u nas skóra się zdecydowanie poprawiła gdy odstawiłam Maksa od piersi i jest na pepti Dalej stosujemy też serie Oillan i maść witaminową robioną. Co jakiś czas te rany w zgięciach i pod szyjką się robią ale alergolog mówiła, że tak będzie, ta skóra ma tendencje do macerowcenia i łatwo o stan zapalny :/ ale na gorsze stany mam krem z lekiem.
reklama
A ja mam juz dosc tej calej walki z sucha skora Laury. Juz bylo lepiej i znow te suche plamy sa bardziej czerwone i jakby poprzesuwane. Tzn nachodza na miejsce, w ktorym byly poprzednio i na nowe miejsce. Az mi sie plakac chce. Wedlug lekarzy to bardzo czeste u malych dzieci i mam sie nie przejmowac, ze kiedys zniknie
Hausfrau
Fanka BB :)
mb_1 nam też wszyscy lekarze mówią, że to normalne i że minie... poza pielęgnacją trzeba nam chyba poczekać do wiosny kiedy cieńsze ubrania i skóra będzie łatwiej oddychać.
Hausfrau to jest bardzo ciekawe, bo jak bylam u lekarza w Polsce, to od razu stwierdzil, ze to alergia, a w Austrii nie uznaja alergii u dzieci karmionych piersia. W Polsce lekarz mowil, ze takie poglady maja wlasnie austriacy i niemcy. Ciekawa jestem gdzie jest prawda. A na wiosne czekamy z utesknieniem, bo rzeczywiscie jak bylo niedawno cieplej, to skora malej wygladala o niebo lepiej
a ja sie trochu wkurzyłam, wczesniiej wam pisałam ze po physiogelu z ciałka wsio zeszło tylko na buzi/polikach zostało...no i po trzech dniach stosowania zbledło ładnie a potem zaczeło sie na nowo czerwienic i uaktywniac...brrr dzis juz nie smarowałam tym kremem tylko zapodałam parafine ciekłą i jest lepiej...jeszcze tak pare dni postosuje i zobaczymy.
magi spróboj kremem sofeo on zawiera parafinę i phantenol 5% kopsztuje jedynie 10 zł u nas pomaga na gdy jakies plamki wyskakują , jest też płyn do kąpieli tej samej firmy jak Wiktor był malutki i miał suchą skórkę żadne emolianty nie pomagały więc zaczęłam go kąpać w tym sofeo i po tyg. widoczna duża poprawa skóry była nie łuszczył się tak
Hausfrau
Fanka BB :)
Wklejam post jaki wpisałam na głównym bo nie mam siły jeszcze raz pisać:
Byłam dzisiaj u dermatologa z Maxem... i myślałam, że zwariuję!!!!!!!!!!!
Najpierw okazało się, że do windy prowadzą... schody (!!!) bez możliwości wjazdu wózkiem (nie komentuję już faktu, że niby Niemcy ale do większości sklepów, aptek i innych instytucji nie ma wjazdów dla wózków ani dziecięcych ani dla wózków osób upośledzonych).
Dobra, wtaszczyłam ten mój półtonowy wózek na półpiętro, otwieram windę a ona 0,5m na 0,5m (!!!) - najlepsze jest to, że rano dzwniłam jeszcze do tej przychodni żeby spytać, czy winda mieści wózek dziecięcy.... ludzie, co za świat
Wcisnęłam jakoś ten wózek i sama musiałam się na nim POŁOŻYĆ, żeby w ogóle się zmieścić w tej klitce.
No dobra.
Wchodzę do tej przychodni a tam oczywiście miliony ludzi a gorąco... chyba ze 30 stopni tam było zanim rozebrałam Maxa on oczywiście już spocony i cały czerwony. Pięknie, pomyślałam, teraz lekarz na pewno stwierdzi u niego AZS bo takie plamy od gorąca to Maxowi schodzą dopiero po ładnej chwili.
No i czekam z tym moim czerwonym dzieckiem na wizytę u lekarza.
