DLACZEGO?
Zdecydowaliśmy się na amniopunkcję...i teraz CZEKANIE...Badanie mamy 5 lutego.
Potwornie się denerwuję... tak bym chciała urodzić zdrowe dziecko
Mam cudownego, wspierającego narzeczonego obok, który się stara..., ale jak sam mówi, nie czuje tego co ja Na początku głaskał brzuszek, całował a teraz tego nie robi Potwornie się obawia, żeby mi się przy tym nic złego nie stało
Jak ja mam przetrwać jeszcze TYDZIEŃ? Jak pokierować myśli na pozytywne tory? Nie potrafię myśleć o niczym innym... wylewam morze łez każdego dni...
Niby wsparcie bliskich jest, ale ja i tak czuję się z tym wszystkim cholernie samotna Boję się...
Może któraś z Was miała podobne wyniki i wszystko skończyło się dobrze? Chciałabym w to uwierzyć...
Tak się cieszyłam na myśl o rosnącym we mnie maluszku. Jestem w 13 tyg ciąży (chyba, bo...jak się okazuje nie pamiętam dokładnie terminu ostatniej miesiączki, ale taką informację podał lekarz na podstawie rozmiaru malca w USG).
W 12 tyg wykonaliśmy USG i tu zaczął się nasz koszmar -lekarka właściwie uznała to dziecko za "do usunięcia", bo stwierdziła obrzęk i przezierność karkową NT 4,1 mm Najgorsze, co mogliśmy usłyszeć - zalałam się łzami, dobrze, że w gabinecie byłam z moim ukochanym, który mimo łez jakoś mnie pozbierał.... Skierowała nas do innego lekarza, który odwrócił czarne myślenie i powiedział, że...spokojnie, faktycznie jest wskazanie do dalszej diagnostyki, ale to nie tak, że sprawa jest kompletnie przegrana. Zrobił USG i stwierdził NT 3,6 mm, serce w klatce piersiowej, tętno 160/ min, 2 rączki, 2 nóżki.
Badanie PAPPA - i tu zonk... Prawdopodobieństwo Zespołu Downa 1:30...
SKĄD? Własnie skończyłam 26 lat, nie mam żadnych chorób, nigdy w żadnej z rodzin żadne choroby, poronienia itp. nigdy nie wystąpiły, dbam o siebie, zdrowo się odżywiam, nie przyjmuję żadnych leków. DLACZEGO?
Zdecydowaliśmy się na amniopunkcję...i teraz CZEKANIE...Badanie mamy 5 lutego.
Potwornie się denerwuję... tak bym chciała urodzić zdrowe dziecko
Mam cudownego, wspierającego narzeczonego obok, który się stara..., ale jak sam mówi, nie czuje tego co ja Na początku głaskał brzuszek, całował a teraz tego nie robi Potwornie się obawia, żeby mi się przy tym nic złego nie stało
Jak ja mam przetrwać jeszcze TYDZIEŃ? Jak pokierować myśli na pozytywne tory? Nie potrafię myśleć o niczym innym... wylewam morze łez każdego dni...
Niby wsparcie bliskich jest, ale ja i tak czuję się z tym wszystkim cholernie samotna Boję się...
Może któraś z Was miała podobne wyniki i wszystko skończyło się dobrze? Chciałabym w to uwierzyć...