reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nadciśnienie w 35/36 tc szpital i co dalej?

Dołączył(a)
19 Wrzesień 2024
Postów
3
Dziewczyny aktualnie przebywam w szpitalu i chciałam poznać Wasze historie jeśli ktoś miał podobną. Trafiłam tutaj z nadciśnieniem (na które nigdy nie chorowałam)

Jestem aktualnie w 36+0 wg OM, wg USG 35+2 (tym wykonanym w pierwszych tygodniach na których ustala się termin porodu) termin wg usg to 1.11

Cała ciąża przebiegała perfekcyjnie, wszystkie wyniki badań były idealne. Na ostatniej prostej tj. We wtorek 24.09 skoczyło mi ciśnienie w gabinecie u ginekologa do wartości 160/115, kazał jechać do szpitala i tak też zrobiłam. Dostałam dopegyt i leżę tutaj od wtorku. Ciśnienie ma dobre wartości po lekach. (Były tylko 2 gorsze pomiary 130/90) lekarze generenie nie wiedzą czy mają mnie tu przetrzymać czy mnie puścić do domu (mam wskazania do CC), nie ma białkomoczu i pozostale wyniki w normie. Czy ktoś był w takiej sytuacji? Nie sądzę żeby trzymali mnie tutaj kolejne 2 albo 3 tygodnie...bo podejrzewam, że nie rozwiążą ciąży przed ukończeniem 37 tc, nawet bym się na to nie zgodziła, chyba że wydarzyłoby się coś, że trzebaby ratować dzidziusia. Czy ktoś był w takiej sytuacji? W zasadzie chciałam się chyba wymienić doświadczeniami i usłyszeć, że będzie dobrze. Drażni mnie trochę ten brak decyzyjności ze strony szpitala.
 
reklama
Dziewczyny aktualnie przebywam w szpitalu i chciałam poznać Wasze historie jeśli ktoś miał podobną. Trafiłam tutaj z nadciśnieniem (na które nigdy nie chorowałam)

Jestem aktualnie w 36+0 wg OM, wg USG 35+2 (tym wykonanym w pierwszych tygodniach na których ustala się termin porodu) termin wg usg to 1.11

Cała ciąża przebiegała perfekcyjnie, wszystkie wyniki badań były idealne. Na ostatniej prostej tj. We wtorek 24.09 skoczyło mi ciśnienie w gabinecie u ginekologa do wartości 160/115, kazał jechać do szpitala i tak też zrobiłam. Dostałam dopegyt i leżę tutaj od wtorku. Ciśnienie ma dobre wartości po lekach. (Były tylko 2 gorsze pomiary 130/90) lekarze generenie nie wiedzą czy mają mnie tu przetrzymać czy mnie puścić do domu (mam wskazania do CC), nie ma białkomoczu i pozostale wyniki w normie. Czy ktoś był w takiej sytuacji? Nie sądzę żeby trzymali mnie tutaj kolejne 2 albo 3 tygodnie...bo podejrzewam, że nie rozwiążą ciąży przed ukończeniem 37 tc, nawet bym się na to nie zgodziła, chyba że wydarzyłoby się coś, że trzebaby ratować dzidziusia. Czy ktoś był w takiej sytuacji? W zasadzie chciałam się chyba wymienić doświadczeniami i usłyszeć, że będzie dobrze. Drażni mnie trochę ten brak decyzyjności ze strony szpitala.
Byłam w szpitalu ok 36tc bo w domu ciśnienie przekraczało mi trochę normy, niewiele. W szpitalu też było takie na granicy, ale nie podano mi leków, w ciągu trzydniowego pobytu. Do domu dostałam dopegyt gdyby coś się działo. Generalnie do końca ciąży miałam w normie, ale już w górnych granicach. Cyrki zaczęły się przy cc (mialam planowe). Już w czasie przyjęcia miałam wyższe ciśnienie, w czasie cięcia też, razem z moim prowadzącym myśleliśmy że to ze stresu (jestem nerwowa i on o tym wiedział). No ale po cc nie spadało mimo że nie czułam stresu i włączono mi leki. Do domu wyszłam po tygodniu ale dalej z podwyższonym ciśnieniem, dokładnie po 8 dniach zaczęło się stabilizować i już jest ok, jestem 3 miesiące po porodzie.
 
