reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

problemy z jedzeniem u 1,5 rocznego dziecka

Kama777

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
8 Marzec 2019
Postów
30
Cześć,
wiem, że może zaczynam kolejny nudny wątek o jedzeniu i rodzice, którzy nie mają z nim problemu pomyślą "znowu..po prostu wyluzuj a dziecko zje ile chce". problem w tym, że moja córka nie reguluje sobie sama uczucia sytości i głodu. problem z jedzeniem, a raczej niejedzeniem był od zawsze. Mleko tylko z butelki, po porodzie dwa tyg w szpitalu, bo Mała traci na wadze i zasypia przy jedzeniu, sonda żołądkowa, obowiązkowe ważenie raz na tydzień do końca 3go miesiąca..to tylko część, nie chcę opisywać koszmaru przez który przeszliśmy. Karmienie łyżeczką poszło gładko do póki nie próbowałam podawać czegoś niepapkowatego. Od wtedy zaczął się bunt pokarmów stałych i trwa do dziś. Obecnie mamy 2 problemy:
1. z gryzieniem (przejdą jedynie miękkie rzeczy jak pulpet w sosie albo rozgotowane kawałeczki marchewki, kawałki chleba i makaron. Resztę przetrzymuje w buzi, chociaż mnie się wydaje, że jest miękkie, np. ryby. Okazało się, że ma skrócone wędzidełko, a w tym wieku już się go nie podcina.)
2. z jedzeniem bez odwracania uwagi od jedzenia, wg zasady: rodzic decyduje co, a dziecko ile zje.

Chodzimy do logopedy, bo córka do tej pory (prawie 19 miesięcy) nie umie gryźć,
Niestety porady logopedy nie działają w naszym domu, stąd pytanie czy któraś z Was również ma za sobą wizyty u logopedy lub naukę prawidłowego jedzenia i jak u Was to przebiegało?
Nasze wytyczne:
5 posiłków dziennie,
3 do syta w formie papki,
2 - trening gryzienia, gdzie zjada ile chce.
Podczas 3 papkowatych najpierw córka zjada ile chce (najczęściej karmiona przeze mnie, chyba że wyjątkowo garnie się do trzymania łyżki) potem zabawiam ją, podaję jej książeczki lub rozmawiam z nią, zagaduję i zjada. Podczas 2 pozostałych kładę przed nią talerzyk z rzeczami do wyboru, żeby sama jadła ile chce. Są rzeczy które lubi, czyli np.parę świderków czy pestki dyni a do tego owoce i kanapka. Zjada to co lubi, np.3 świderki lub 2 nerkowce i koniec. Nie tknie żadnego owocu, banan przejdzie jeśli się ją zagada. Chleb - kilka gryzów, a resztę rozwala. Jeśli na deser nie dostanie rzeczy które lubi, nie zjada nic. Bierze do buzi i wypluwa lub w ogóle nie je. Nawet jeśli poprzedni posiłek był 3-4h temu. Logopeda twierdzi, że dziecko nauczy się samo jeść ile chce i gryźć, kiedy damy mu święty spokój, ale jak widać, tak się nie dzieje. Kiedy robi się głodna, zaczyna się marudzenie lub od razu wrzask o wszystko i wtedy tym bardziej nie chce jeść z własnej woli. ostatnio zaczęły się problemy w nocy, Mała popłakuje często, raz daliśmy jej mleko i przeszło, więc widać, że chodzi o jedzenie, ale nie chcemy wrócić do nocnych karmień w tym wieku.
Co robimy nie tak? Dziecko ma decydować ile chce zjeść, więc jej na to pozwalamy podczas tych 2 posiłków. Jeśli podczas śniadania, papkowatej zupy lub kolacji widzę, że ewidentnie nie chce jeść, odpuszczam i nie zabawiam dalej. Staramy się, aby atmosfera podczas posiłków była przyjazna, nie karzemy, nie krytykujemy. Rozumiem, że dziecko ma mały żołądek, więc nie pcham niewiadomo jakich ilości na talerz. próbuję się z nią po ludzku dogadać w kwestii jedzenia, ale nie idzie, Nie i koniec. Zabawiana zje, a jeśli nie ma nic do odwrócenia jej uwagi od jedzenia, zaczyna się wykręcanie, wstawanie z krzesełka, Bóg wie co jeszcze.
Tak strasznie zazdroszczę rodzinom, w których dzieci same sięgają po jedzenie, posiłki są bez stresu, bo przecież każdy zje na ile ma ochotę.. Wokół nas w rodzinie i wśród znajomych są same dzieci, które pożerają jedzenie wzrokiem. Biegają po domu z 5tym bananem albo same machają łyżką i widelcem w wieku roku oblizując się po każdym kęsie..
Jestem w drugiej ciąży i czuję, że jeśli drugie dziecko też będzie takim niejadkiem to szpital psychiatryczny mnie szybko powita:/ próbuję z całych sił wyluzować i nie denerwować się w środku kiedy wyrzucam kolejny raz jedzenie i patrzę, jak córka bawi się jedzeniem 30 minut i nic nie bierze do buzi, ale po prostu się nie da...
 
