reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Odebranie władzy rodzicielskiej i uregulowanie kontaktów

Dołączył(a)
20 Wrzesień 2012
Postów
3
Witam,
jestem rozwódką, wychowuję 3,5 letniego synka. Jego ojciec (ma pełna władzą rodzicielską) wywiązuje się jedynie z obowiązku odwiedzania syna (do marca br. była to 1-2 soboty w miesiącu, wizyta ok. 8 godzinna), od marca br, czyli od momentu kiedy dowiedział się, że wniosłam o podwyższenie alimentów, nagle zapragnął częstszych kontaktów z synem. Nie oponowałam zgodziłam się na cotygodniowe wizyty. Jednak po kilku miesiącach widzę, że działania byłego męża są na pokaz. W czasie wizyty nie potrafi bawić się z synem, nie interesuje go czy dziecko chce jeść lub pić. Nie raz wchodząc do pokoju widziałam, że czyta gazetę lub ogląda telewizję a dziecko pozostawione jest samo sobie. Nadmienię, że syn odmawia wyjścia z ojce gdziekolwiek, jeżeli ja z nimi nie pójdę. Syn jest dzieckiem przewlekle chorym, ma silna astmę, kilka razy w tygodniu ataki duszącego kaszlu, niekiedy prowadzące do wymiotów. Od 8 miesiąca życia leczony jest w prywatnej przychodni pulmonologicznej, do czasu pozwu o podwyższenie alimentów były mąż nie widział potrzeby zmiany lekarza, nie kwestionował kosztów leczenia. Obecnie kwestionuje, dodam, że od urodzenia syna nie był z nami w poradni pulmonologicznej ANI RAZU, nie pomaga w wychowaniu syna, nie interesuje się leczeniem i stanem zdrowia dziecka. Były mąż przerzucił na mnie wszelkie obowiązki i podejmowanie decyzji w sprawach dotyczących wychowania, edukacji, zdrowia syna. Natomiast żąda jedynie egzekwowania swoich praw. Kolejną sprawą, która - moim zdaniem nie jest bez znaczenia - jest kwestia przedszkola syna. Tak jak napisałam syn jest dzieckiem chorym. Sama sprawdziłam wszystkie przedszkola w mojej miejscowości pod kątem możliwości zapewnienia koniecznej opieki, podania leków, przestrzegania diety. We WSZYSTKICH przedszkola państwowych odmówiono przyjęcia syna, właśnie ze względu na stan zdrowia - motywując odmowę "niewystarczającymi możliwościami zorganizowania wymaganej opieki". Udało mi się znaleźć przedszkole prywatne, które przyjmuje dzieci z różnymi schorzeniami i jest w stanie zapewnić konieczną opiekę. Były maż początkowo - znając sytuację - zgodził się na to przedszkole i partycypowanie w kosztach czesnego, nawet opłacił połowę wpisowego. Przez trzy miesiące (zdążyła zapisać syna do tego przedszkola) nie poruszał tematu przedszkola. Nagle, po otrzymaniu mojego pozwu o podwyższenie alimentów, stwierdził, że nie wyraża zgody na zapisanie dziecka, a w ogóle to nie będzie współfinansował żadnego przedszkola, bo go na to nie stać. Jednocześnie stwierdził, że nie interesuje go to że ceny leków i art. dziecięcych wzrosły. Sprawę o podwyższenie alimentów wygrałam. Od tego momentu, były mąż odmawia jakiejkolwiek pomocy, choć w sądzie twierdził, że będzie mi pomagał, bardziej przykładał się do obowiązków rodzicielskich, jeździł z nami do lekarza. Były to puste zapewnienia. W tym tygodniu dowiedziałam, się, że najdalej w grudniu stracę pracę. Tego samego dnia dowiedziałam się podczas wizyty u pulmonologa, że schorzenie syna się pogłębiło, konieczne są dodatkowe leki i kontynuowanie wzmożonej terapii.Poinformowałam o tym wszystkim byłego męża, powiedziałam że już zaczęłam szukać nowej pracy. Poprosiłam żeby z własnej woli dołożył do alimentów 100 zł żeby pokryć koszt przedszkola - nie mogę wypisać syna, bo nie będzie miał się nim kto zająć. Ja ponosiłabym pozostałe koszty, co i tak czynię, bo alimenty nie starczają nawet na czesne.Podałam tez koszty leków. Były mąż oświadczył, że koszty są z sufitu - mam na wszystko rachunki - i nie zamierza dołożyć ani grosza. Nie obchodzi go, że w sytuacji gdy stracę prace a nie uda mi się od razu znaleźć nowej , pozostaniemy praktycznie bez środków do życia. Jestem tłumaczką, więc na czas szukania stałej pracy jakoś łatałabym budżet, myślałam, że były maż poczuje się do odpowiedzialności za syna. Niestety. Nie liczy się ani ze zdrowiem, ani z dobrem syna. Dodam, że były mąż egzekwując prawo do odwiedzin, nie liczy się z rytmem dnia dziecka, moimi planami itp. Podsumowując: czy w świetle powyższego mam szansę na pozbawienie byłego męża władzy rodzicielskiej i ograniczenie kontaktów?
 