Dziewczyny aktualnie przebywam w szpitalu i chciałam poznać Wasze historie jeśli ktoś miał podobną. Trafiłam tutaj z nadciśnieniem (na które nigdy nie chorowałam)

Jestem aktualnie w 36+0 wg OM, wg USG 35+2 (tym wykonanym w pierwszych tygodniach na których ustala się termin porodu) termin wg usg to 1.11

Cała ciąża przebiegała perfekcyjnie, wszystkie wyniki badań były idealne. Na ostatniej prostej tj. We wtorek 24.09 skoczyło mi ciśnienie w gabinecie u ginekologa do wartości 160/115, kazał jechać do szpitala i tak też zrobiłam. Dostałam dopegyt i leżę tutaj od wtorku. Ciśnienie ma dobre wartości po lekach. (Były tylko 2 gorsze pomiary 130/90) lekarze generenie nie wiedzą czy mają mnie tu przetrzymać czy mnie puścić do domu (mam wskazania do CC), nie ma białkomoczu i pozostale wyniki w normie. Czy ktoś był w takiej sytuacji? Nie sądzę żeby trzymali mnie tutaj kolejne 2 albo 3 tygodnie...bo podejrzewam, że nie rozwiążą ciąży przed ukończeniem 37 tc, nawet bym się na to nie zgodziła, chyba że wydarzyłoby się coś, że trzebaby ratować dzidziusia. Czy ktoś był w takiej sytuacji? W zasadzie chciałam się chyba wymienić doświadczeniami i usłyszeć, że będzie dobrze. Drażni mnie trochę ten brak decyzyjności ze strony szpitala.
Cześć.
U mnie ciśnienie wyskoczyło w 36 tygodniu. Z tym, że byłam na wizycie i lekarz najpierw stwierdził, że przepływy są w dolnej granicy i daje mi skierowanie na oddział, bo jeśli przepływy się pogorszą, to trzeba będzie wcześniej rozwiać ciąże, później zmierzył ciśnienie i wyszło 150/100 aczkolwiek dla mnie było ono wysokie, ze względu na stres po usłyszeniu "wcześniej rozwiązać ciąże".
Położyłam się na oddział w poniedziałek. Caly pobyt w szpitalu ciśnienie dobre. W piątek mnie wypisali. (nie brałam żadnych leków)

10 dni później byłam na kontroli po pobycie w szpitalu i znów wyszło ciśnienie podwyższone. Znowu skierowanie na oddział. Tym raz brałam dopegyt, położyłam się w czwartek, a w niedziele po obchodzie lekarz poinformował mnie, że od następnego dnia będą mi wywoływali poród, bo rekomendacje mowia, że przy podwyższonym ciśnieniu lepiej jest wywołać poród tydzień przed terminem niż czekać do terminu. Poród miał być naturalny, zaczęli wywoływać w poniedziałek (najpierw żel na rozwarcie szyjki, później cewnik foleya), w środę poszła oksytocyna. 4 godz od podania decyzja o pilnym cięciu, bo dziecku zaczęło spać tętno

Tak czy inaczej wszystko zależy od lekarzy w twoim szpitalu. U nas tez ordynatorka nigdy nic nie potrafiła powiedzieć konkretnie, więc podpytywalam jej zastępcę.

Na oddziale była ze mną dziewczyna, która trafiła tam też w 36 tygodniu i miała wskazania do CC, po ustabilizowaniu ciśnienia jej prowadzacy powiedział, że generalnie mogłaby czekać w domu na termin cesarki, ale ordynator zarządził inaczej i trzymali ja 4 tygodnie w szpitalu, co chwilę mówiąc, że "poczekamy jeszcze 2 dni", "poczekamy jeszcze przez weekend"
 
Byłam w szpitalu ok 36tc bo w domu ciśnienie przekraczało mi trochę normy, niewiele. W szpitalu też było takie na granicy, ale nie podano mi leków, w ciągu trzydniowego pobytu. Do domu dostałam dopegyt gdyby coś się działo. Generalnie do końca ciąży miałam w normie, ale już w górnych granicach. Cyrki zaczęły się przy cc (mialam planowe). Już w czasie przyjęcia miałam wyższe ciśnienie, w czasie cięcia też, razem z moim prowadzącym myśleliśmy że to ze stresu (jestem nerwowa i on o tym wiedział). No ale po cc nie spadało mimo że nie czułam stresu i włączono mi leki. Do domu wyszłam po tygodniu ale dalej z podwyższonym ciśnieniem, dokładnie po 8 dniach zaczęło się stabilizować i już jest ok, jestem 3 miesiące po porodzie.
A ja tutaj już leżę praktycznie tydzień... z dobrymi pomiarami... i tak sobie myślę że czas działa na moją niekorzyść bo im bliżej do porodu tym mniejsza szansa na wyjście... W którym tygodniu miałaś CC?
 
Do góry