Asia ustal sobie jakas granice czy to procedur, czy to lat. I wiem ze to trudne ale moze staraj się podejsc bardziej zadaniowo? Mnie to trzyma na nogach. Napisz do pasnika co z immunosupresja jesli bedziesz podchodzic od nowa, zapytaj go tez o jej wplyw na jajka, bo wiem ze jakis ma. I pamietaj, ze masz juz jednego cudownego synka. Jakby nie bylo, nie jest tak źle [emoji6] wiem, ze to teraz tylko pocieszenie, ale masz zdrowe, na pewno fajne dziecko, masz męża. Jesli chcesz walczyć to walcz dalej, ale moim zdaniem podejscie zadaniowe duzo daje, nie przyzwyczajanie się i nie nastawianie na cud. Wiem, ze tu dziewczyny w nie wierza, ale mi jest latwiej przezyc porażkę jak podchodzę do tego bez emocji. Tak calkiem to oczywiscie nie, bo sie nie da, zawsze sa lzy i zal, ale im mniej tym lepiej dla psychiki, tak uwazam.
Z innej beczki. Moja starsza sasiadka wie o naszych problemach, o ivf i poronieniach. Ona sama ma córkę i potem przezyla poronienie, wiecej dzieci nie ma. Oczywiscie zauwazyla, ze u mnie ostatnio cos nie tak, bo ledwo chodzilam w poniedzialek, wiec jej powiedzialam, ze znowu wielkie nic. I pogadalysmy sobie tak od serca, o poronieniach, o dzieciach. Ona ma teraz trojke cudownych wnukow, pomaga w ich wychowaniu. Ale jak mowila o swoich dawnych problemach to miala takie lzy w oczach, nadal ja to rusza. A ja naiwnie myslalam, ze z czasem wszystko lagodnieje, ze czlowiek tego tak nie przezywa. Kobieta poronila ponad 40lat temu, ma teraz 75-80lat i nadal ma ogromny bol w sercu. O ja glupia, myslalam, ze kiedys bedzie lepiej