teraz jest tak dziecka jeszcze nie ma a ju maja wobec niego takie plany ze zatsanawiam sie czasem czy to ja zostaje mama czy oni,
skad ja to znam...
tylko, ze u nas to tesciowa uwaza, ze my sobie nie poradzimy, juz nie pamietam czy pisalam to wyzej, ale ona uznala, ze powinnam dziecko wyslac do Polski, do niej, bo my sobie z wychowaniem nie poradzimy. Teraz mamy kupione mebelki, lozeczko (uzywane, ale prawie jak nowe), ubranka od znajomej po jej synku - jak to uslyszala - to rzucila tylko - "ja wam kupie nowe". Powiedzialam, stanowczo, ze nie wyrazam zgody i jesli kupi to ja sie tego pozbede. stwierdzila, ze nie zabornie jej kupic wnuczkowi przentow. powiedzialam, ze moze mu kupic zabawki albo ubranka, ale pod zadnym warunkiem nie bedzie wymieniac rzeczy, ktore kupilismy my - JEGO RODZICE. a J. powiedzialam, ze bylo mi bardzo przykro jak to uslyszalam.
sagaa, jedyne co moge ci poradzic to zrobic wszystko, zeby mieszkac samemu. wiem, ze latwo to mowic, ale... druga sprawa, jesli juz bedziecie mieli swoje mieszkanie NIGDY nie wreczaj kluczy, bo skonczy sie tym, ze tescie "przeniosa" sie do was.
Reasumując droga Sagoo masz dwa wyjścia : zaakceptować zachowanie teściów
Taycia - nie, nie i jeszcze raz nie!
Mam przyklad na kuzynce. Mimo ze mieszkala w USA ciotka latala co pol roku na pol roku, przez jej wtracanie, mieszanie, ciagle telefony i podejmowanie decyzji za kuzynke doprowadzilo do rozpadu ich malzenstwa... ciotka postawila na swoim: kuzynka wrocila do PL, jej maz jest nadal w stanach, a dziecko wychowuje sie bez ojca.
porozmawiaj ze Swoją połóweczką, niech Cię w tej rozmowie z teściami wspiera.
to najwazniejsze. Moj J. zaczal sie wstawiac za mna. ostatnio nawet tesciowej powiedzial, ze "jesli sie bedzie przed kimkolwiek tlumaczyl, to bede JA, jego przyszla zona, a na pewno nie ona". J. coraz czesciej opowiada sie za mna, tesciowa konsekwetnie obraza sie na mnie, J. zostawia w spokoju.
a my sie szykujemy do slubu (26maja!) i przyjscia na swiat naszego Adasia (19sierpnia!):
- tesciowa chce kupowac J. nowy garnitur jak jej sie nie spodoba ten co razem kupilsimy.
- ma nadzieje, ze ja mam porzadna sukienke - cokolwiek przez to rozumie.
- dlaczego slub jest po angielsku?! (mieszkamy w Irlandii i slub jest tutaj)
- dlaczego obiad jest w restauracji, bysmy byli w polsce to by ZROBILA slub w lokalu, dla wszystkich- z porzadnym jedzeniem, w porzadnym miejscu - nawet nie wie ile nerwow zajelo mi znalezienie lokalu, ktory wygladem i menu moglby jej odpowiadac choc troche...
- mam nie miec na szyi perel, czy innego wisiorka bo dziecko owinie sie pepowina
- mam nie palic swiec i nie patrzec w plomienie bo dziecko bedzie mialo ogniste plamy
- mam wywalic psa do ogrodu, bo ona go w domu nie zaakceptuje - w moim domu!
- wymyslila tradycje, ktora mowi, ze jak rodzi sie wnuk to babcia od strony ojca mebluje pokoik i kupuje wozek - a to dlatego ze nie zgodzilismy sie na kupienie przez nia tych rzeczy, kiedy dowiedziala sie ze juz je mamy odkupione od kogos.
- dziecko MA MIEC obywatelswto polskie, nie irlandzkie
- dziecko MA MIEC OPIEKUNKE - zadnych przedszkoli bo bedzie chorowac - ona daje na to pieniadze
- mam kupowac TYLKO NOWE rzeczy
- mam wywalic psa bo dziecko na pewno bedzie chore
- mamy dzwonic jesli gdzies wychodzimy czy jedziemy - bo ona sie denerwuje
- mam nie brac tabletek dla kobiet w ciazy - bo zaszkodze dziecku
- mam sama gotowac (ona by gotowala J,) a nie kupowac pakowane mieso - bo to nie zdrowe
- mam nie pic tyle sokow (nawet jesli sa naturalne) - bo szkodza dziecku. mam nie pozwolic ich pic J.
- J. nie powinien sie bawic z psem - za kazdym razem jak jestesmy na skypie, ja specjalnie wolam Kazia, i Kazio szczesliwy wskakuje na nas i lize po twarzy - tekst tesciowej - "zostaw psie mojego synka!"
- nie powinnam leciec na 18tke brata bo zaszkodze dziecku. ale powinnismy przyleciec na swieta do nich - bo co to TYLKO brat przeciez.
- na moje stwierdzenie, ze nie zrobie nic co by moglo zaszkodzic MOJEMU dziecku - powiedziala: "nie jestem tego taka pewna"
- powinnam lepiej dbac o J. bo ona by dbala
- nie powinnam mu pozwolic chodzic z chlopakami na piwo - bo ona sie denerwuje jak on wychodzic
i duzo, duzo wiecej...
ostatnio przegiela, kiedy mi i J. zebralo sie na amory i przez przypadek zadzwonilam do... "mamusi", zamiast sie rozlaczyc - wisiala na telefonie ok 5 min, podczas gdy my swintuszylismy...
najpierw obrocilam to w zart, ale kiedy oddzwonila i bezczelnie spytala: "co robicie? wybuchla awantura, powiedzialam J. ze albo cos z tym zrobi, albo dojdzie do tego, ze zostane samotna matka z dzieckiem, bo nigdy sie nie zgodze na to zeby ta kobieta zrujnowala mi zycie, tak jak to probowala zrobic moja matka. powiedzialam rowniez, ze chce zeby wiedzial ze to jest ostatnia tego typu rozmowa, nastepnym razem powiem mu zeby wybral: albo zrywa z nia kontakt (zakaz telefonow, wizyt), albo zycie ze mna.
i wiem ze do takiej rozmowy dojdzie. bo moja tesciowa jest chora, jest chora na milosc do swojego syna, a z tym niestety sie nie wygra... ona bedzie rozpier*alac nasze zycie (przepraszam za wyrazenie) dotad dopoki on jest przy mnie - nie przy niej.
zgodzilam sie na jej przyjazd na 3tyg, kiedy Maly sie bedzie rodzic. i to tylko dlatego, zeby pokazac J., ze sie staram. ze ze swojej strony robie wszystko zeby bylo w miare normalnie. ale nie wiem czy dobrze zrobilam. i nie wiem jak to odkrecic... mam tylko nadzieje, ze przy okazji slubu, powie lub zrobi cos, co da mi silny argument na zmiane decyzji.
i jedyne co wiem, a czego jeszcze nie powiedzialam J. to, to, ze gdybym wiedziala, jaka jest jego matka NIGDY nie bylibysmy razem.
wiec czasami nawet nie pomaga to, ze sie mieszka ponad 2000km od tesciowej. i nie wyobrazam sobie mieszkac z nia w jednym miescie, tej samej ulicy, a tym bardziej pod jednym dachem... i naprawde doskonale rozumiem i trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny, ktore maja podobne sytuacje.