reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Tu znajdziesz dzisiejszy LIVE dotyczący uwazności w relacji z dzieckiem. Jak sue przyda - zapraszam :) Do zobaczenia na Instagramie Dołącz, obejrzyj LIVE
reklama

Mój ojciec nie akceptuje mojego męża - jak sobie radzić i nie oszaleć?

Myszopingwin

Fanka BB :)
Dołączył(a)
24 Sierpień 2022
Postów
238
Miasto
Zacisze
Historia jest klasyczna i pewnie wiele z Was zna takie lub podobne przypadki, ale może dzięki temu ktoś będzie miał jakieś sensowne uwagi lub spojrzenie z innej perspektywy na bagno, w którym siedzę i co gorsza zaczynam się w nim powoli urządzać...

Właściwie problem nie jest nowy, bo trwa co najmniej od 4 lat, a odkąd jestem w związku małżeńskim (prawie 3 lata) niestety tylko się nasila. Mój ojciec nie lubi, nie szanuje i nie chce tolerować mojego męża. Bardzo się różnią w poglądach i podejściu do życia. Gdybyśmy nie mieli dziecka, w zasadzie uznałabym, że skoro tak jest, to trudno, nie muszą się widywać a tym bardziej lubić, a spotkania rodzinne mogą być krótkie i sporadyczne, bo jestem daleka od ciśnięcia na rodzinne zjazdy tylko po to, żeby odfajkować wymuszony, wspólny czas. Problem jest jednak taki że nasz 2-letni syn jest oczkiem w głowie mojego ojca i absolutnie dziadka uwielbia. A my nie chcemy go pozbawiać relacji z dziadkami.

Tyle w teorii. W praktyce jednak cholernie ciężko jest mi pogodzić chęć zapewnienia dziecku czasu z dziadkiem a jednocześnie stać po stronie męża, który nie chce z moim ojcem spędzać czasu. Absolutnie się mężowi nie dziwię. Ostatnim razem gdy mąż podczas mojej kilkudniowej hospitalizacji zawiózł syna do dziadka został pogryziony w łydkę przez psa sąsiada. Mój ojciec nie tylko stanął po stronie sąsiada (mąż sam jest sobie winien bo na pewno tego psa sprowokował, a poza tym pies był mały, więc ugryzienie to nic takiego - jego słowa) ale nazwał przy naszym dziecku mojego męża 'nienormalnym' za chęć zgłoszenia tego zdarzenia na policję.

Od tego czasu minęły 3 tygodnie. Mój ojciec zachowuje się jakby nigdy nic, ale wysyła mi jakieś głodne kawałki o tym, jak to jesteśmy dla niego najważniejsi i pyta kiedy przyjadę z dzieckiem go odwiedzić. Dodam, że w międzyczasie 2 razy widział się z moim synem u nas w domu, gdy jechali coś załatwić i wpadli po drodze, więc nie uniemożliwiłam mu kontaktu, po prostu nie jeżdżę tam, gdzie mojego męża gryzą psy i gdzie być może też i ugryzą mi dziecko...

Jednak te smsy, że ojciec tęskni za wnuczkiem ryją mi beret, choć racjonalnie zdaje sobie sprawę z tego, że to szantaż emocjonalny.
Nie widzę opcji, żeby zostawiać syna u rodziców solo, bo mój ojciec nie ma zdolności umownej i w zasadzie jeśli poproszę, żeby np Mały nie miał puszczanych bajek na tablecie albo nie był napychany słodkimi przekąskami to pytaniem nie jest, czy ojciec tego nie zrobi, tylko kiedy zrobi dokładnie na opak i w jakiej intensywności. Nie wykluczam też, że jak zostaje z moim synem sam, to prawdopodobnie podminowuje nasz autorytet rodzicielski (przy mnie potrafi powiedzieć, że "mama się nie zna" albo "matka przesadza" gdy np synowi czegoś zabraniam). Z drugiej strony, jeśli będziemy tam z mężem, to wiem, że on będzie się męczył a ja de facto w ten sposób zignoruję to, że nie jest traktowany tak, jak powinien być w normalnej relacji traktowany zięć. Moja lojalność powinna być i jest po stronie męża, ale chyba nie do końca potrafię się przeciwstawić uczuciu, że w jakiś sposób krzywdzę też mojego ojca. Chyba nie do końca odcięłam pępowinę, albo problem leży w tym, że jestem podatna na emocjonalne naciski.
Mam tendencję do bycia people pleaserem i fizycznie boli mnie, gdy jest konflikt między członkami mojej rodziny. Czuję, że zawodzę obie strony, boję się zawieść moje dziecko i zepsuć mu relacje z dziadkiem.