reklama
jestem rozwódką, wychowuję 3,5 letniego synka. Jego ojciec (ma pełna władzą rodzicielską) wywiązuje się jedynie z obowiązku odwiedzania syna (do marca br. była to 1-2 soboty w miesiącu, wizyta ok. 8 godzinna), od marca br, czyli od momentu kiedy dowiedział się, że wniosłam o podwyższenie alimentów, nagle zapragnął częstszych kontaktów z synem. Nie oponowałam zgodziłam się na cotygodniowe wizyty. Jednak po kilku miesiącach widzę, że działania byłego męża są na pokaz. W czasie wizyty nie potrafi bawić się z synem, nie interesuje go czy dziecko chce jeść lub pić. Nie raz wchodząc do pokoju widziałam, że czyta gazetę lub ogląda telewizję a dziecko pozostawione jest samo sobie. Nadmienię, że syn odmawia wyjścia z ojce gdziekolwiek, jeżeli ja z nimi nie pójdę. Syn jest dzieckiem przewlekle chorym, ma silna astmę, kilka razy w tygodniu ataki duszącego kaszlu, niekiedy prowadzące do wymiotów.
Czy syn na orzeczenie o niepełnosprawnosci?
Od 8 miesiąca życia leczony jest w prywatnej przychodni pulmonologicznej, do czasu pozwu o podwyższenie alimentów były mąż nie widział potrzeby zmiany lekarza, nie kwestionował kosztów leczenia. Obecnie kwestionuje, dodam, że od urodzenia syna nie był z nami w poradni pulmonologicznej ANI RAZU, nie pomaga w wychowaniu syna, nie interesuje się leczeniem i stanem zdrowia dziecka. Były mąż przerzucił na mnie wszelkie obowiązki i podejmowanie decyzji w sprawach dotyczących wychowania, edukacji, zdrowia syna. Natomiast żąda jedynie egzekwowania swoich praw. Kolejną sprawą, która - moim zdaniem nie jest bez znaczenia - jest kwestia przedszkola syna. Tak jak napisałam syn jest dzieckiem chorym. Sama sprawdziłam wszystkie przedszkola w mojej miejscowości pod kątem możliwości zapewnienia koniecznej opieki, podania leków, przestrzegania diety. We WSZYSTKICH przedszkola państwowych odmówiono przyjęcia syna, właśnie ze względu na stan zdrowia - motywując odmowę "niewystarczającymi możliwościami zorganizowania wymaganej opieki". Udało mi się znaleźć przedszkole prywatne, które przyjmuje dzieci z różnymi schorzeniami i jest w stanie zapewnić konieczną opiekę. Były maż początkowo - znając sytuację - zgodził się na to przedszkole i partycypowanie w kosztach czesnego, nawet opłacił połowę wpisowego. Przez trzy miesiące (zdążyła zapisać syna do tego przedszkola) nie poruszał tematu przedszkola. Nagle, po otrzymaniu mojego pozwu o podwyższenie alimentów, stwierdził, że nie wyraża zgody na zapisanie dziecka, a w ogóle to nie będzie współfinansował żadnego przedszkola, bo go na to nie stać. Jednocześnie stwierdził, że nie interesuje go to że ceny leków i art. dziecięcych wzrosły. Sprawę o podwyższenie alimentów wygrałam. Od tego momentu, były mąż odmawia jakiejkolwiek pomocy, choć w sądzie twierdził, że będzie mi pomagał, bardziej przykładał się do obowiązków rodzicielskich, jeździł z nami do lekarza.
To przykre, ale nie zmusi go Pani niestety.