reklama
A badałaś córkę pod kątem zaburzeń SI?

Jak ja pamiętam, to moje dzieci też niewiele jadły w tym wieku. Myślę, że tok myślenia logopedy nie jest zły. Z tymże ja bym poszukała neurologopedy - bo on dodatkowo oceni napięcia mięśniowe.
 
Poszukaj bardzo dobrego neurologopedy i skonsultuj dla pewności, dodatkowo pomyśl o diagnozie si w zakresie równowagi i czucia głębokiego, problemy w tym zakresie mogą zaburzyć odczuwanie głodu.
Nie czuj się winna, to się zdarza, w okolicach 1.5 roku niechęć do jedzenia jest zupełną normą, czasem trwa to dłużej, czasem trzeba nad tym pracować, a czasem przechodzi.
Jesteś dobrą mamą, starasz się, widać, że zależy Ci na dziecku i się o nie troszczysz , skup się też na zredukowaniu swojego stresu, poczucia winy i ciśnienia na jedzenie, dziecko baaaardzo czuje i chłonie twoje emocje.
I piszę Ci to z pozycji mamy 6 latki, która jest skrajnie wybiórcza pokarmowo i od pewnego czasu już, po wypróbowaniu samodzielnie wszystkiego, pracujemy z terapeutą co też jeszcze nie daje wielkich efektów, ale widzę, że już pomaga.
Mogę polecić na Youtube filmiki Krebs ale dla Was to chyba na tym etapie jednak za dużo, bo nie jest tak źle ;)
 
A dlaczego podczas 3 posiłków nie pozwalasz dziecku decydować czy już się najadło?
Dlaczego nie dacie w nocy jeść, skoro jest głodna?
Dwa - wędzidełko można podciąć ZAWSZE. Zwłaszcza jeśli jest potrzeba. To nie guma w majtkach, samo się nie rozciągnie.
Na Twoim miejscu udałabym się na konsultację do dobrego neurologopedy. Podcięcie plus masaże/ćwiczenia jeśli w obrębie buzi są jakieś zaburzenia si/ napięcia i powinno pójść.
 
U terapeuty si byliśmy 9 miesięcy temu, ponoć w porzadku.. to właśnie neurologopeda skierował nas do logopedy. On też oprócz skróconego wedzidelka nic nie znalazł.
Wszyscy lekarze do tej pory proponowali przegłodzić córkę, z tym, że tak jak pisałam, jak jest głodna też nie chce jeść.. marudzi coraz bardziej i zakrywa buzię rękami..i jak tu kształtować zdrowe nawyki, uczyć samodzielnego jedzenia itp? Mam wrażenie że im większą jej daję swobodę w jedzeniu, tym mniej zjada i bardziej grymasi przy posiłkach:/
 
A dlaczego podczas 3 posiłków nie pozwalasz dziecku decydować czy już się najadło?
Dlaczego nie dacie w nocy jeść, skoro jest głodna?
Dwa - wędzidełko można podciąć ZAWSZE. Zwłaszcza jeśli jest potrzeba. To nie guma w majtkach, samo się nie rozciągnie.
Na Twoim miejscu udałabym się na konsultację do dobrego neurologopedy. Podcięcie plus masaże/ćwiczenia jeśli w obrębie buzi są jakieś zaburzenia si/ napięcia i powinno pójść.
Uważam że
A dlaczego podczas 3 posiłków nie pozwalasz dziecku decydować czy już się najadło?
Dlaczego nie dacie w nocy jeść, skoro jest głodna?
Dwa - wędzidełko można podciąć ZAWSZE. Zwłaszcza jeśli jest potrzeba. To nie guma w majtkach, samo się nie rozciągnie.
Na Twoim miejscu udałabym się na konsultację do dobrego neurologopedy. Podcięcie plus masaże/ćwiczenia jeśli w obrębie buzi są jakieś zaburzenia si/ napięcia i powinno pójść.
Kurcze..wychodzę z założenia, ze w tym wieku niezdrowe jest jedzenie w nocy. Raz zęby, dwa nawyki..
Przez 2 miesiące pozwalałam jej jeść cały dzień ile chce. Waga trochę spadła, zaczęła bardzo chorować w żłobku, a apetyt nie rósł. 10 łyżek zupy z czasem zessło na 5, potem 2..i noe mogłam już na to patrzeć, wróciłam do książeczek przy jedzeniu
 
Ja bym rzuciła na luz i dokarmiała przy zabawkach. A dokarmianie w nocy 1,5 rocznego dziecka jest jak najbardziej normalne i 1,5 roczne dziecko nie jest na to zbyt duże.
 
Cześć,
wiem, że może zaczynam kolejny nudny wątek o jedzeniu i rodzice, którzy nie mają z nim problemu pomyślą "znowu..po prostu wyluzuj a dziecko zje ile chce". problem w tym, że moja córka nie reguluje sobie sama uczucia sytości i głodu. problem z jedzeniem, a raczej niejedzeniem był od zawsze. Mleko tylko z butelki, po porodzie dwa tyg w szpitalu, bo Mała traci na wadze i zasypia przy jedzeniu, sonda żołądkowa, obowiązkowe ważenie raz na tydzień do końca 3go miesiąca..to tylko część, nie chcę opisywać koszmaru przez który przeszliśmy. Karmienie łyżeczką poszło gładko do póki nie próbowałam podawać czegoś niepapkowatego. Od wtedy zaczął się bunt pokarmów stałych i trwa do dziś. Obecnie mamy 2 problemy:
1. z gryzieniem (przejdą jedynie miękkie rzeczy jak pulpet w sosie albo rozgotowane kawałeczki marchewki, kawałki chleba i makaron. Resztę przetrzymuje w buzi, chociaż mnie się wydaje, że jest miękkie, np. ryby. Okazało się, że ma skrócone wędzidełko, a w tym wieku już się go nie podcina.)
2. z jedzeniem bez odwracania uwagi od jedzenia, wg zasady: rodzic decyduje co, a dziecko ile zje.

Chodzimy do logopedy, bo córka do tej pory (prawie 19 miesięcy) nie umie gryźć,
Niestety porady logopedy nie działają w naszym domu, stąd pytanie czy któraś z Was również ma za sobą wizyty u logopedy lub naukę prawidłowego jedzenia i jak u Was to przebiegało?
Nasze wytyczne:
5 posiłków dziennie,
3 do syta w formie papki,
2 - trening gryzienia, gdzie zjada ile chce.
Podczas 3 papkowatych najpierw córka zjada ile chce (najczęściej karmiona przeze mnie, chyba że wyjątkowo garnie się do trzymania łyżki) potem zabawiam ją, podaję jej książeczki lub rozmawiam z nią, zagaduję i zjada. Podczas 2 pozostałych kładę przed nią talerzyk z rzeczami do wyboru, żeby sama jadła ile chce. Są rzeczy które lubi, czyli np.parę świderków czy pestki dyni a do tego owoce i kanapka. Zjada to co lubi, np.3 świderki lub 2 nerkowce i koniec. Nie tknie żadnego owocu, banan przejdzie jeśli się ją zagada. Chleb - kilka gryzów, a resztę rozwala. Jeśli na deser nie dostanie rzeczy które lubi, nie zjada nic. Bierze do buzi i wypluwa lub w ogóle nie je. Nawet jeśli poprzedni posiłek był 3-4h temu. Logopeda twierdzi, że dziecko nauczy się samo jeść ile chce i gryźć, kiedy damy mu święty spokój, ale jak widać, tak się nie dzieje. Kiedy robi się głodna, zaczyna się marudzenie lub od razu wrzask o wszystko i wtedy tym bardziej nie chce jeść z własnej woli. ostatnio zaczęły się problemy w nocy, Mała popłakuje często, raz daliśmy jej mleko i przeszło, więc widać, że chodzi o jedzenie, ale nie chcemy wrócić do nocnych karmień w tym wieku.
Co robimy nie tak? Dziecko ma decydować ile chce zjeść, więc jej na to pozwalamy podczas tych 2 posiłków. Jeśli podczas śniadania, papkowatej zupy lub kolacji widzę, że ewidentnie nie chce jeść, odpuszczam i nie zabawiam dalej. Staramy się, aby atmosfera podczas posiłków była przyjazna, nie karzemy, nie krytykujemy. Rozumiem, że dziecko ma mały żołądek, więc nie pcham niewiadomo jakich ilości na talerz. próbuję się z nią po ludzku dogadać w kwestii jedzenia, ale nie idzie, Nie i koniec. Zabawiana zje, a jeśli nie ma nic do odwrócenia jej uwagi od jedzenia, zaczyna się wykręcanie, wstawanie z krzesełka, Bóg wie co jeszcze.
Tak strasznie zazdroszczę rodzinom, w których dzieci same sięgają po jedzenie, posiłki są bez stresu, bo przecież każdy zje na ile ma ochotę.. Wokół nas w rodzinie i wśród znajomych są same dzieci, które pożerają jedzenie wzrokiem. Biegają po domu z 5tym bananem albo same machają łyżką i widelcem w wieku roku oblizując się po każdym kęsie..
Jestem w drugiej ciąży i czuję, że jeśli drugie dziecko też będzie takim niejadkiem to szpital psychiatryczny mnie szybko powita:/ próbuję z całych sił wyluzować i nie denerwować się w środku kiedy wyrzucam kolejny raz jedzenie i patrzę, jak córka bawi się jedzeniem 30 minut i nic nie bierze do buzi, ale po prostu się nie da...

