U mnie z tych pięciu poronień to trzy biochemiczne, jedno zatrzymane serduszko u zdrowego synka w 9 tygodniu (robiłam badania) i ostatnie poronienie też w 9 tygodniu, ale nie było widać serduszka w ogóle. U mnie tylko mutacja MTHFR 677 homozygota i niedoczynność tarczycy (zdiagnozowana właśnie przed 4 ciąża) - właściwie nic innego nie wyszło. Ale jak cztery lata temu chodziłam do immunolog, to nie zleciła mi w ogóle badania NK (ani innych szczegółowych badań, które tu dziewczyny robią). Byłam tylko badana w kierunku trombofilii na każdą stronę, sprawdzano nasze kariotypy z mężem, mąż badał nasienie, ja jeszcze w kierunku zespołu antyfosfolipidowgo, Hashimoto, miałam posiewy Chlamydia itd. Immunolog nawet wypisała mi, że nie zaleca stosowania u mnie heparyny (podali mi ją w szpitalu kiedy trafiłam tam z krwawieniem w 8 tygodniu tej czwartej ciąży i odkąd zaczęłam ją brać przestałam krwawić i plamić). Przed czwartą ciąża miałam bardzo ładny poziom homocysteiny 3.8, teraz przed ciążą nr 7 też pilnowałam własnie poziomu homocysteiny (ok 5 przed staraniami), kwasu foliowego, witaminy B12. Przed tymi poronionymi ciążami nie sprawdzałam tego. No i faszerowalam męża selenem, cynkiem i witaminą D, bo trzy miesiące przed staraniami wyszły mu średnie wyniki badania nasienia.. Także ja dalej nie wiem co jest u mnie przyczyną, ginekolog twierdzi, że na 100% immunologia, bo niestety to nie może być przypadek.. Teraz mam oprócz heparyny i progesteronu encorton 5 mg, więc niby mała dawka, tylko lekarz mówił że będę go brała praktycznie do końca.. Ja czytając mnóstwo literatury naukowej na temat poronień nawykowych o nieznanej etiologii mam takie obserwacje, że przy takich problemach jak moje - donoszenie ciąży to troszkę kwestia losowa, a leki są bardziej dla głowy, choć oczywiście nie zdecydowałabym się na ciążę bez leków już nigdy..