reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Problem w szkole ( i nie tylko)

monia_poz

Mamuśka from hell ;)
Dołączył(a)
30 Wrzesień 2010
Postów
5
Z góry przepraszam jeśli napiszę chaotycznie i być może za długo , ale chciałabym jak najlepiej naświetlić problem jaki mamy z córką.
Moja córcia chodzi do III klasy , od zerówki jednak mamy problem z jedną z dziewczynek.Tzn w zerówce Julka bardzo ja polubiła i myślała ,że będą najlepszymi koleżankami itp. Mama koleżanki jednak zwróciła mi uwagę ,że mam z córka porozmawiać "bo tłamsi Patrycje , a Patrysia ma mieć dużo koleżanek a nie jedną). Porozmawiałyśmy i córcia doszła do wniosku ,że będzie się bawiła z innymi (co przyjęłam z ulgą , bo już wtedy nie przepadałam za Patrycją).
W pierwszej klasie miałyśmy trochę spokoju . Julka miała kilka koleżanek , z którymi regularnie spotykała się na podwórku i w szkole. Spokój jednak nie trwał długo , bo obydwie dziewczynki upodobały sobie jedną koleżankę. Dochodziło do tego ,że Patrycja zabraniała tej dziewczynce bawić sie z Julką , Julkę wyzywała i śmiała sie z niej. Nie interweniowałam , tłumaczyłam córce ,że kiedyś to sie odwróci przeciwko Pati. Nie pozwoliłam żeby przestała w siebie wierzyć , mówiłam ,że Patycja źle robi i jest niedobra , ale Julka nie powinna sie tym przejmować , bo ma wiele koleżanek i ma się z kim bawić. Druga klasa przyniosła zupełnie inną sytuację . Tamta dziewczynka była "zła" , bo nie pozwoliła Pati na to żeby nią rządziła. Patrycja potrafiła kłamac rodzicom , dziadkom , nauczycielce ,że jest szkalowana i poszturchiwana .Babcia Patrycji stale siedziała u nauczycielki skarżąc na "tą trzecią". W końcu jej mama nie wytrzymała tego ,że córka jest posądzana o różne rzeczy , których nie robiła i zrobiła "jazdę" mamie Patrycji , co oczywiście w odpowiedni sposób (czytaj przeinaczone) zostało przedstawione wychowawczyni przez babcię Pati. Na skutek tego dziewczynka musiała znosić różne dogadywania i uwagi ze strony pani. Patrycja natomiast "przyczepiła się" do mojej Julki. Całą druga klasę walczyłam o to żeby moje dziecko zrozumiało ,że Patrycja jest złą koleżanką i Julka nie powinna się z nią bawić . Nie zabroniłam jej tego , bow iedziałam,że zakazany owoc smakuje najlepiej. Przez całą druga klasę Julka była ciągle wyzywane , ośmieszana , poszturchiwana i tłamszona (nie wierze ,ze użyłam tego słowa:szok:) przez Pati.Nie pomagało tłumaczenie - odpowiedź zawsze brzmiała tak samo " Mamusiu ,ale ja ją lubię"
Z perspektywy czasu widzę ,że popełniłam olbrzymi błąd nie zabraniając jej się z Patrycją bawić.
Sytuacje może nie były drastyczne , ale powinno do mnie dojść ,że Patrycja czerpie szaloną radość ze straszenia mojej Julki , dokuczania jej i innych sytuacji , które doprowadzały ją do płaczu
* Julka boi sie windy i zwykle wsiada do niej tylko kiedy musi , Patrycja powciskała wszystkie guziki w windzie kiedy Julka zjeżdżała na dół , a wcześniej nie chcąc jej wypuścić na korytarz przytrzasnęła jej rękę drzwiami od windy.Efekt - obolałe ramię , płacz Patrycji na drugi dzień w szkole , ze tak nie było i komentarz babci - a po co ona do tej windy wsiadała ?
* Julka po chorobie przychodzi po lekcje ,a ona straszy ją ,że mają się na jutro nauczyć 4 stron z zeszytu na pamięć
* wpis w pamiętniku " dla Julki , która jest głupim baranem "
* po komunii (w poniedziałek Julka nie była w szkole, bo uroczystość była dość daleko od naszego domu i wracaliśmy w pon. wieczorem)telefon ,że pani powiedziała "No ładnie Julka zamiast przyjść do szkoły się wyleguje . Dostanie uwagę "
To tylko przykłady być może banalne , ale ostatni został zgłoszony pani , bo nie wytrzymałam i zadzwoniłą zapytac sie jak mogła takie coś powiedzieć skoro nie wie dlaczego Julki nie ma w szkole. Okazało się ,że pani nic takiego nie powiedziała - Patrycja skłamała . Ze strony pani zero konsekwencji dla Patrycji. Uzyskałam tylko tyle ,że Julka nie ma siedzieć z Patrycją w ławce.
Zapomniałam napisać najważniejszego - Pati jest ulubienica pani , bo jej mama strasznie udziela się w szkole - kupuje różne ozdoby do klasy , za free kseruje karty pracy , w ogóle na zewnątrz (kiedy jej to pasuje) sprawia wrażenie osoby idealnej - pełna życzliwości i spokoju.Swoje dziecko przedstawia jako ofiarę innych - Patrycja jest nieśmiała , brakuje jej przebojowości dlatego inni sie nad nią znęcają.
W tym roku do grona tych "innych" dołączyło moje dziecko.Kiedy Patrycja zaczęła Julkę szarpać i wyzywać powiedziałam basta !
