Dzien dobry,
Domyślam się, że był pewnie niejednokrotnie taki wątek. Jednak kazda sytuacja jest inna i moze da się coś poradzić. Po krotce opiszę swoja.
Moj synek w lutym skończy 3 latka. Jest radosnym,empatycznym, żywym dzieckiem. Jedynym problemem jest mowa. Do 2 lat bylo tylko mama,tata,baba. Po drugich urodzinkach doszły wyrazy dziwiekonasladowcze, inne wyrazy z zycia codziennego, jednak to wciąż bardzo mało w porównaniu do innych rówieśników. Jest jedynakiem, od urodzenia siedzi ze mną w domu, do przedszkola pójdzie w momencie w którym mowa bedzie na lepszym poziomie.
W kontaktach z innymi dziecmi na placach zabaw itp bardzo fajnie się odnajduje, szuka sposobów zeby nawiązać komunikację i jak to dzieci po prostu sie bawi.
Gdy miał 2,3 latka to byliśmy u neurologopedy, powiedziała Nam, że mamy czekac ze bardzo fajny i kontaktowy chłopiec.
Jeśli chodzi o moj wklad, przykładam się do mojego sposobu komunikacji, opowiadania tego co sie dzieje, komentuje bajki, rozmawiam z Nim, czytamy książeczki. Wszystko rozumie, wie co jak się nazywa, doslownie wie wszystko, tylko jesli chodzi zeby zaczął cos powtórzyć czasami widac ze sie stresuje.
Dajcie znać co myślicie
Chętnie się wypowiem, ponieważ miałam identyczny 'problem' z córką, która w tym roku skończy 9 lat. Jest moim drugim dzieckiem więc nie będę udawała, ze wraz z jej rozwojem mowy, a raczej brakiem o czym za chwilkę, porównywałam ze starszą córką, która w wieku 2 lat mówiła pięknymi, pełnymi zdaniami i miała bardzo bogaty zasób słownictwa. W okolicach roczku byla tylko mama, tata, baba. Przez kolejny rok większość jej nowych umiejętności to było wydobywanie z siebie różnych dźwięków od pisków przez naśladowanie zwierząt po krzyki. Wydawało mi się, że kolejne dziecko powinno rozwijać się sprawniej, bo po za rodzicami w domu była córka, ktora trajkotala jak najęta. Dodam, ze młodsza córka nie korzystała w tym wieku z elektroniki typu tablet, telefon. Bajki owszem w tv były oglądane, bo oglądała je starsza córka ale z limitem czasowym. ( o to nas pytał pediatra i logopeda). Zrobiłyśmy pełną diagnostykę kiedy córka miała już skończone 3 lata - wszystko było ok. Miałyśmy zalecenia od logopedy, ale nie będę ukrywała że ja się poddałam dość szybko, bo córka była bardzo niechętna, a ja pracowałam i z czasem zaczęłam odpuszczać. Dodam, ze miała sprawdzane między innymi wędzidełko, które czasem należy tylko podciąć i problem znika, u nas było z nim wszystko ok. W wieku 3 lat i 9 miesięcy poszła do przedszkola - siła wyższa, ja pracowałam juz wówczas od ponad 2 lat. Byłam przerażona, bo mówiła tak ze tylko bliskie jej osoby ja rozumiały. Bałam się, ze dzieci w przedszkolu ją odrzucą, że nie będzie chciała tam chodzić, a dodatkowo napisze, ze w jej roczniku nie było miejsca w grupie i poszła jako jedna z 4 dzieci do grupy z rocznikiem rok starszym. Dla mnie jeszcze większe przerażenie! Trafiłyśmy na cudowną panią, która wspierała moje dziecko i po pierwszym roku przrdszkola w wieku 4.5 lat moja córka mówiła tak, ze każdy ją rozumiał. Dalej przekręcała wyrazy, połykała litery, ale w naszym przypadku przedszkole zdziałało cuda! Oczywiście cała rodzina, notorycznie ją poprawiała, zwracala uwagę że tak się nie mówi itp. Mozolna praca, ale to dało efekty i jak się okazuje nie musi mieć to jakiejś poważniejszej przyczyny. Logopeda z przedszkola mnie uprzedzał, ze moze to wpłynąć na naukę czytania i pisania i wówczas tez sugerował, żeby mieć rękę na pulsie, ale nie szukać od razu dyslekcji itp. Faktycznie czytanie szło bardzo opornie, córka nie lubi czytać w sensie dla przyjemności, ale obecnie w 2 klasie czyta juz płynnie. Często myliła na końcach wyrazów a z e oraz d z b. Ale to tez udało się wypracować. Do dziś nie wiem dlaczego mowa sprawiła jej tyle trudności, kiedyś pediatra mi powiedział, ze niektórym jest tak po prostu wygodniej. Możliwe, ze to my jako rodzice popełniliśmy błędy, bo np reagowaliśmy na gestykulację itp. Ale z drugiej strony miałam ignorować moje dziecko, które mi coś pokazywało itp? Co do odkładania pójścia do przedszkola - decyzja zawsze należy do rodzica i nikt do niczego nie może Cię zmusić, ale w mojej ocenie nawet najbardziej zaangażowany, nie pracujący rodzic nue jest w stanie zapewnić takiego rozwoju dziecku jak grupa rówieśników z odpowiednim programem w przedszkolu. Moja córka bardzo skorzystała w mojej ocenie nie tylko na samym trafieniu do przedszkola, ale i tez w jej sytuacji na starszej grupie. Czego ja się bardzo bałam! I co ciekawe nigdy nie płakała, częściej to ja ze strachu przed jej eliminacja w grupie drżałam w pracy, a ona do przedszkola leciała jak na skrzydłach!