Wielu lekarzy powie ci o zaburzeniach karmienia. Natomiast ja bym szukała przyczyny takiego stanu rzeczy. Moje pierwsze pytanie dlaczego pozwoliłam zasondowac dziecko? Lekarzom łatwo jest wcisnąć rurkę i tuczyć zamiast poszukać co naprawdę dolega. Pisze tak, bo mojej córce nawet stomię chcieli założyć. I tylko dlatego, że im nie pozwoliłam ona wciąż je samodzielnie. Samodzielnie to znaczy karmiona. A ma 17 miesięcy. Mój syn ma 2,5 roku i dopiero samodzielnie zjada co któryś posiłek. Książki, tabelki, wytyczne...nie, u nas to się nie sprawdza. A dodam, że problem nie leżał w tym, że dziecko nie chciało jeść, tylko jak się okazało po długiej walce z lekarzami, że blokowała się kałem pomimo wypróżniania do tego stopnia, że poszerzyło się jelito. Do tego częste przerostu flory bakteryjnej, więc ja nie podaje dzieciom probiotyków, uczulenia na pokarmy itp. A lekarze swoimi praktykami doprowadzili ja do jadłowstrętu.
Poszukaj neurologopedy, takiego, który zajmuje się wcześniakami, bo oni mają rozległą wiedzę dotyczącą problemów z karmieniem. Do tego terapeuta SI, ale taki, który też zajmuje się małymi dziećmi, najlepiej wcześniakami. Wędzidełko jak trzeba, to można podciąć w każdej chwili. Sprawdź tylko, czy rzeczywiście trzeba. Warto zrobić dziecku pasarz tylko calkowity by zobaczyć jak się przemieszcza treść pokarmowa czy nie ma tu gdzieś medycznych trudności. Trzeba sprawdzić pH metrie i sprawdzić, czy nie ma kłopotów z refluksem. Wtedy dziecko stroni od owoców, pokarmów kwaśnych, podnoszacych kwasy żołądkowe, może ulewac. Może wymiotować. Możesz słyszec, ze ciągle coś przełyka jakby mu się cofało. Może jest przerost flory bakteryjnej, nieładny zapach z ust, brzydko pachnące kupy. Niestety ciężko o badanie, bo dziecko za małe. To zadanie dla gastrologa, dobrego, wręcz wybitnego. Mało takich, którzy dziecka książkowo nie potraktują i znów nie założą sondy, bo przecież mało waży. I nie daj sobie w ciemno, bez badań leków wciskać typu debridat czy gastrotus, czy kolejny probiotyk, bo one mogą szkodzic. Najpierw diagnostyka, potem leki. Warto, by alergolog zobaczył dziecko. Już na tym etapie można wyłapać alergię przez testy, czy metodą prowokacji.

A teraz kilka słów do ciebie.
Masz fiksacje na punkcie wagi dziecka. Na myśl o karmieniu spinasz się jesteś nerwowa, a wręcz dostajesz delirki.

