Witam,
jestem rozwódką, wychowuję 3,5 letniego synka. Jego ojciec (ma pełna władzą rodzicielską) wywiązuje się jedynie z obowiązku odwiedzania syna (do marca br. była to 1-2 soboty w miesiącu, wizyta ok. 8 godzinna), od marca br, czyli od momentu kiedy dowiedział się, że wniosłam o podwyższenie alimentów, nagle zapragnął częstszych kontaktów z synem. Nie oponowałam zgodziłam się na cotygodniowe wizyty. Jednak po kilku miesiącach widzę, że działania byłego męża są na pokaz. W czasie wizyty nie potrafi bawić się z synem, nie interesuje go czy dziecko chce jeść lub pić. Nie raz wchodząc do pokoju widziałam, że czyta gazetę lub ogląda telewizję a dziecko pozostawione jest samo sobie. Nadmienię, że syn odmawia wyjścia z ojce gdziekolwiek, jeżeli ja z nimi nie pójdę. Syn jest dzieckiem przewlekle chorym, ma silna astmę, kilka razy w tygodniu ataki duszącego kaszlu, niekiedy prowadzące do wymiotów. Od 8 miesiąca życia leczony jest w prywatnej przychodni pulmonologicznej, do czasu pozwu o podwyższenie alimentów były mąż nie widział potrzeby zmiany lekarza, nie kwestionował kosztów leczenia. Obecnie kwestionuje, dodam, że od urodzenia syna nie był z nami w poradni pulmonologicznej ANI RAZU, nie pomaga w wychowaniu syna, nie interesuje się leczeniem i stanem zdrowia dziecka. Były mąż przerzucił na mnie wszelkie obowiązki i podejmowanie decyzji w sprawach dotyczących wychowania, edukacji, zdrowia syna. Natomiast żąda jedynie egzekwowania swoich praw. Kolejną sprawą, która - moim zdaniem nie jest bez znaczenia - jest kwestia przedszkola syna. Tak jak napisałam syn jest dzieckiem chorym. Sama sprawdziłam wszystkie przedszkola w mojej miejscowości pod kątem możliwości zapewnienia koniecznej opieki, podania leków, przestrzegania diety. We WSZYSTKICH przedszkola państwowych odmówiono przyjęcia syna, właśnie ze względu na stan zdrowia - motywując odmowę "niewystarczającymi możliwościami zorganizowania wymaganej opieki". Udało mi się znaleźć przedszkole prywatne, które przyjmuje dzieci z różnymi schorzeniami i jest w stanie zapewnić konieczną opiekę. Były maż początkowo - znając sytuację - zgodził się na to przedszkole i partycypowanie w kosztach czesnego, nawet opłacił połowę wpisowego. Przez trzy miesiące (zdążyła zapisać syna do tego przedszkola) nie poruszał tematu przedszkola. Nagle, po otrzymaniu mojego pozwu o podwyższenie alimentów, stwierdził, że nie wyraża zgody na zapisanie dziecka, a w ogóle to nie będzie współfinansował żadnego przedszkola, bo go na to nie stać. Jednocześnie stwierdził, że nie interesuje go to że ceny leków i art. dziecięcych wzrosły. Sprawę o podwyższenie alimentów wygrałam. Od tego momentu, były mąż odmawia jakiejkolwiek pomocy, choć w sądzie twierdził, że będzie mi pomagał, bardziej przykładał się do obowiązków rodzicielskich, jeździł z nami do lekarza. Były to puste zapewnienia. W tym tygodniu dowiedziałam, się, że najdalej w grudniu stracę pracę. Tego samego dnia dowiedziałam się podczas wizyty u pulmonologa, że schorzenie syna się pogłębiło, konieczne są dodatkowe leki i kontynuowanie wzmożonej terapii.Poinformowałam o tym wszystkim byłego męża, powiedziałam że już zaczęłam szukać nowej pracy. Poprosiłam żeby z własnej woli dołożył do alimentów 100 zł żeby pokryć koszt przedszkola - nie mogę wypisać syna, bo nie będzie miał się nim kto zająć. Ja ponosiłabym pozostałe koszty, co i tak czynię, bo alimenty nie starczają nawet na czesne.Podałam tez koszty leków. Były mąż oświadczył, że koszty są z sufitu - mam na wszystko rachunki - i nie zamierza dołożyć ani grosza. Nie obchodzi go, że w sytuacji gdy stracę prace a nie uda mi się od razu znaleźć nowej , pozostaniemy praktycznie bez środków do życia. Jestem tłumaczką, więc na czas szukania stałej pracy jakoś łatałabym budżet, myślałam, że były maż poczuje się do odpowiedzialności za syna. Niestety. Nie liczy się ani ze zdrowiem, ani z dobrem syna. Dodam, że były mąż egzekwując prawo do odwiedzin, nie liczy się z rytmem dnia dziecka, moimi planami itp. Podsumowując: czy w świetle powyższego mam szansę na pozbawienie byłego męża władzy rodzicielskiej i ograniczenie kontaktów?