Czekam, czekam... w końcu woła mnie jakaś babka. Ja nie wiem gdzie mam iść bo babka zaraz znika. Pytam innej babki a ona, że mam iść do drugiej poczekalni bliżej gabinetów - słuchajcie, myslałam, że w wariatkowie jestem!!!!
Przechodząc do senda: wizyta trwała 5 minut:
Lekarz: Ok, OD KIEDY?
Ja: Od listopada.
Lekarz: Czy w rodzinie były takie przypadki?
Ja: Czy liczy się nietolerancja laktozy?
Lekarz: Nie.
Ja: W takim razie nie.
Lekarz: Gdzie są plamy?
Ja: Wszędzie.
Lekarz: Prosze pokazać.
Rozbieram Maxa, lekarz rzuca okiem. Lekarz wraca za biurko i zaczyna coś mówić, ja jestem zajęta ubieraniem Maxa i nie dochodzi do mnie połowa jego gadki. W końcu siadam na doopie, Max nadal czerwony i spocony.
Lekarz: Mały ma AZS.
Ja: Ale on się nie drapie...??
Lekarz: Proszę Pani, on jeszcze nawet nie umie sobie do buzi ręki wsadzić a co dopiero podrapać ()
Ja: {rybka czyli zatkało mnie}
Lekarz: W tym wieku nie istnieja alergie więc to u niego niemożliwe. Prosze nie podawać mu dużej ilości cytrusów i pomidorów, no ale on i tak jeszcze należy do ligi-mini w jedzeniu, HAHAHA (lekarz smieje się z własnego niby-żartu). Prosze kupić tę maść i smarować trzy dni a nastapo poprawa. Chcę go zobaczyć jeszcze raz za 4 dni. No to ja się żegnam.
Ja: nadal rybka
Lekarz znika powiewając białym kitlem i tyle go widzieli.
Wychodzę z gabinetu, nie mam gdzie ubrać dziecka, Max zaczyna wyć bo jest zmęczony i zdycha z gorąca, spada mi kolczyk, sama jestem spocona jak szczur i nie mam pojęcia co właściwie przepisał mi lekarz, który na dobrą sprawę nie ma zielonego pojęcia o Maxie i przebiegu całej historii.
W ptece mówią mi, że to odpowiednik kortyzonu a tego nie mam zamiaru używać aż do wiosny i aż nie będzie absolutnie innego wyjścia.
Nie zrobiłam u tego gostka ani kolejnego terminu, ani nie kupiłam maści... olewam takich "specjalistów".
Byłam dzisiaj u dermatologa z Maxem... i myślałam, że zwariuję!!!!!!!!!!!
Najpierw okazało się, że do windy prowadzą... schody (!!!) bez możliwości wjazdu wózkiem (nie komentuję już faktu, że niby Niemcy ale do większości sklepów, aptek i innych instytucji nie ma wjazdów dla wózków ani dziecięcych ani dla wózków osób upośledzonych).
Dobra, wtaszczyłam ten mój półtonowy wózek na półpiętro, otwieram windę a ona 0,5m na 0,5m (!!!) - najlepsze jest to, że rano dzwniłam jeszcze do tej przychodni żeby spytać, czy winda mieści wózek dziecięcy.... ludzie, co za świat
Wcisnęłam jakoś ten wózek i sama musiałam się na nim POŁOŻYĆ, żeby w ogóle się zmieścić w tej klitce.
No dobra.
Wchodzę do tej przychodni a tam oczywiście miliony ludzi a gorąco... chyba ze 30 stopni tam było zanim rozebrałam Maxa on oczywiście już spocony i cały czerwony. Pięknie, pomyślałam, teraz lekarz na pewno stwierdzi u niego AZS bo takie plamy od gorąca to Maxowi schodzą dopiero po ładnej chwili.
No i czekam z tym moim czerwonym dzieckiem na wizytę u lekarza.
Czekam, czekam... w końcu woła mnie jakaś babka. Ja nie wiem gdzie mam iść bo babka zaraz znika. Pytam innej babki a ona, że mam iść do drugiej poczekalni bliżej gabinetów - słuchajcie, myslałam, że w wariatkowie jestem!!!!
