Madzia08.1978
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 5 Czerwiec 2023
- Postów
- 301
Dziewczyny pomóżcie. Moja córka w tym m-cu skończy 16 m-cy. Od jakiegoś czasu zauważyłam u niej tzw. mamozę, co nasiliło się bardzo w ostatnim tygodniu. Tydzień po skończeniu przez nią roku wróciłam do pracy, w tym czasie przyjeżdżała do nas niania ( moja siostrzenica 24 lata) wszystko było super, jadła, spała normalnie jakby nie odczuła mojej kilkugodzinnej nieobecności, od rana z bananem na twarzy
. Po miesiącu (od grudnia) zaczęła chodzić do żłobka zamiennie z nianią, bo okres adaptacji itd. tu też bez problemów, nigdy nawet nie zapiszczała, że ją zostawiam. Ponad 2 m-ce w żłobku bez problemów, kilka razy była w domu z nianią, bo przyplątał się jakiś katar itp.
W lutym zachorowała na rsv i trzy tygodnie nie chodziła do żłobka, wróciła w zeszłym tygodniu. Chorobę przechodziła też w miarę łagodnie, bez gorączki, kaszel większy dosłownie przez 3 dni, a później w miarę ok, miała inhalacje bo lekarz coś wysłuchał na oskrzelach. Została jeszcze tydzień po ostatniej kontrolnej wizycie w domu, aby dojść do siebie. W tym czasie byliśmy z nią z mężem na zmianę w domu, nie ściągaliśmy niania, aby nie narażać na kontakt z wirusem. I tu się zaczęły schody, tylko nie wiem czy to wina długiej absencji w żłobku, czy po prostu przyszedł ten okres. Jak to było u was. W tej chwili u mnie jest tak, ze przy zostawianiu jej w żłobku popłakuje, po przyjściu do domu wręcz nie opuszcza mnie na minutę cieszy się do innych domowników, ale ma mnie cały czas na oku, nie mogę wyjść do toalety bo już jest drama i lament. Doszło do tego, ze muszę uciekać z domu jak chce gdzieś wyjść. Wtedy chwilkę popłacze i później jest ok. Najdłużej potrafi ja zająć 15 letni brat, bawi się z nim i co 5 minut przybiega zobaczyć co robię, więc kontrola cały czas. Czy to się kiedyś skończy, napiszcie czy ktoś przez to przechodził?
W lutym zachorowała na rsv i trzy tygodnie nie chodziła do żłobka, wróciła w zeszłym tygodniu. Chorobę przechodziła też w miarę łagodnie, bez gorączki, kaszel większy dosłownie przez 3 dni, a później w miarę ok, miała inhalacje bo lekarz coś wysłuchał na oskrzelach. Została jeszcze tydzień po ostatniej kontrolnej wizycie w domu, aby dojść do siebie. W tym czasie byliśmy z nią z mężem na zmianę w domu, nie ściągaliśmy niania, aby nie narażać na kontakt z wirusem. I tu się zaczęły schody, tylko nie wiem czy to wina długiej absencji w żłobku, czy po prostu przyszedł ten okres. Jak to było u was. W tej chwili u mnie jest tak, ze przy zostawianiu jej w żłobku popłakuje, po przyjściu do domu wręcz nie opuszcza mnie na minutę cieszy się do innych domowników, ale ma mnie cały czas na oku, nie mogę wyjść do toalety bo już jest drama i lament. Doszło do tego, ze muszę uciekać z domu jak chce gdzieś wyjść. Wtedy chwilkę popłacze i później jest ok. Najdłużej potrafi ja zająć 15 letni brat, bawi się z nim i co 5 minut przybiega zobaczyć co robię, więc kontrola cały czas. Czy to się kiedyś skończy, napiszcie czy ktoś przez to przechodził?