jestem rozwódką, wychowuję 3,5 letniego synka. Jego ojciec (ma pełna władzą rodzicielską) wywiązuje się jedynie z obowiązku odwiedzania syna (do marca br. była to 1-2 soboty w miesiącu, wizyta ok. 8 godzinna), od marca br, czyli od momentu kiedy dowiedział się, że wniosłam o podwyższenie alimentów, nagle zapragnął częstszych kontaktów z synem. Nie oponowałam zgodziłam się na cotygodniowe wizyty. Jednak po kilku miesiącach widzę, że działania byłego męża są na pokaz. W czasie wizyty nie potrafi bawić się z synem, nie interesuje go czy dziecko chce jeść lub pić. Nie raz wchodząc do pokoju widziałam, że czyta gazetę lub ogląda telewizję a dziecko pozostawione jest samo sobie. Nadmienię, że syn odmawia wyjścia z ojce gdziekolwiek, jeżeli ja z nimi nie pójdę. Syn jest dzieckiem przewlekle chorym, ma silna astmę, kilka razy w tygodniu ataki duszącego kaszlu, niekiedy prowadzące do wymiotów. Od 8 miesiąca życia leczony jest w prywatnej przychodni pulmonologicznej, do czasu pozwu o podwyższenie alimentów były mąż nie widział potrzeby zmiany lekarza, nie kwestionował kosztów leczenia. Obecnie kwestionuje, dodam, że od urodzenia syna nie był z nami w poradni pulmonologicznej ANI RAZU, nie pomaga w wychowaniu syna, nie interesuje się leczeniem i stanem zdrowia dziecka. Były mąż przerzucił na mnie wszelkie obowiązki i podejmowanie decyzji w sprawach dotyczących wychowania, edukacji, zdrowia syna. Natomiast żąda jedynie egzekwowania swoich praw. Kolejną sprawą, która - moim zdaniem nie jest bez znaczenia - jest kwestia przedszkola syna. Tak jak napisałam syn jest dzieckiem chorym. Sama sprawdziłam wszystkie przedszkola w mojej miejscowości pod kątem możliwości zapewnienia koniecznej opieki, podania leków, przestrzegania diety. We WSZYSTKICH przedszkola państwowych odmówiono przyjęcia syna, właśnie ze względu na stan zdrowia - motywując odmowę "niewystarczającymi możliwościami zorganizowania wymaganej opieki". Udało mi się znaleźć przedszkole prywatne, które przyjmuje dzieci z różnymi schorzeniami i jest w stanie zapewnić konieczną opiekę. Były maż początkowo - znając sytuację - zgodził się na to przedszkole i partycypowanie w kosztach czesnego, nawet opłacił połowę wpisowego. Przez trzy miesiące (zdążyła zapisać syna do tego przedszkola) nie poruszał tematu przedszkola. Nagle, po otrzymaniu mojego pozwu o podwyższenie alimentów, stwierdził, że nie wyraża zgody na zapisanie dziecka, a w ogóle to nie będzie współfinansował żadnego przedszkola, bo go na to nie stać. Jednocześnie stwierdził, że nie interesuje go to że ceny leków i art. dziecięcych wzrosły. Sprawę o podwyższenie alimentów wygrałam. Od tego momentu, były mąż odmawia jakiejkolwiek pomocy, choć w sądzie twierdził, że będzie mi pomagał, bardziej przykładał się do obowiązków rodzicielskich, jeździł z nami do lekarza. Były to puste zapewnienia. W tym tygodniu dowiedziałam, się, że najdalej w grudniu stracę pracę. Tego samego dnia dowiedziałam się podczas wizyty u pulmonologa, że schorzenie syna się pogłębiło, konieczne są dodatkowe leki i kontynuowanie wzmożonej terapii.Poinformowałam o tym wszystkim byłego męża, powiedziałam że już zaczęłam szukać nowej pracy. Poprosiłam żeby z własnej woli dołożył do alimentów 100 zł żeby pokryć koszt przedszkola - nie mogę wypisać syna, bo nie będzie miał się nim kto zająć. Ja ponosiłabym pozostałe koszty, co i tak czynię, bo alimenty nie starczają nawet na czesne.Podałam tez koszty leków. Były mąż oświadczył, że koszty są z sufitu - mam na wszystko rachunki - i nie zamierza dołożyć ani grosza. Nie obchodzi go, że w sytuacji gdy stracę prace a nie uda mi się od razu znaleźć nowej , pozostaniemy praktycznie bez środków do życia. Jestem tłumaczką, więc na czas szukania stałej pracy jakoś łatałabym budżet, myślałam, że były maż poczuje się do odpowiedzialności za syna. Niestety. Nie liczy się ani ze zdrowiem, ani z dobrem syna. Dodam, że były mąż egzekwując prawo do odwiedzin, nie liczy się z rytmem dnia dziecka, moimi planami itp. Podsumowując: czy w świetle powyższego mam szansę na pozbawienie byłego męża władzy rodzicielskiej i ograniczenie kontaktów?