O D P U Ś Ć ! ! !

To słowo nie oznacza, że się przestajesz przejmować, ale, że zmieniasz podejście do jedzenia i karmienia. 1,5 roczne dziecko jest malutkie. Jeśli zrezygnowałas z nocnego karmienia możesz, ale nie musisz do niego wracać. Moja dziewczynka dwa razy dostaje w nocy butle a ma 17 miesięcy. Zdrowe nawyki żywienia... Będziesz je budować, jak twoje dziecko zacznie normalnie jeść. Teraz po prostu JECIE. To co ważne jecie to, co jej smakuje jednocześnie dodając poszczególne nowe rzeczy. Jesteś w trudnym okresie, ponieważ 1,5 roku to w sposób naturalny czas wybiórczego jedzenia. To, co dziecko do tej pory normalnie jadło, teraz nie je. Nagle zjada tylko określony kolor, wszystko osobno a nie makaron z sosem itp. to w późniejszym czasie minie, po 2 roku. Tylko wy musicie przeżyć. To też czas, kiedy dziecko uczy się żuć, ale dobrze jeszcze tego nie robi. Dla porównania syn zjadał jednego góra 2 placki bardzo miękkie. W wieku 2 lat zjadał cały talerz.
Nie wymagaj zbyt dużo od tak małego dziecka i przede wszystkim nie porównuj z innymi. Moje dzieci nie jadają bananów no chyba, że w plackach. Przy refluksie to niewskazane, podobnie jak jabłka, wszelkie surowe i kwaśne owoce oraz warzywa. Powodują podnoszenie się kwasów zoladkowych co prowadzi do niejedzenia. Mówią, że dziecko zajada refluks. Moje nie jedzą.
To, co podajesz dziecku ma ogromne znaczenie. Skoro dajesz dziecku jedzenie, to rozumiem, że sama gotujesz. Wtedy zupa jest treściwa (dużo warzyw, prawdziwy wywar, zioła, ziemniaki, mięso ugotowane - pieczone - grillowane osobno i dodane do zupy) a nie marchewka zaprawiona jakąś skrobia. Spróbuj tego, co dziecku dajesz. Skoro tobie nie smakuje, to czemu ono ma to jesc? Wiem, że wygodniej dać sloiczek i od czasu do czasu owszem, ale ogólnie polecam samodzielne gotowanie bardziej zbilansowanych pokarmów, czyli bardziej kalorycznych w waszym wydaniu. By dziecko mogło jeść mało i rzadko musi jeść kalorycznie. Sprawdza się butla kaszy, sinlac najlepiej ten bez cukru, można go dodawać do mleka, do wody, do zupy, do kaszy itp. Jak nie ma nietolerancji mleka to infantrini. Do zupy można dodać awokado, robić kaszę jaglaną z warzywami lub gotowanymi owocami. Próbuj ja karmić tym, co sama jesz. Może masz zupę, to zmiksuj i dodaj do niej awokado, jakieś mięsko. Może masz mięsożerne dziecko jak ja, bez mięsa nie podchodź. Wszelka zupę zje tylko z czymś (szynka, kurczak, królik, czasem parówka). Zaś drugie zupy nie ruszy jak było w okolicy mięsa [emoji6]. Ziemniaki możesz zmiksować z sosem lub zupa, by można było zjeść. Polecam blender, ale dobry. Szybko i łatwo zrobisz jedzenie. Najlepiej jak dziecko nie dostaje słodyczy, a posiłki też nie są za słodkie. Pamiętaj, że ogórek, cukinią i dynia są śuper dodatkami, tylko malokalorycznymi. Osobiście nie polecam fantomaltu jako dodatku dla wzbogacenia kalorii. Bo dziecko zje, ale szybko głodne znowu może nie być. Nie wiem, co jeszcze. Szukaj nowości. Jak coś jej posmakuje będzie jadła.
Uwierz mi, ale dziecko czuje presję karmienia. Jeśli po kilku łyżkach nie chce jeść, to nie oznacza, że jest niejadkiem, tylko coś w tym jedzeniu nie gra i trzeba być detektywem i szukać.
Moje dzieci mało jedzą. Wagę do dziś kontroluje. Ale pięknie się rozwijają i nie, nie są niejadkami. Tylko mają duże problemy gastryczne, z którymi lekarze sobie nie radzą. Najczęściej słyszę sonda, albo wyrośnie. Ale wolę by dziecko powoli się rozjadało niż dostało sondę i się rozleniwiło. No chyba, że medycznie nie ma już innego wyjścia, a nie jako "najprostsze" rozwiązanie. Bo lekarz da ci rurę, ale to ty masz potem problemy z dzieckiem, a nie oni. Może waga się zgadza, ale często właśnie dziecko nie je samodzielnie. Bo i skąd ma mieć takie umiejętności jak mu wszystko do żołądka wlewają.
Niestety temat diety, to temat rzeka i to, co sprawdza się u mnie, u ciebie może nie działać. Szukaj... I nie przestawaj szukać. Usiądź, popłacz, a potem znów spinaj pośladki, cyc do przodu i szukaj rozwiązań, które sprawdzą się u ciebie.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Destno, dziękuję za długi post i rady:) większośc z nich wcieliłamw życie, gdy córka miała 9 miesięcy. Mniej więcej od tamtej pory nie jada słoików i zasmakowała w naszych zupach, z czasem doszły drugie dania. gotujemy w domu, więc i my i dziecko jemy codziennie dwudaniowy świeży obiad. ogólnie jakościowo nie byłoby tak źle, tylko to wszystko jest, jakby wbrew jej woli, przy zabawie, a nie świadomie. Nie wciskam jej na siłę jedzenia do buzi, ale nie widzę chęci do samodzielnego jedzenia lub zainteresowania się jedzeniem dłużej niż na 3 łyżeczki. Dla niej jedzenie to przykry obowiązek i mimo wycieczek do sklepów spożywczych, wspólnym gotowaniom i wspólnemu jedzeniu nie udało się tego zmienić. jak pozwalam jej jeść ile chce bez zabawek przy stole, to nie je prawie nic.

