Hej,
przychodzę z pewnym problemem, ponieważ juz nie wiem gdzie szukać pomocy.
Trzy miesiące temu urodziłam dziecko. Wszystko jest w porządku, synek zdrowy, ja czuję się świetnie, jedynie pojawił się problem, ze Maluch nie akceptuje męża. Gdy tylko bierze go na ręce, syn wpada w histerię, zapowietrza sie, robi się purpurowy. Staralam się w to tez nie ingerowac i pozwolic im uspokoić się we dwojke, jednak najczesciej jest to niewykonalne, mimo wielu dlugotrwalych prób.
Mąż po powrocie z pracy spędza z nim praktycznie caly czas, od początku zresztą opiekował się nim w takim samym stopniu jak ja, karmił, przewijał, usypiał, kąpał. Wieczorną rutynę również przeprowadza mąż.
Bardzo dlugo staralilismy się o dziecko, dlatego tym bardziej z trudem patrzy mi się jak mąż cierpi, gdy Maluch go tak odtrąca. Gdy potrzebuję gdzies wyjsc i zostają sami to 100% czasu to histeryczny placz.
Z jednej strony okej, to maluszek i moze bardziej potrzebuje mnie jako matko, ale z drugiej - to codzienna walka o akceptacje, bezsilność moja i męża, rezygnacja.
Szukalam odpowiedzi na roznych forach, u pediatrów… wszędzie odpowiedż „to minie”.
Powiedzcie proszę, czy to naprawdę minie? Może miałyście podobny problem i udalo się jakoś mu zaradzić?
Żadna z moich kolezanek nie miala takiego problemu, więc nawet nie mam kogo się doradzic.
przychodzę z pewnym problemem, ponieważ juz nie wiem gdzie szukać pomocy.
Trzy miesiące temu urodziłam dziecko. Wszystko jest w porządku, synek zdrowy, ja czuję się świetnie, jedynie pojawił się problem, ze Maluch nie akceptuje męża. Gdy tylko bierze go na ręce, syn wpada w histerię, zapowietrza sie, robi się purpurowy. Staralam się w to tez nie ingerowac i pozwolic im uspokoić się we dwojke, jednak najczesciej jest to niewykonalne, mimo wielu dlugotrwalych prób.
Mąż po powrocie z pracy spędza z nim praktycznie caly czas, od początku zresztą opiekował się nim w takim samym stopniu jak ja, karmił, przewijał, usypiał, kąpał. Wieczorną rutynę również przeprowadza mąż.
Bardzo dlugo staralilismy się o dziecko, dlatego tym bardziej z trudem patrzy mi się jak mąż cierpi, gdy Maluch go tak odtrąca. Gdy potrzebuję gdzies wyjsc i zostają sami to 100% czasu to histeryczny placz.
Z jednej strony okej, to maluszek i moze bardziej potrzebuje mnie jako matko, ale z drugiej - to codzienna walka o akceptacje, bezsilność moja i męża, rezygnacja.
Szukalam odpowiedzi na roznych forach, u pediatrów… wszędzie odpowiedż „to minie”.
Powiedzcie proszę, czy to naprawdę minie? Może miałyście podobny problem i udalo się jakoś mu zaradzić?
Żadna z moich kolezanek nie miala takiego problemu, więc nawet nie mam kogo się doradzic.