Zadzwoniłam najpierw do wychowawczyni żeby powiedzieć , co sie dzieje po szkole - oczywiście nie mogła w to uwierzyć. Dzięki Bogu , oprócz koleżanki , która miała problem z Pati w zeszłym roku świadkiem był jeszcze jeden kolega. I to on najbardziej racjonalnie przedstawił mi sytuację , która miała miejsce. Zadzwoniłam tez do mamy Patrycji ,żeby poprosić ja o rozmowę z córką. Oczywiście wszystko zbagatelizowała i nie miała czasu na rozmowę . Po czym po jakichś 10 min. przemyśleń zadzwoniła do mnie z opowieściami jaka to krzywdę moje dziecko robiło Patrycji i ona nie chciała do mnie dzwonić żeby się nie kłócić. Kiedy rozmowa zeszła znowu na temat Patrycji , ona znowu nie miała czasu .
Na drugi dzień sytuacja sie powtórzyła (a wszystko poszło o to ,że Julka nie chciała chodzić do domu z Patrycją ,tak naprawdę nie chciała sie też już z nią bawić , bo zauważyła ,że kiedy bawi się z Pati inne dziewczynki sie od niej odwracają - w końcu przejrzała na oczy :baffled: ). Zadzwoniłam do Patrycji żeby na spokojnie zapytać jak było (zwracam uwagę na to ,że nie należę do osób , które się awanturują) odebrał dziadek , przedstawiłam sie i poprosiłam Patrycje , a on zaczął na mnie krzyczeć , wyzywać , opowiadać ,że Julka znęca się nad "Patrysią" (dzień wcześniej byłam u kolezanki piętro niżej i słyszałam jak wrzeszczał na tę swoją "Patrysię" - nienawidze cię ! nie mogę na ciebie patrzeć ! i gonił ją po całym mieszkaniu - to gwoli naświetlenia sytuacji , jaka jest u nich w domu) . Powiedziałam ,ze nie ma na mnie krzyczeć , bo sobie tego nie życzę , a on dalej swoje i nagle wyskoczył mi z tekstem ,że "zrobię z nimi (Julką i jej koleżanką szkolną) porządek . Wpier...olę im :szok::angry: ! W tym momencie adrenalina mi poszła zaczęłam się trząść i straciłąm panowanie nad sobą - człowieku ty zastanów się co ty wygadujesz ! Dotknij jedna albo drugą to będziesz miał do czynienia z policją! Lepiej zajmijcie się "Patrysią" , bo to ona ma problem skoro w szkole już nikt nie chce się z nią bawić !
Na to dziadek , że mnie też załatwi . Mąż wparował do pokoju , pyta się o co chodzi i kto mnie chce pobić. Wziął telefon i powiedział ,że jak którejś spadnie włos z głowy , jeżeli gość choć zbliży sie do Julki czy do mnie to będzie miał z nim do czynienia - myślał ,ze takie coś załatwi sprawę . Ale dziadek dalej swoje i ostatecznie mężowi też pobiciem groził.
Zadzwoniłam do wychowawczyni , powiedziałam jak wygląda sytuacja . Poszłam do szkoły porozmawiałam ,ale pani jest raczej z tych co to lubią mieć święty spokój , choć nie powiem , bo moją Julkę bardzo lubi i przejęła się sytuacją.Wczoraj w szkole dziewczynki miały pogadankę z psychologiem i pedagogiem na temat konfliktów. Julka z koleżanką przedstawiły swoją wersje ,a Patrycja swoją obróconą o 180 stopni oczywiście. Ostatecznie jednak przyznała się do tego ,że szarpała Julkę i to ona wywołała konflikt)
Dziś matka Patrycji dopadła Julkę na korytarz szkolnym i zaczęła ją wyzywać. Zgłosiłam to telefonicznie pani.Nie mam pojęcia jak wybrnąć dalej z tej sytuacji , bo nie mam wątpliwości ,że Julka była ofiarą Patrycji , co potwierdziła znajoma psycholog określając zachowanie Pati mianem mobbingu .
Dziś dzwoniła do mnie matka Pati z pretensjami jak możemy być takie bez serca i opowiadać takie bzdury na temat jej córki - powiedziałam,ze to nie bzdury tylko fakty i że powinna skupić sie na tym jak pomóc Patrycji. Rozłączyła się , potem dostałam SMSa o treści , że mam"przestać bić swoje dziecko to może zacznie mi mówić prawdę :angry::angry::angry: i że moja teściowa (która tak naprawdę nie cierpi jej od zerówki) zwierzała jej sie ,że bije Julkę :szok::szok::szok:) Mąż zaśmiał mi się w słuchawkę , bo znając mnie tyle lat wie ,że jak tylko mogę walczę z przemocą w stosunku do dzieci i kobiet (sama byłam ofiarą przemocy więc wiem co to znaczy) . Zadzwoniłam do teściowej , która zbulwersowana idzie dziś po Julkę do szkoły i porozmawia z wychowawczynią . Ja zdenerwowałam się na maksa , bo zaczęłam sobie wyobrażać do czego zdolna jest ta kobieta żeby mnie zdyskredytować w oczach innych.
Czeka mnie wizyta u szkolnego psychologa i pani dyrektor , bo liczę na to ,że szkoła jednak zajmie się jakoś tą sprawą - w końcu agresja i mobbing to przemoc , a szkoła nie powinna tego tolerować.
Co jeszcze mogę zrobić ? Jak myślicie ? Może ktoś ma podobne doświadczenia i zechce podzielić się ze mną sposobem , w jaki porodził sobie w podobnej sytuacji ?
Wiem ,ze sposobem byłoby przeniesienie Julki do innej szkoły , ale dlaczego to znowu ofiara ma uciekać ? No a po drugie to nie byłoby tak naprawdę rozwiązaniem sprawy , bo Patrycja mogłaby znaleźć sobie inną ofiarę.
 
reklama
Jak to czytałam, to uwierzyć nie mogłam, że takie rzeczy nadal się dzieją! Mówię "nadal", bo sama byłam ofiarą takiej " świętej krowy". Tyle dobrze, że moja wychowawczyni wiedziała, jaka jest Kasia i jak z nią (i jej mamusią) się obchodzić. Generalnie po jakimś czasie, kiedy komplenie wszyscy zaczęli ją ignorować, to się dziewczę nieco naprostowało. Ale są i gorsze przypadki. Mój brat miał w podstawówce w klasie Zbysia. Zbysio miał mamusię, tatusia i babcię, z czego tatuś pełnił rolę wycieraczki. Wtedy panowała moda na pokemony, które się zbierało, grało się o nie itd. No i kilku kolegów z klasy wygrało wszystkie pokemony Zbysia. Następnego dnia wparowała babcia i oskarżyła tych chłopców o kradzież. I masakra, psycholog, policja o POKEMONY!!! Kiedy po tej sytuacji dzieci zaczęły wyzywać Zbysia, to babcia wparowała do szkoły, zawołała wszystkie dzieci znajdujące się w polu rażenia (czyt. połowa szkoły), stanęła na środku kółeczka i krzyczała, że "Nie wolno pod żadnym pozorem dokuczać Zbysiowi". Po pół roku "Zbylutek" został przeniesiony do innej klasy, potem do jeszcze innej, a potem, kiedy już brakło opcji, to skoczył klasę wyżej. I jeszcze wyżej. I jeszcze wyżej. Aż w końcu spełnił chore ambicje mamusi i babci, a dzieciństwo mu uleciało. Co do Kasi, która mnie mobbingowała, to w sumie sprawa skończyła się podobnie. Ambicje mamusi spałniane za wszelką cenę skończyły się niezdaną maturą i pracą w biedronce na kasie, którą i tak po miesiącu straciła, bo się panoszyła.
Czasami najlepiej ignorować i przeczekać. A jak to nie pomoże, to do dyrekcji. Jak to nie pomoże, to jeszcze wyżej, do kuratorium itd. W końcu ktoś musi zrobić z tym porządek, bo w takich warunkach dzieci się nie mogą uczyć.
 
Jeżeli dyrekcja i psycholog nie zajmą się sprawą możesz wystąpić ze zgłoszeniem do kuratorium.
 
Ja byłam ofiarą kolegi z domu dziecka moja mam była w szkole co tydzień byłam nawet na plecach i nogach pokłuta cyrklem (w końcu doszli w ostatniej klasie do wniosku że chłopak nie jest zdrowy psychicznie i zabrali go na oddział psychiatryczny dla młodzieży) męczyłam się od IV do połowy VIII klasy. Z tego co piszesz to psycholog jakoś stara się pomóc ale nie bardzo to wychodzi. Jak dyrekcja nie zajmie się problemem to faktycznie zgłoś problem do kuratorium, to co się dzieje w szkole przeraża mnie bo mój Pcheł idzie za rok do I klasy i naprawdę mam obawy....
 
Przez podobną sytuację koleżanka przeniosła wczoraj syna do innej szkoły.Miała dość płaczącego i zestresowanego syna,wszyscy z klasy (chłopcy) mu dokuczali i bili ,z rodzicami tych dzieci nie szło się dogadać.Może tak będzie najlepiej i w Twoim przypadku,może zmiana środowiska i szkoły dobrze zrobi Twojej córce i zapomni o wszystkich złych przeżyciach.
 
Dziękuję dziewczyny !
W czwartek mam rozmowę z psychologiem i dyrektorką. (niestety w pracy wcześniej nie dostałam wolnego). Na razie Julkę do szkoły i ze szkoły odprowadza teściowa , co doprowadziło do zniwelowania wszelkich aktów agresji ze strony tej dziewczynki - poza szkołą oczywiście. Jednak Julka nie potrafi mysleć i mówić o niczym innym , dochodzi do tego ,że nie jest w stanie skupić się na nauce . Denerwuje się kiedy ma iść do szkoły , Patrycja ją obgaduje i próbuje poniżać (oczywiście po cichu i tylko pojedynczym dziewczynkom) . Matka próbuje mnie deprymować puszczając plotki i robiąc z nas patologiczną rodzinę. Ale tym , co mnie dotyczy akurat sie nie przejmuje , bo nauczyłam się takie rzeczy lekceważyć.
Dziś Julkę zapisałam do pani psycholog - bez wsparcia niestety nie damy rady , a na czwartek muszę sie nastawić bojowo. Tak ,że trzymajcie , proszę za mnie kciuki !
 
Jestem na świeżo po rozmowie z psycholog i panią dyrektor. Rozmowa z psycholog nie podniosła mnie na duchu ani odrobinę - rozumiem ,że ona nie może zająć żadnego stanowiska dopóki nie porozmawia ze wszystkimi etc etc. Niemniej jednak słysząc ,że druga mama ciągle mówi coś zupełnie odwrotnego trafiał mnie szlag :( . Jest jeszcze trzecia mama, której psycholog pod uwagę nie wzięla. Powiedziałam co miałam do powiedzenia , dałam zgodę na to żeby psycholog porozmawiała z Julką indywidualnie. Mimochodem wspomniałam ,że na problem mobbingu zwróciła mi uwagę moja koleżanka po rozmowie z Julką.
Potem była rozmowa z wychowawczynią - upewniłam ją ,że nie zamierzam codziennie łazić do szkoły i ,że zależy mi na rozwiązaniu konfliktu oraz pomocy Patrycji.Z zachowania pani i rozmowy wywnioskowałam ,że ma już dość tej drugiej mamy.
Najbardziej budująca była rozmowa z panią dyrektor , która po wysłuchaniu mnie powiedziałą ,że teraz już widzi ,że zarzewie konfliktu tkwi po drugiej stronie , bo z tego co jej powiedziałam widzi ,że szukałam rozwiązania konfliktu między dziewczynkami na różnych płaszczyznach i przede wszystkim nie zarzekam się ,że moje dziecko może być w 100% bez winy. Powiedziałam ,że zdaję sobie sprawę z tego ,że w konflikcie miedzy dziećmi tyle jest wersji ile dzieci bierze udział w tym konflikcie - takie jest moje zdanie. Powiedziałąm też o tym jak Julka panicznie boi się tamtej mamy i dziadka , że matka "napadła" na Julkę na korytarzu . Powiedziałam ,ze nie krzyczała. Na co pani dyrektor - nie trzeba krzyczeć - wystarczy odpowiednia modulacja głosu i samym szeptem można kogos przerazić. Powiedziała też ,że mama Patrycji myśli o tym żeby przenieść ją do innej szkoły.Odpowiedzałam ,ze dla mnie to jet ucieczka od problemu , bo choć sama o tym myslałam , to n ie jest rozwiązanie. Pani dyrektor powiedziała też ,że jest świadoma tego ,że tamta mama do wiadomości nie przyjmuje ,że mogłoby być inaczej niż mówi Patrycja i co najważniejsze nie chce tego widzieć. Teraz tylko rozmowa wszystkich mam z "ekipą" ze szkoły i zobaczymy co z tego wyniknie. Jestem chora na samą myśl , ale pójść muszę
 
reklama
Dobrze że dyrektor jest po twojej stronie, widać że nie jest obojętna na to co się dzieje.
Napiszesz co wyszło ze spotkania.
Dasz radę... Trzymam kciuki :)
 
Do góry