Przykładowy jadłospis:
śniadanie - kaszka Organic lub owsianka blendowana z orzechami, nasionami chia i goi, kawałek owoca świeżego lub suszonego, ciutke masła

2gie sniadanie - w żłobku kanapka (zjada ponoć 1/3 jednej) lub w domu w weekendy zupa miksowana (warzywa na wywarze mięsnym, mały kawałek mięsa lub jajko, ziemniaki lub osobo niemiksowany makaron/ryż)

obiad - po przyjściu ze złobka zaczynamy od 2go dania, żeby na głodnego miała szansę więcej pogryźć, najczęściej mięso w formie pulpeta duszonego, warzywem i kasza/ziemniak lub spaghetti, gołąbek, pierogi, ryba w sosie, ale z tym ciężko, kopytka w sosie warzywnym. tego obiadu własnie, jeśli składnikiem nie jest makaron lub sos z mięsa mielonego zjada mikroskopijne ilości, potem w ciągu tygodnia dostaje zupę opisaną wcześniej

podwieczorek - talerz różności, owoce pokrojone w kostkę lub paski, kawałki kanapeczki kolorowej lub jakiś placuszek owocowy, kisiel (również malutko ale tu chodzi mi nie o ilość a o jej chęci i trening gryzienia)

kolacja - serek naturalny lub butla mleka pita słomką lub pomału z kubeczka jeśli się księżniczce zachce w tej formie, czasami mleko z kakao i płatkami kukurydzianymi

Nie podjada między posiłkami, sporadycznie w parku zdarza jej się zjeść kilka paluszków juniorków lub ziarenka, które uwielbia (dynia, słonecznik, nasiona Goi, poćwiartowane orzechy nerkowca).
Słodyczy nie dostaje i nawet kiedy jesteśmy u rodziny i jemy coś słodkiego na deser jak ciasto czy lody, córka spróbuje i nie chce więcej. Pije wodę źródlaną i kompot do obiadu.
Tak, wiem, że jestem zafiksowana na punkcie jej jedzenia, tak było od pierwszych chwil jej życia kiedy tak bardzo się bałam, że mały noworodek (2800) się zagłodzi zasypiając przy butelce. Waga spadała dalej po tygodniu od narodzin dlatego lekarze namówili mnie na sondę, a ja głupia uwierzyłam, że to szybki sposób na wyjście do domu i koniec problemów.
To wszystko jest błednym kołem, bo nie chcę jej zabawiać przy stole do 7 czy 8 roku życia, chcę, żeby po prostu nauczyła się normalnie jeść jak inne dzieci, a żeby nie odbiło się to na jej zdrowiu i rozwoju..:(
 
Do góry