Witajcie, jestem w 33+3 tc, jestem tu nowa. Jednakże nie ukrywam ze mam pare obaw jako przyszła młoda mama. Najbliższa rodzina chyba ich nie rozumie, bo przecież „kiedyś było jeszcze ciężej i dali radę”. Nie wątpię ! Ale ja jednak swoje obawy mamy, zaczynajac od porodu, po przez pierwsze tygodnie, miesiące, lata. Może wyjaśnię co mam na myśli. Mianowicie, mam męża jesteśmy razem 7 lat, ale on nigdy nie miał styczności z dziećmi, zawsze się ich bal ... boje się i ja ze będę od niego za dużo wymagać, i w tym początkowym etapie zamiast się wspierać to będziemy się kłócić, ze On nie spełnia moich oczekiwań. Kolejna sprawa to, mój aktualny stan.... ja już mam chyba dosyć, cała ciąża bezproblemowo, poranne mdłości, nie mam pojęcia co to jest, gdyż natura była dla mnie łaskawa i nie zaznałam owego zjawiska. Jednakże ostatni trymestr jest straszny, płacze po nocach, spać nie mogę, plecy bolą, na spacer już się nie nadaje, w sumie do małej ilości rzeczy się nadaje. Ogarnełam święta, resztkami sił, no i teraz już jest źle... nawet bardzo, obawa jest ze przez mój aktualny stan fizyczny i samopoczucia, odrzucę dziecko po porodzie. Ze po prostu nie będę mogła na nie patrzeć, ze będę widziała tylko pryzmat tego co aktualnie czuje. Może i lincz na mnie spadnie, ale w domu nikt tego nie rozumie. Z mężem ciężko jest mi porozmawiać, bo nie czuje aby „rozumiał” to co czuje. Wydaje mi się ze jednak matka matkę powinna zrozumieć. Jak to u Was wyglada? Macie to jakoś poukładane w głowie ? Czy moje obawy wynikają z tego ze nie jestem jeszcze gotowa na bycie rodziców? Powiem jeszcze ze bardzo chciałam zajść w ciąże, i maluch jest planowany.
reklama
Fado123
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 22 Styczeń 2019
- Postów
- 6 819
Twoje obawy są zrozumiale , niestety 3 trymestr jest najgorszy ,ja mimo ze bardzo długo starałam się o dziecko, to też mialam mysli ,że się nie nadaje ,ze to byl błąd itd , jak się urodziła corka ,dzięki Bogu ,bardzo szybko
to wiedziałam że muszę dać z siebie wszystko ,bo jest taka bezbronna ,u mnie nie było jak u Ciebie ,wręcz na odwrót, to mój mąż byl bardziej ogarnięty jeśli chodzi o dziecko ,a ja jak Twoj maz ,zawsze balam się dzieci, ale dalam rade , choc początki wspominam zle , dacie rade

Gosia903488
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Lipiec 2020
- Postów
- 1 007
Chciałabym dać Tobie radę. Przy pierwszym dziecku wzięłam 90% opieki na siebie. Karmiłam piersią 3 lata, córka była cycozwisem, więc mąż uznał, że on może mieć "wolne". Jakoś tak wyszło, ja się nie buntowałam (głupia byłam), a że córka była aniołem, to nie narzekałam. Mąż nigdy nie położył córki spać i nie wyszedł z nią na spacer (a ma już 6 lat), nie poszedł do lekarza, nigdy nie wiedział, jaki lek, kiedy i po co (to tylko przykłady). Bardzo odchorowałam ten "podział obowiązków" przy drugim dziecku, które okazało się drącym japę terrorystą 24/h przez pierwsze 10 tygodni. Wrzaski trwały nie raz kilkanaście godzin. Wyszarpywałam i wyszarpuje (i to jest dobre słowo) przez własną głupotę i naiwność od męża każdą minutę, drzemkę, każde "posiedź z nią"; rozstawaliśmy się już kilka razy, bo mąż myślał, że "będzie jak z pierwszym", (czyt.