Przechodząc do senda: wizyta trwała 5 minut:
Lekarz: Ok, OD KIEDY?
Ja: Od listopada.
Lekarz: Czy w rodzinie były takie przypadki?
Ja: Czy liczy się nietolerancja laktozy?
Lekarz: Nie.
Ja: W takim razie nie.
Lekarz: Gdzie są plamy?
Ja: Wszędzie.
Lekarz: Prosze pokazać.
Rozbieram Maxa, lekarz rzuca okiem. Lekarz wraca za biurko i zaczyna coś mówić, ja jestem zajęta ubieraniem Maxa i nie dochodzi do mnie połowa jego gadki. W końcu siadam na doopie, Max nadal czerwony i spocony.
Lekarz: Mały ma AZS.
Ja: Ale on się nie drapie...??
Lekarz: Proszę Pani, on jeszcze nawet nie umie sobie do buzi ręki wsadzić a co dopiero podrapać ()
Ja: {rybka czyli zatkało mnie}
Lekarz: W tym wieku nie istnieja alergie więc to u niego niemożliwe. Prosze nie podawać mu dużej ilości cytrusów i pomidorów, no ale on i tak jeszcze należy do ligi-mini w jedzeniu, HAHAHA (lekarz smieje się z własnego niby-żartu). Prosze kupić tę maść i smarować trzy dni a nastapo poprawa. Chcę go zobaczyć jeszcze raz za 4 dni. No to ja się żegnam.
Ja: nadal rybka
Lekarz znika powiewając białym kitlem i tyle go widzieli.
Wychodzę z gabinetu, nie mam gdzie ubrać dziecka, Max zaczyna wyć bo jest zmęczony i zdycha z gorąca, spada mi kolczyk, sama jestem spocona jak szczur i nie mam pojęcia co właściwie przepisał mi lekarz, który na dobrą sprawę nie ma zielonego pojęcia o Maxie i przebiegu całej historii.
W ptece mówią mi, że to odpowiednik kortyzonu a tego nie mam zamiaru używać aż do wiosny i aż nie będzie absolutnie innego wyjścia.
Nie zrobiłam u tego gostka ani kolejnego terminu, ani nie kupiłam maści... olewam takich "specjalistów".
Ksiulka gdzie kupujesz to cos w drogerii czy aptece?
Hausfrau współczuje..no to dupa zbita dalej...kurde i co teraz zrobisz? inny "specjalista"?
Ja jak byłam u mojej alergolog to spedziłam u niej 50min i frania mi wymacała całego, zbadała oblukała tymi swiatełkami co to sie wsadz w dziurki i zawzyła...a ile nagadała sie o wszystki włacznie z tym co nie dotyczyło azs to tylko załuje ze nie nagrałam na dyktafon bo duzo cennych rad było a ja juz nic prawie nie pamietam bo dla mnie wsio to nowosc.
Hausfrau współczuje..no to dupa zbita dalej...kurde i co teraz zrobisz? inny "specjalista"?
Ja jak byłam u mojej alergolog to spedziłam u niej 50min i frania mi wymacała całego, zbadała oblukała tymi swiatełkami co to sie wsadz w dziurki i zawzyła...a ile nagadała sie o wszystki włacznie z tym co nie dotyczyło azs to tylko załuje ze nie nagrałam na dyktafon bo duzo cennych rad było a ja juz nic prawie nie pamietam bo dla mnie wsio to nowosc.
Ostatnia edycja:
Hausfrau
Fanka BB :)
magi78 no to przynajmniej trafiłaś na jakąś sensowną lekarkę. A ja mam jeszcze dwa terminy zaklepane, jeden i innego dermatologa (marzec) a inny w klinice dziecięcej (kwiecień).
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 18
- Wyświetleń
- 6 tys
- Odpowiedzi
- 3
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 19
- Wyświetleń
- 14 tys
- Odpowiedzi
- 88
- Wyświetleń
- 38 tys
- Odpowiedzi
- 247
- Wyświetleń
- 17 tys
Podziel się: