To pytanie jest dla mnie wyjątkowo trudne ze względu na naszą sytuację materialną, która nie przedstawia się najciekawiej. Tak naprawdę wydaję pieniądze tylko na najpotrzebniejsze rzeczy więc nie myślę nawet o jakiś przyjemnościach, zresztą nie mam zbyt wygórowanych potrzeb. Jestem z natury osobą oszczędną, chociaż może wynika to z tego że w moim rodzinnym domu też się nie przelewało, więc musiałam być oszczędna. Liczy się każdy grosz, całe szczęście że nie jestem typową kobietą ze stosem butów i wypchaną szafą. Szybko przyzwyczajam się do ubrań, które lubię i najchętniej w ogóle bym ich nie zmieniała. Szkoda, że jeszcze nikt nie wymyślił ciuchów, które się nie zużywają ;-) to byłoby coś w sam raz dla mnie. Czasem jak wpadnie trochę dodatkowego gorsza z wystawy, to i tak szybko się rozchodzi bo jest masę rzeczy, których na co dzień zrobić nie możemy (np. ubezpieczenie samochodu czy jego naprawa), ale jak coś zostanie staram się kupić chociaż kilka przyborów do rysowania i malowania, żeby było na kolejną wystawę. To oczywiście sprawia mi ogromną przyjemność i w zasadzie więcej nie potrzebuję. Wcześniej też nie miałam wielkich potrzeb więc jakoś nie odczuwam ich braku. Martwię się tylko czasem czy starczy na mleko dla malucha a ubieramy się i tak w lumpeksach. Jednak .. co bym zrobiła gdybym pieniądze miała? No cóż, tak naprawdę to nie wiem. Nie mam pojęcia, czy wydawałabym więcej na siebie i własne przyjemności. Prawdopodobnie więcej czasu (i oczywiście pieniędzy) przeznaczyłabym na swoją pasję, ale synek i tak zawsze byłby na pierwszym miejscu. Oczywiście nie wyznaję zasady, że wszystko dla malucha i a dla mamy nic. Dobra mama to szczęśliwa mama, a jeśli odmawia sobie wszystkiego ze względu na dziecko, to w końcu przyjdzie taki czas kiedy zacznie ją to męczyć. Zacznie myśleć, że dziecko odbiera jej zbyt wieje, dodatkowo podświadomie zacznie się oskarżać o takie myśli, bo przecież mama nie ma prawa tak myśleć. Oczywiście, że ma. Mama to nie robot tylko człowiek taki sam jak wszyscy, który czasem jest zmęczony i ma po prostu wszystkiego dosyć. Dlatego lepiej nie nastawiać się na spełnianie wszystkich zachcianek malucha kosztem własnego szczęścia. Najlepiej zachować odpowiednie proporcje pomiędzy jednym a drugim :-)