A wiec to bylko tak:
11 lipca o godzinie 4ej z rańca obudziłam się nagle i w pierwszej chwili nie wiedziałam co sie dzieje. W drugiej natomiast już tak. Coś dziwnie znajomego poczułam w dole brzucha - skurczyk!!!!!, idealnie taki jak przed okresem. Oho!-pomyslałam sobie z jakims dziwnym podnieceniem. Leżałam i czekałam na nastepny, ale nie nadchodził Przysnęłam sobie jeszcze więc.
Tego dnia mieli nas odwiedzić znajomi. A jakiś miesiąc wcześniej śniło mi się, że właśnie oni u nas byli i pojechałam rodzić. No i to był sen proroczy najwidoczniej.
Znajomi przyjechali, ja miałam nadal jakieś skurczyki, ale bardzo nieregularne. Pomyslałam wiec, ze to skurcze przepowiadające. Bylismy we czwórkę na 4godzinnym spacerze polami i łąkami. Upiekliśmy pizze, objedliśmy się nią strasznie. Obejrzeliśmy film, poszliśmy po lody - osobiscie zjadłam pół litra. A skurczyki były nadal, ale prawie ich w tym ferworze nie czułam. Opowiedziałam tylko znajomym o moim snie i naśmiewali sięze mnie :nie jedz tyle, bo urodzisz itp.
I tak sobie minął cały dzień. Gdy już znajomi zostali położeni do spania, poszłam do łazienki w celu zażycia kąpieli i co? Musiałam się umywalki przytrzymać!!! Ale pod prysznicem przeszło. Po jakiejś godzinie od kąpieli dopiero zaczeły się skurcze co 5 mniut. Byliśmy juz spakowani, wiec jeszce jakas godzine zostalismy sobie spokojnie w domu. Mąż zapalił kominek zapachowy - to akurat zapamiętał za szkoły rodzenia A ja sobie oddychałam. Cwiczyłam oddychanie kazdego dnia i to cwiczenie przyniosło efekty.
Do szpitala poszłam pieszo (4 minuty marszu od mojego bloku). Na izbi eprzyjęć było niemiło, skurcze mi minęły ze stresu. Najbardziej bałam się nie bólu, ale szpitala i tego, ze nie bede miala wplywu na to, co sie bedzie ze mna działo. A tu miła niespodzianka - zaprowadzono nas na porodówkę, połozna zaspana ale bardzo miła, mówiła do mnie :kochanie, skarbie itd. Dała oczywiście koszulinę, ze pozal sięBoże i sprawdziła rozwarcie, a tam - 8 cm!!! Mało nie odleciałam z radościPoleżałam 30minut pod ktg i do sali porodów rodzinnych. Sala -nic specjalnego, bo to stary szpital, ale połozna przyniosła muzykę relaksacyjną, zapaliła kominek zapachowy, i cierpliwie czekała az skonczy sie skurcz, gdy o cos pytała albo tłumaczyła coś. W czasi eskurczów oddychałam zawzięcie i bardzo mi to pomagało.
Trafilismy do szpitala ok2:30 w nocy, skurcze parte zaczęły sie o 5:00. No i znów miła niespodzianka- mąż opowiedział położnej o moich porodowych marzeniach i przynieśłi do sali porodów worek sako. I parłam nie na łóżku tylko półsiedząc na workuTylko skurcze parte miałam dziwne- jeden porzadny i dwa słabiutkie, praktycznie bez uczucia parcia. Wiec trwało to i trwało, a położna klęczała naprzeciw mnie na materacu. W końcu o 7ej urodził sie mój Skarb. Do końca amyślałam, ze to chłopiec, a okazało sie, ze dziewczynka Nie byłam tez nacinana. Położono mi Zosię na brzuchu. Chciałam od razu ja nakarmic, ale była troszke sina i malutka wiec zabrali ja do mycia itd, zeby jak najszybciej polozyc na tym materacyku podgrzewanym.Po urodzeniu łożyska i zdjęciu zakrwawionych skarpetek wstałam i poszłam pod prysznic, dostałam czystą koszulinę i zanim zdążyłam wejść do łóżka, mąz przyniósł mi malutka do pierwszego karmienia.
Wspominam poród bardzo dobrze i każdemu takiego życzę.
Koniec i bomba, kto nie czytał ten trąba Zartuję, oczywiście! Buziak