łatwo). Awantury i fochy są na porządku dziennym ("bo chciałem coś tam zrobić" - czytaj położyć odwłok i leżeć). Córka ma 4 m-ce i może jest ciut lepiej, ale bywają dni, że mam szczerze dość. A dziecko wymodlone, wystarane po 2 latach i 3 poronieniach. Myśli od ciąży miewałam przeważnie z tej gorszej strony, bo ciąża od początku zagrożona, przeleżana łącznie 17 tygodni. Ale do rzeczy. Twój mąż dołożył 50% chęci do posiadania dziecka, czy się boi czy nie, jest dorosły i wie, na bo się zdecydował. Ty już się "poświęcasz" dając dom temu małemu człowiekowi, przechodzisz ciążę, a jeszcze 6 tygodni trudu przed Tobą. A dziecko może trafić się różne. ANGAŻUJ męża we wszystko, od początku twardo i konsekwentnie, jeśli sam nie będzie wykazywał chęci (nawet że strachu). Jeśli postanowisz karmić piersią, to oddawaj za każdym razem, kiedy nie będzie przy cycku, za każdym razem, kiedy wraca z pracy. Pierwsze tygodnie z noworodkiem w połogu są ciężkie (nie będę oszukiwać czasem bardzo) i jeśli na początku podział będzie w miarę sprawiedliwy, potem będzie już tylko lepiej. Ja do męża dzwonię w nocy tylko po to, żeby przebrał kupę i nie wyspał się tak samo, jak ja (bo śpię w pokoju z dzieckiem, bo mąż ma taką pracę, że w nocy o północy telefon i musi jechać). Kp skończyłam tym razem bardzo szybko i wcale wielce nie walczyłam o nie, bo widziałam dokąd to zmierza. I drugie dziecko obnażyło bardzo słabe punkty naszej relacji. Bo maluch to ogromny sprawdzian dla związku. Mów do męża wszystko: co czujesz jak Ty się czujesz, czego potrzebujesz; krótkimi zdaniami, nie za dużo na raz. Bo mąż się nie domyśli, na to nie licz. A głód, zmęczenie i monotonnia pierwszych miesięcy rodzą frustrację, jeśli nie ma się fizycznego i psychicznego wsparcia w mężu (oni nie rozumieją czym jest huśtawka hormonów po).Witajcie, jestem w 33+3 tc, jestem tu nowa. Jednakże nie ukrywam ze mam pare obaw jako przyszła młoda mama. Najbliższa rodzina chyba ich nie rozumie, bo przecież „kiedyś było jeszcze ciężej i dali radę”. Nie wątpię ! Ale ja jednak swoje obawy mamy, zaczynajac od porodu, po przez pierwsze tygodnie, miesiące, lata. Może wyjaśnię co mam na myśli. Mianowicie, mam męża jesteśmy razem 7 lat, ale on nigdy nie miał styczności z dziećmi, zawsze się ich bal ... boje się i ja ze będę od niego za dużo wymagać, i w tym początkowym etapie zamiast się wspierać to będziemy się kłócić, ze On nie spełnia moich oczekiwań. Kolejna sprawa to, mój aktualny stan.... ja już mam chyba dosyć, cała ciąża bezproblemowo, poranne mdłości, nie mam pojęcia co to jest, gdyż natura była dla mnie łaskawa i nie zaznałam owego zjawiska. Jednakże ostatni trymestr jest straszny, płacze po nocach, spać nie mogę, plecy bolą, na spacer już się nie nadaje, w sumie do małej ilości rzeczy się nadaje. Ogarnełam święta, resztkami sił, no i teraz już jest źle... nawet bardzo, obawa jest ze przez mój aktualny stan fizyczny i samopoczucia, odrzucę dziecko po porodzie. Ze po prostu nie będę mogła na nie patrzeć, ze będę widziała tylko pryzmat tego co aktualnie czuje. Może i lincz na mnie spadnie, ale w domu nikt tego nie rozumie. Z mężem ciężko jest mi porozmawiać, bo nie czuje aby „rozumiał” to co czuje. Wydaje mi się ze jednak matka matkę powinna zrozumieć. Jak to u Was wyglada? Macie to jakoś poukładane w głowie ? Czy moje obawy wynikają z tego ze nie jestem jeszcze gotowa na bycie rodziców? Powiem jeszcze ze bardzo chciałam zajść w ciąże, i maluch jest planowany.
Przepraszam za długi i szczery post.
Nie chciałam Ciebie nim straszyć, ale skoro wspomniałaś, że mąż się boi to zobaczyłam swojego sprzed 6 laty mówiącego od początku: Ty to zrób, bo idzie Tobie lepiej.
A teraz mam podejście: Ty to zrób, bo jakbym poszła do szpitala, to zginiesz marnie.


Podziel się: