reklama
sewa
mamuśka ;-)
- Dołączył(a)
- 27 Grudzień 2006
- Postów
- 10 437
Czy któraś z was myśli o porodzie domowym? A może któraś ma już taki poród za sobą?
Ja osobiscie nie zdecydowalabym sie na porod w domu najzwyczajniej w swiecie bym sie bala, ze jak cos zacznie sie dziac niedobrego nie zdazyliby z nami w odpowiednim czasie do szpitala
sheeppy
lutowa '07 majowa '09 :D
Bardzo, bardzo bym chciała.. Ale za bardzo się boję o dzidzię,w końcu w domu nikt nie udzieli pomocy na czas.. więc raczej się nie zdecyduję chyba że los sam zadecyduje za mnie i akcja porodowa zacznie się błyskawicznie :-)
dużo czytałam o porodach w domu, jest też specjalna strona: Stowarzyszenie "Dobrze Urodzeni" Niezależna Inicjatywa Rodziców I Położnych
dużo czytałam o porodach w domu, jest też specjalna strona: Stowarzyszenie "Dobrze Urodzeni" Niezależna Inicjatywa Rodziców I Położnych
Antiope
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Październik 2006
- Postów
- 11 228
Ja jeszcze nawet nie jestem w ciąży, ale już od dawna marzy mi się poród domowy. Bo z całego porodu najbardziej bym się bała mało intymnej atmosfery w szpitalu.
Kolega z żoną rodził w domu i mówi, że to było tak wspaniałe przeżycie, że teraz nie wyobrażają sobie, żeby ich kolejne dziecko miało się urodzić w szpitalu.
Kolega z żoną rodził w domu i mówi, że to było tak wspaniałe przeżycie, że teraz nie wyobrażają sobie, żeby ich kolejne dziecko miało się urodzić w szpitalu.
Cieszę się, że nie jestem jedyną, którą zagadnienie porodu domowego interesuje. Dziękuję dziewczyny za to, że się odzywacie.
Antiope, może jest szansa, by twój kolega bądź/i jego żona opowiedzieli nam tutaj o swoim przeżyciu, o swoich, widzianych z perspektywy "za" i "przeciw"?
Sheeppy, dzięki za linka. Znalazłam już tę stronę wcześniej i czytam, czytam, czytam...
Ola, Ewa... Tak, ten strach czy choćby obawa jest, ale... Ja jednak myślę, że jest ona nadmuchana niewiedzą, brakiem informacji, negacją społeczną, odejściem od natury w ogóle i w każdym aspekcie życia.
No nic, w każdym razie chcę zgłębić temat i drążę dalej:-)
Antiope, może jest szansa, by twój kolega bądź/i jego żona opowiedzieli nam tutaj o swoim przeżyciu, o swoich, widzianych z perspektywy "za" i "przeciw"?
Sheeppy, dzięki za linka. Znalazłam już tę stronę wcześniej i czytam, czytam, czytam...
Ola, Ewa... Tak, ten strach czy choćby obawa jest, ale... Ja jednak myślę, że jest ona nadmuchana niewiedzą, brakiem informacji, negacją społeczną, odejściem od natury w ogóle i w każdym aspekcie życia.
No nic, w każdym razie chcę zgłębić temat i drążę dalej:-)
Karjoka, no nie bardzo wiem, co jedno z drugim ma wspólnego - niewiedza, brak informacji itp. a RZECZYWISTA sytuacja "dziecku spada tętno, musimy szybko zakończyć poród, nie ma czasu". Maks został wyciągnięty kleszczami w ciągu 2-3 minut. Gdyby moje dziecko nie przeżyło lub gdyby wszystko trwało zbyt długo i dziecko miało nieodwracalne zmiany z powodu niedotlenienia, jak miałabym sobie to tłumaczyć? Może "pewien odsetek dzieci umiera w czasie porodu" lub "pewien odsetek dzieci doznaje uszczerbku na zdrowiu w czasie porodu"?
Obaj moi synowie urodzili się w szpitalu i nie czuję, żebym jakoś specjalnie odeszła od natury, w końcu nie zrobiłam sobie cesarki "na życzenie" ;-)
A tak naprawdę... jak już bardzo bolało - to miejsce, otoczenie, urządzenie sali porodowej, nie miało absolutnie żadnego znaczenia. Po prostu - chodziło o to, żeby dobrze współpracować z położną i urodzić dzidziusia. Byłam w tym czasie tak skoncentrowana na samej czynności rodzenia, parciu, oddychaniu, że miejsce nie miało dla mnie znaczenia (np. pierwsze dziecko rodziło się w starym brzydkim szpitalu, drugie przeciwnie, a wrażenia - takie same).