Czy jest jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji?
 
reklama
Nie wiem na ile pomogę, ale jak czytam to co piszesz to totalnie widzę relacje na linii ja - moja teściowa.
Łącznie z podkopywaniem autorytetu i robieniu absolutnie wszystkiego wbrew temu, o co ją prosimy. u nas też sytuacja ciągnie się latami, właściwie od kiedy ją znam.

No i u nas jest tak, że wnuka widzi raz na rok, ja z nią kontaktu nie mam absolutnie żadnego, mąż do niej czasem dzwoni. Nie jeździmy z wizytami, nie nocujemy tam, ona nie nocuje u nas, jak przyjeżdża to śpi w hotelu.

Dla mnie jedyną opcją jest postawienie przez Ciebie mocnych granic i stosowanie sie do nich.
 
Wydaje mi się, że ogólnie zdolność do podważania autorytetu rodzicielskiego i metod wychowawczych to już swojego rodzaju klasyka gatunku wśród starszego pokolenia. W tym aspekcie chyba porozmawiałabym z ojcem, że zwyczajnie nie chcę aby kwestionował to jak wychowuję swoje dziecko przy potomku. Jeśli ma jakieś ale, to przecież możecie porozmawiać prywatnie we dwoje z ojcem.
 
Jak dla mnie to podkopywanie autorytetu byłoby zbyt mocnym przekroczeniem granic. W ten sposób dziadek rozpuści Ci dziecko, które - zwłaszcza starsze - będzie powtarzało jego argumenty. Z tego mogą wyjść tylko problemy wychowawcze. A przecież da się rozpieszczać dziecko bez buntowania go przeciwko rodzicom.

Same słodycze czy bajki to dla mnie nie problem - moje dzieci zostają z babcią raz na miesiąc lub rzadziej. Wiem, że tam mogą więcej niż ja pozwalam, ale mi to już nie przeszkadza. Raz na miesiąc czekolada zamiast drugiego śniadania nie wyrządzi im krzywdy. Ale teściowa naszych kompetencji nie podważa, wręcz przeciwnie - mówi wnukom, jak to rodzice ich kochają i tak dalej.
 
Ogólnie z tego co piszesz to Twój ojciec wydaje się być toksyczną osobą.
Granice wytyczyć, nie chce się stosować to zminimalizować kontakt.
 
Moim zdaniem istotne jest to, co zauważyłaś, czyli konkretne opowiedzenie sie po której stronie jestes. Zarówno ojciec jak i dziecko powinno mieć jasna sytuację, że stoisz po stronie męża i wspierasz go Tak samo nie powinnaś sobie pozwolić na podważanie swojego autorytetu w obecności dziecka. Brak twojej reakcji jest przyzwoleniem. Zarówno ojciec jak i twoje dziecko powinno poznać konsekwencje jakie z tego tytułu plyna. Tu nie chodzi o karanie, a o zachowanie jasnych granic. Jak sama zauważyłaś masz problem z jasnym opowiedzeniem sie, po której stronie stoisz. I myślę, że bardziej może twojemu dziecku zaszkodzić twoja niepewność jak sie zachować, niż to, co dziadek mówi. Dzieci potrafią filtrować informacje. Jeśli jednak nie potrafisz o siebie zawalczyć w obecności ojca, to równie trudno będzie ci to zrobić w obecności syna jak ten podrośnie. Jeśli sobie z tym nie radzisz to może warto udać sie do specjalisty?
 
Do góry