W tym tygodniu dowiedziałam, się, że najdalej w grudniu stracę pracę. Tego samego dnia dowiedziałam się podczas wizyty u pulmonologa, że schorzenie syna się pogłębiło, konieczne są dodatkowe leki i kontynuowanie wzmożonej terapii.Poinformowałam o tym wszystkim byłego męża, powiedziałam że już zaczęłam szukać nowej pracy. Poprosiłam żeby z własnej woli dołożył do alimentów 100 zł żeby pokryć koszt przedszkola - nie mogę wypisać syna, bo nie będzie miał się nim kto zająć. Ja ponosiłabym pozostałe koszty, co i tak czynię, bo alimenty nie starczają nawet na czesne.Podałam tez koszty leków. Były mąż oświadczył, że koszty są z sufitu - mam na wszystko rachunki - i nie zamierza dołożyć ani grosza. Nie obchodzi go, że w sytuacji gdy stracę prace a nie uda mi się od razu znaleźć nowej , pozostaniemy praktycznie bez środków do życia.
A zasiłek dla bezrobotnych? Zasiłek rodzinny?
Nie bez powodu pytaam o niepełnosprawnosć dziecka - jesli jest tak chore jak PAni pisze powinna Pani zadbać o stosowne orzeczenie. Miałaby Pani możliwosć dodatkowego urlopu wychowawczego a w syuacji takiej jak utrata pracy lub bardzo niskie dochody przysługiwałby poza zasiłkiem rodzinnym dodatek w zwiazku z wychowywaniem dziecka niepełnosprawnego.

Jestem tłumaczką, więc na czas szukania stałej pracy jakoś łatałabym budżet, myślałam, że były maż poczuje się do odpowiedzialności za syna. Niestety. Nie liczy się ani ze zdrowiem, ani z dobrem syna. Dodam, że były mąż egzekwując prawo do odwiedzin, nie liczy się z rytmem dnia dziecka, moimi planami itp. Podsumowując: czy w świetle powyższego mam szansę na pozbawienie byłego męża władzy rodzicielskiej i ograniczenie kontaktów?
W mojej ocenie nie. Ojciec płaci alimenty (w wysokosci wskazanej przez sąd i do tego takiej jakiej się Pani domagała), odwiedza dziecko. Nie widze podstaw to odebrania władzy.
 
Dziękuję za odpowiedź. Syn nie ma orzeczonej niepełnosprawności. Szczerze mówiąc, to nie chodzi mi o pieniądze, co o utrudnianie wszelkich decyzji i zupełny brak pomocy w wychowaniu Syna. Alimenty były mąż płaci tylko dlatego, że boi się sankcji za niepłacenie. Dziecko nie jest z nim w ogóle związane emocjonalnie. Czy mogę wobec tego wystąpić o uregulowanie kontaktów, tak aby terminy i czas odwiedzin były jasno ustalone w postanowieniu?
 
Dziękuję za odpowiedź. Syn nie ma orzeczonej niepełnosprawności. Szczerze mówiąc, to nie chodzi mi o pieniądze,
Ale to przecież Pani pisze w wątku o tym, ze problemem jest niewystarczający udział ojca w kosztach utrzymania dziecka. Pisze tez Pani,z e za chwile straci pani pracę.
Jestem ostatnia osobą, która nakłania do wyłudzania jakichkolwiek swiadczeń, ale w przypadku gdy dziecko jest niepełnosprawne warto to potwierdzić stosownym orzeczeniem bo przysługują wówczas istotne przywileje (choćby odliczenie leków).

co o utrudnianie wszelkich decyzji i zupełny brak pomocy w wychowaniu Syna.
Ale do tego nie zmusi go żaden sąd.

Alimenty były mąż płaci tylko dlatego, że boi się sankcji za niepłacenie. Dziecko nie jest z nim w ogóle związane emocjonalnie. Czy mogę wobec tego wystąpić o uregulowanie kontaktów, tak aby terminy i czas odwiedzin były jasno ustalone w postanowieniu?
Oczywiście.
 
Syn ma astmę, choroba ma ciężki przebieg, ale nie powoduje niepełnosprawności. Nie pytam co zrobić w kwestii finansowej, bo to wiem. Mogę znów wystąpić o podwyższenie alimentów, zgodnie z pouczeniem sądu mogę to zrobić już w grudniu. Wiem już teraz co mogę zrobić w sprawie odwiedzin - bardzo dziękuję za odpowiedź. Mam jeszcze jedno pytanie - czy ewentualnie mogę próbować wystąpić o ograniczenie władzy rodzicielskiej byłego męża w kwestiach leczenia i edukacji?
 
Do góry