anik.
Mama Krzysia :)
Jak dobrze,ze moja rodzinka w pl a ja tu...chociaż brat mnie uprzedził, ze do czasu mojego przylotu z małym to mama sie wybiera do mnie, wiec pewnie jeszcze będzie mnie czekało zmiana mieszkania...narazie zostaje tu bo przecież jak mój w pracy jest to któryś z współlokatorów pomoże mi trafić do szpitala...nawet teraz w szpitalu jak byłam chciało mnie odwiedzić. Jeden mówi, ze juz dwa razy w ciągu tyg a on nawet nie przyszedł. Potem przecież maz przyjechał z jednym, bo wiadomo ma samochód i musiał mi przywieźć pare rzeczy,to ten sie pyta jak sie czuje itp. Ogólnie teraz nie ma tak zle...a strach przed porodem póki co przeszedł...i tak ta końcówka jest najgorsza, termin mam na 2 marca, a juz mi sie tak ten czas ciągnie,ze szok normalnie. I ciężko strasznie sie wstaje, czy to z fotela, a nie mówiąc juz o łożku...najgorzej ubrać buty i skarpetki...miałam myć włosy,ale nie jestem w stanie sie pochylić przez ta nerkę, a maz w pracy wiec stwierdziłam, trudno muszę sie sama sobie podobać w takich włosach...
Teraz mieszkamy tylko we 3 więc luz blues wszystko w życiu trzeba przejść, nie? Ale za to jak się potem docenia wolność