Wiem, że to jeszcze ho ho, ale pewnie wiele z was już myślało o tym jak powinno urodzić się wasze dziecko. Do tego są tu mamy, które już przynajmniej raz mają to za sobą i mogą coś doradzić.
Przyznam, że nie zastanawiam się jeszcze nad porodem jako takim, bardziej nad problemem, który mam, a który się z porodem wiąże i nie wiem kiedy powinnam ten temat poruszyć z lekarzem.
Otóż. Ponad siedem lat temu zdiagnozowano u mnie zmiany degradacyjne na obwodzie siatkówki oka wynikające z obciążeń genetycznych (przypadek odklejenia siatkówki w bliskiej rodzinie) oraz z powodu dużej krótkowzroczności (-7 w obu oczach). Od tamtej pory jestem pod opieką kliniki okulistycznej gdzie co pół roku mam kontrolę dna oka i jak dotąd zawsze było jakieś laserowanie (tylko ostatnio, w listopadzie, nie było nowych zmian). Wtedy siedem lat temu, okulista mi powiedział, że w moim przypadku tylko cesarka wchodzi w grę, ale dzisiaj czytam na necie, że w wielu przypadkach słabej siatkówki lekarze zalecają kleszcze lub próżnociąg. A jak ja o tym pomyślę i o znanych mi przypadkach ciężkich uszkodzeń dziecka po ich użyciu, aż robi mi się słabo ze strachu. Najbardziej chciałabym urodzić naturalnie, ale to chyba za duże ryzyko (okulista wyklucza naturalny całkowicie), a jeśli nie naturalnie, to przez cesarkę.
Do szpitala na kolejne badanie oczu idę na początku czerwca. Tylko nie wiem czy to nie za wcześnie w stosunku do porodu. No i kiedy powiedzieć ginekologowi, że mam zalaserowany cały obwód siatkówki w obu oczach.
Przyznam szczerze, że tych kleszcze i próżnociągu boję się tak potwornie, że jestem skłonna zbierać na cesarkę na życzenie, jeśli "nie dostanę" jej państwowo. Ale może niepotrzebnie się boję...
Przyznam, że nie zastanawiam się jeszcze nad porodem jako takim, bardziej nad problemem, który mam, a który się z porodem wiąże i nie wiem kiedy powinnam ten temat poruszyć z lekarzem.
Otóż. Ponad siedem lat temu zdiagnozowano u mnie zmiany degradacyjne na obwodzie siatkówki oka wynikające z obciążeń genetycznych (przypadek odklejenia siatkówki w bliskiej rodzinie) oraz z powodu dużej krótkowzroczności (-7 w obu oczach). Od tamtej pory jestem pod opieką kliniki okulistycznej gdzie co pół roku mam kontrolę dna oka i jak dotąd zawsze było jakieś laserowanie (tylko ostatnio, w listopadzie, nie było nowych zmian). Wtedy siedem lat temu, okulista mi powiedział, że w moim przypadku tylko cesarka wchodzi w grę, ale dzisiaj czytam na necie, że w wielu przypadkach słabej siatkówki lekarze zalecają kleszcze lub próżnociąg. A jak ja o tym pomyślę i o znanych mi przypadkach ciężkich uszkodzeń dziecka po ich użyciu, aż robi mi się słabo ze strachu. Najbardziej chciałabym urodzić naturalnie, ale to chyba za duże ryzyko (okulista wyklucza naturalny całkowicie), a jeśli nie naturalnie, to przez cesarkę.
Do szpitala na kolejne badanie oczu idę na początku czerwca. Tylko nie wiem czy to nie za wcześnie w stosunku do porodu. No i kiedy powiedzieć ginekologowi, że mam zalaserowany cały obwód siatkówki w obu oczach.
Przyznam szczerze, że tych kleszcze i próżnociągu boję się tak potwornie, że jestem skłonna zbierać na cesarkę na życzenie, jeśli "nie dostanę" jej państwowo. Ale może niepotrzebnie się boję...