Jeżeli ktoś czuje, że woli rodzić w domu, szanuję to w stu procentach. Ja sama bym się na to nie zdecydowała - co mi po naturze, gdyby mój synuś był dziś niepełnosprawny lub by go nie było? To jest decyzja każdej kobiety, a ja uważam, że skoro są miejsca takie jak szpitale, gdzie szybko mozna uzyskać pomoc w razie potrzeby, to JA chcę mieć taką możliwość zapewnioną.
Obaj moi synowie urodzili się w szpitalu i nie czuję, żebym jakoś specjalnie odeszła od natury, w końcu nie zrobiłam sobie cesarki "na życzenie" ;-)
A tak naprawdę... jak już bardzo bolało - to miejsce, otoczenie, urządzenie sali porodowej, nie miało absolutnie żadnego znaczenia. Po prostu - chodziło o to, żeby dobrze współpracować z położną i urodzić dzidziusia. Byłam w tym czasie tak skoncentrowana na samej czynności rodzenia, parciu, oddychaniu, że miejsce nie miało dla mnie znaczenia (np. pierwsze dziecko rodziło się w starym brzydkim szpitalu, drugie przeciwnie, a wrażenia - takie same).
Jeżeli ktoś czuje, że woli rodzić w domu, szanuję to w stu procentach. Ja sama bym się na to nie zdecydowała - co mi po naturze, gdyby mój synuś był dziś niepełnosprawny lub by go nie było? To jest decyzja każdej kobiety, a ja uważam, że skoro są miejsca takie jak szpitale, gdzie szybko mozna uzyskać pomoc w razie potrzeby, to JA chcę mieć taką możliwość zapewnioną.
OlaK. być może w twoim przypadku położna odbierająca poród w domu także zadecydowałaby o natychmiastowej jeździe do szpitala. Być może faktycznie to, iż rodziłaś w szpitalu uratowało twojemu dziecku życie. Nie wiem.
Pisząc o niewiedzy, braku informacji miałam na myśli to, iż z natury obawiamy się nieznanego, nierozumianego, tutaj - porodu naturalnego / domowego.
W tym konkretnym kontekście chciałabym np. wiedzieć, zdobyć informację o tym jak często taka przypadłość jak u ciebie może się zdarzyć? z jakiego powodu? jakie są statystyki? dlaczego dziecku może spadać tętno? do ilu uderzeń na min. może spaść bez wzrostu zagrożenia? itp. itd. Pytań mam wiele... Należę do dociekliwych, więc idę drążyć dalej:-)
Pisząc o niewiedzy, braku informacji miałam na myśli to, iż z natury obawiamy się nieznanego, nierozumianego, tutaj - porodu naturalnego / domowego.
W tym konkretnym kontekście chciałabym np. wiedzieć, zdobyć informację o tym jak często taka przypadłość jak u ciebie może się zdarzyć? z jakiego powodu? jakie są statystyki? dlaczego dziecku może spadać tętno? do ilu uderzeń na min. może spaść bez wzrostu zagrożenia? itp. itd. Pytań mam wiele... Należę do dociekliwych, więc idę drążyć dalej:-)
reklama
Wiecie kochane mamusie i przyszłe mamusie - poród to jest cudowne i wspaniałe przeżycie (no, można to napisać jak już się zapomniało o bólu ;-);-)). I jest cudowne jeżeli jest się pod opieką dobrych specjalistów - najważniejsza jest położna, czasem lekarz też odgrywa ważną rolę. Dobra położna może być z rodzącą też w domu, to prawda.
Ja fakt urodzenia dzieci będę wspominać jako najwspanialszy moment - i byłoby tak niezależnie od miejsca ich urodzenia. Co prawda drugi poród, który rozpoczął się całkowicie samoistnie, nie było oksytocyny, nie było tych cholernych kleszczy, jest wspomnieniem o niebo lepszym niż pierwszy... ale naprawdę za pierwszym i za drugim razem byłam gotowa rodzić gdziekolwiek, bo byłam tak absolutnie skoncentrowana na sobie i swoim ciele, że wręcz nie widziałam nic dokoła.
Ona_mika, no niezłą miałaś jazdę.... dobrze, że się skończyło pomyślnie!!
Ja fakt urodzenia dzieci będę wspominać jako najwspanialszy moment - i byłoby tak niezależnie od miejsca ich urodzenia. Co prawda drugi poród, który rozpoczął się całkowicie samoistnie, nie było oksytocyny, nie było tych cholernych kleszczy, jest wspomnieniem o niebo lepszym niż pierwszy... ale naprawdę za pierwszym i za drugim razem byłam gotowa rodzić gdziekolwiek, bo byłam tak absolutnie skoncentrowana na sobie i swoim ciele, że wręcz nie widziałam nic dokoła.
Ona_mika, no niezłą miałaś jazdę.... dobrze, że się skończyło pomyślnie!!
Podobne tematy
Podziel się: