reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Tu znajdziesz dzisiejszy LIVE dotyczący uwazności w relacji z dzieckiem. Jak sue przyda - zapraszam :) Do zobaczenia na Instagramie Dołącz, obejrzyj LIVE
reklama

Mam dość. Nie radzę sobie.

Dołączył(a)
14 Styczeń 2010
Postów
1
Muszę się komuś wyżalić bo sama już sobie momentami nie radzę. Mam dość własnego dziecka i dzisiaj jestem juz w takim stanie, że gdybym mogła cofnąć czas i wiedziała co się stanie to w życiu nie zachodziłabym w ciąże. nie wiem, widocznie się nie nadaje na matkę. Nie potrafie się nią zająć, w tym sensie, zeby nie wyła całymi dniami. jest przewijana, zadbana itp. Jest mi już głupio ciągle podrzucać ją do dziadków (moich rodziców) a robię to już prawie codziennie i przyłapałam się już na tym że czekam aż mama wróci żeby tylko jak przełoży nogi za próg dzwonię że podrzucę małą. Mąż? mąż pracuje i przyznam uczciwie że dużo. momentami za dużo.wychodzi 6-7 a wraca koło 20 i jest na tyle padnięty że weźmie ją na pół godziny na ręce a potem mi ją spowrotem oddaje, ze płacze bo głodna. czasami mnie nie powiem co strzela....jak mu pare razy wyrzygałam że mam dość to usłyszałam że on z checią zostanie z małą a ja pójdę do pracy. Z miłą chęcią tylko że jak pracodawca dowiedział się o ciąży to nie przedłużył umowy no i nie mam dokąd wracać. a znalezienie pracy raczej nie bedzie należało do łatwych z tak małym dzieckiem karmionym piersią. już nawet teściowa zauwazyła że ciągle siedze sama a mała nie pozwala nawet na ugotowanie obiadu bo wyje. biorę ją już nawet ze soba do kuchni by mnie widziała..to zajmie się chwilę a potem wpada w takie szały że zaczyna się krztusić od płaczu. Raz mnie moja własna babcia dobiła mówiąc a właściwie nazywając mnie wyrodną matką. A i jeszcze te ciągłe uwagi do mojego pokarmu, że złe, za chude, za mało...wqrzyłam się i powiedziałam że jak nie pasuje to modyfikowane stoi w kartonie na półce......po prostu mam dość..nic mi się nie chce..a coraz mniej zajmować się nią..:wściekła/y: bywa że chodzę cały dzień głodna bo jak tylko zacznę coś przygotowywac sobie do jedzenia to wyje. pewnie myślicie ze jak tylko zapłacze to ja do niej biegnę i biorę na rece..otóż nie. mam jej na tyle dosyć że potrafię ją zostawić w bujawce,w łóżeczku samą..owszem kontroluje co się z nią dzieje i czekam aż się uspokoi. wiem że z czasem może być gorzej i nie chcę się dać sterroryzować....czasem jakl zaczyna płakać to ja wychodze z pokoju i co? i cisza...tylko mnie zobaczy znowu ryk. Już nie jeden raz się poryczałam z bezsilności. i nawet nie ma się komu wygadać....
 
reklama
napewno Ci troche ulżyło :) powiem szczerze że nie jesteś jedyną która tak sie czuje, i wydaje mi się że nie jest to wina twojego dziecka, tylko męża i rodziny! nie dziwie sie ,że nie dajesz rady skoro wszystko jest na twojej głowie,sama czasem czuje sie podobnie, najłatwiej w takim momencie wyrzyc się na dziecku- lecz nie jest to rozwiazaniem! powiedz otwarcie im że potrzebujesz pomocy i że sobie nie radzisz! ja czułam się podobnie calkiem na początku ( przeszło mi ok 3 miesiąc po porodzie) myśle że był to typowy baby bluss, głowa do góry!
jak mała widzi że jesteś zdenerwowana to też sie denerwuje! jak ty się uspokoisz to ona też będzie grzeczniejsza, jest mała i bezbronna a ciebie kocha bezgranicznie i potrzebuje!
 
Hej...doskonale Cie rozumiem,bo niedawno przezywalam to samo.
Mnie malej placz draznil i denerwowal...najgorzej bylo na poczatku.
Ale teraz gdy jest wieksza i sie umiecha,gaworzy gdy jest bardziej ...hmmm komunikatywna to nerwy mi przeszly...zrozumialam,ze gdy placze to znaczy,ze cos jej sie nie podoba,nie pasuje,moze cos ja boli...wtedy ja biore na rece bez nerwow spokojnie i staram sie ja uspokoic.Kiedys sie darla bo i ja bylam zdenerwowana a takie maluchy to doskonale wyczuwaja....
Poczatki bywaja trudne.
Aby tyle,ze masz rodzicow blisko co ci pomoga...ja jestem zupelnie sama...maz tez calymi dniami w pracy.

Wiec moja rada...uspokoj sie,wycisz gdy idziesz do dziecka...ona nie moze czuc,ze Ty masz nerwy:no: a dlaczego ciagle ryczy? kolka? czy cos?
Wiem...z reguly male dzieci placza...ale jak placze ciagle to chyba jest cos nie tak.
 
A ja mysle, że powinnąs przejśc sie do psychiatry. Byc może masz depresje poporodową. Są trzy rodzaje depresji poporodowej.
Mysle, że powinnas specjaliście opowiedziec o swoich "dolegliwościach".
Powodzenia!! Początki na prawde są ciężkie....
 
Ja również czytając twój post pomyślałam, że to może być depresja poporodowa. Porozmawiaj z rodziną, ale przede wszystkim ze specjalistą. To żaden wstyd, dużo kobietom się to zdarza. Trzymam kciuki i powodzenia
 
A ja powiem ci tak- mój synek ma 17 miesięcy, i ma taki charekter że też wymaga ciągłej uwagi, sam nie zajmie się nawet na kilka minut- póki się z nim bawisz jest dobrze, a najlepiej jak go nosisz, ale jak tylko wyjdziesz do toalety czy zaczniesz coś sprzątać to atak wrzasku, a on na dodatek robi sobie specjalnie krzywdę- tzn. jak wrzask nie pomaga to podchodzi do stołu czy sciany i wali głową... Więc dzieci są różne. A tobie radzę kupić porządne nosidełko- tak byś mogła zjeść czy coś porobić w domu z dzieckiem na ręku. Widocznie mała potrzebuje tyle bliskości z tobą, ale wkońcu będzie lepiej, trzeba przeczekać.
 
reklama
Powiem tak: takich jak Ty jest na kopy! Jedne sie do tego przyznaja, inne nie!
Tak bardzo czesto wyglada pierwszy rok z pierworodnym. I to w sumie niczyja wina. Tak po prostu jest. Moze zbyt rzadko sie mowi glosno o "ciemnych stronach" macierzynstwa i kobiety nie sa swiadome co je czeka. W rezultacie czuja sie gorsze od innych matek i jeszcze bardziej pograzaja sie w "rozpaczy". To takie bledne kolo.
Wyjsc jest napewno kilka, ale zadne nie zrobi sie samo. Owszem, "samo" przejdzie za rok-dwa. Jak ma sie "pecha" i w domu male diablatko to jeden kryzys przechodzi w drugi. Kiedys kolezanka mi powiedziala, ze ostatni jest wtedy, kiedy sie dziecko ustatkuje i zalozy wlasna rodzine. Do tego czasu nie ma mowy o spokoju (mam nadzieje, ze grubo przesadza!!!).
Moje rady:
1. Zacznij zyc z olowkiem w reku i planem zajec. To niby glupota ale ulatwia wielu matkom zycie (szczegolnie tym wielodzietnym!). Zapisz co kazdego dnia absolutnie jest konieczne do wykonania i rozloz to na caly dzien. Zastanow sie czy naprawde wszystko jest konieczne i ile rzeczy moze w weekend wykonac Twoj maz (bez niego ani rusz!). Np. kiedy moja siostra przestala prasowac dziecinne ubrania to stwierdzila, ze odzyla i nie rozumie po jaka cholere to robila 5 miesiecy! Takich "malokoniecznych" zajec mozesz znalezc wiele.
2. Rozmawiaj z mezem, rodzicami, przyjaciolkami i otwarcie mow co Ciebie boli. Korzystaj z kazdej zaoferowanej Ci pomocy. Nie boj sie tez o nia prosic.
3. Udanie sie do lekarza (rodzinny chyba wystarczy) tez nie zaszkodzi. Czasem lepiej zrezygnowac z karmienia piersia na rzecz tabletek antydepresyjnych. Nie przesadzajmy, dziecko tez mozna wychowac zdrowo na mleku modyfikowanym. Lepiej modyfikowane mleko i spokojna mama, niz marne z piersi (bo w takim stanie pokarm tez na tym cierpi) i mama w strzepkach. Tabletki dodadza Ci sil, cierpliwosci, "postawia na nogi".
4. Staraj sie jak najwiecej wychodzic do ludzi.
5. Korzystaj z pomocy mamy, ale rozsadnie. Obserwuj jak sie dzieckiem zajmuje, korzystaj z jej rad itd. Ale nie przesadzaj. Teraz Ci pasuje, ze mama "nianczy" Ci dziecko, ale za jakis czas moze Ciebie to irytowac, ze we wszystko sie wtraca. A sama bedziesz sobie winna......Takze: zachowaj rozsadek!
6. Pozwol sobie na slabosci. Pozwol sobie sie wyryczec, wykrzyczec, wyzalic itd...Stalas sie matka, a nie superczlowiekiem! Masz prawo byc zla, rozzalona, zawiedziona itd. Mow o tym glosno....
7. Nie badz glodna! Zapisz godziny swoich posilkow i ich pilnuj. Np. o 9-tej jesz sniadanie. Wiec nakarm dziecko, przewin itd przed 9-ta, abys o 9-ej mogla je polozyc w lezaczku/wozku w zasiegu oka i zabrac sie do robienia sobie sniadania. Jesli maluch placze - trudno. Poplacze. Jakby umial spiewac to moze by spiewal, ale na razie potrafi tylko plakac. Nie miej wyrzutow sumienia, ze dajesz dziecku plakac. Juz tak jest. Dzieci od narodzin sa "sprytne" i potrafia podporzadkowac sobie otoczenie. Jesli im sie na to pozwoli to wejda nam na glowe. Dzieci musza wiedziec, kto "rzadzi" w domu. Potrzebuja rutyny (stale godziny karmienia, spacerow, kapieli itd ) i milosci. To musisz dziecku zapewnic od pierwszych dni. Kiedy dziecko czuje sie kochane to latwiej mu zaakceptowac, ze nie ono "rzadzi".
Takze placz "pod kontrola" raczej dzicku nie zaszkodzi. Najwazniejsze aby miec pewnosc, ze jest mu nic nie jest.

Qurcze, troche sie zagalopowalam. Sorrki..... Ale zapewniam, ze jesli sie troche postarasz, to zmienisz swoje zycie....
Pozdrawiam i trzymam mocno kciukasy!
 
Do góry