Witajcie drogie Mamy! Mam wielki problem z ktorym sobie nie radzę, a mianowicie. Jestem młodą mama, nie mam nawet 30stki wiec teoretycznie mam wielki zapas energii (teoretycznie) niestety mam pewien problem. Mianowicie -emocje, moje emocje.
Nie radzę sobie z nimi. Moje dwie starsze córki w listopadzie kończą 6 i 4 lata, mała z kolei miesięcy temu skończyła roczek.
Nie mam cierpliwości do dzieci, przechodzę teraz bardzo ciężki okres w związku z prawdopodobna strata ciąży, co w żaden sposób mnie nie tłumaczy. Pracuje już na pół etatu (na całym nie ogarnialam) mam cudownego partnera który gdy może, to mi pomaga, niestety większość czasu spędza w pracy (ok 10-12h dziennie poza niedziela )
Jestem bardzo surowa, moje dzieci wiedzą że nie to znaczy nie, nie posprzątają zabawek, biorę wór i wywylam. Ze sprzątaniem nie ma już problemu, generalnie się słuchają, ale dostaje szału gdy one piszczą gdy młoda po 2 godzinach walki usypia-dosłownie szału. Nie bije dzieci, nigdy nawet nie próbowałam ich uderzyć, ale niestety bardzo krzyczę, zdarza się nawet ze w złości używam inwektyw. Wszystkie znajome mówią mi ze to normalne, ale ja nie chce takiej "normalnosci" one się biją i krzyczą a ja zamiast coś z tym zrobić to wpadam w szał i dosłownie się drę.
Może temat banalny, ale mi nie daje spokoju. Bardzo chciała bym być dla nich bardziej wyrozumiała i chciała bym okazywać im więcej uczuć, ale czym bardziej chce tym mniej się udaje...
Powiedzcie mi, jak mogę poradzić sobie z emocjami (odrazu mowie ze na psychologa czasu to już kompletnie nie mam ). Wychowałam się w niezbyt dobrych warunkach, ale złych nawyków z domu raczej nie wynosze w domu się piło a rodzice walczyli między sobą nigdy nie wyzywali się na mnie, a mi właśnie wydaje się, że ja swoje emocje wyladowuje na dzieciach...
Nie radzę sobie z nimi. Moje dwie starsze córki w listopadzie kończą 6 i 4 lata, mała z kolei miesięcy temu skończyła roczek.
Nie mam cierpliwości do dzieci, przechodzę teraz bardzo ciężki okres w związku z prawdopodobna strata ciąży, co w żaden sposób mnie nie tłumaczy. Pracuje już na pół etatu (na całym nie ogarnialam) mam cudownego partnera który gdy może, to mi pomaga, niestety większość czasu spędza w pracy (ok 10-12h dziennie poza niedziela )
Jestem bardzo surowa, moje dzieci wiedzą że nie to znaczy nie, nie posprzątają zabawek, biorę wór i wywylam. Ze sprzątaniem nie ma już problemu, generalnie się słuchają, ale dostaje szału gdy one piszczą gdy młoda po 2 godzinach walki usypia-dosłownie szału. Nie bije dzieci, nigdy nawet nie próbowałam ich uderzyć, ale niestety bardzo krzyczę, zdarza się nawet ze w złości używam inwektyw. Wszystkie znajome mówią mi ze to normalne, ale ja nie chce takiej "normalnosci" one się biją i krzyczą a ja zamiast coś z tym zrobić to wpadam w szał i dosłownie się drę.
Może temat banalny, ale mi nie daje spokoju. Bardzo chciała bym być dla nich bardziej wyrozumiała i chciała bym okazywać im więcej uczuć, ale czym bardziej chce tym mniej się udaje...
Powiedzcie mi, jak mogę poradzić sobie z emocjami (odrazu mowie ze na psychologa czasu to już kompletnie nie mam ). Wychowałam się w niezbyt dobrych warunkach, ale złych nawyków z domu raczej nie wynosze w domu się piło a rodzice walczyli między sobą nigdy nie wyzywali się na mnie, a mi właśnie wydaje się, że ja swoje emocje wyladowuje na dzieciach...