Bardzo dziękuję i proszę o więcej wypowiedzi..
Dla odwagi napiszę coś o sobie..
Wziełam ślub półtora roku temu. Miałam wtedy niespełna 21 lat, mój mąż 24. Zaręczyliśmy się rok przed ślubem, a ogólnie spotykaliśmy się 3 lata.. Nie mieszkaliśmy wcześniej ze sobą a decyzję o ślubie podjeliśmy ze względu na chęć bycia razem.
onadto byliśmy już niezależni finansowo od swoich rodziców. Pracowaliśmy obydwoje, mój mąż skończył studia, ja studiuję zaocznie i pracuję. Jakoś nie wyobrażaliśmy sobie zamieszkać przed ślubem ani siebie testować na wzajem.. Poprostu czuliśmy, że nam się uda, wiedzieliśmy, że może być czasami gorzej ale też i wiedzieliśmy, że żyć bez siebie nie potrafimy. Dużo osób na wiadomość o naszym ślubie się bardzo dziwiła, dlaczego w tak młodym wieku chcemy tak poważnie się wiązać, że powinniśmy zaczekać albo wypróbować jak się mieszka razem. Inni natomiast stwierdzali, że jak bierzemy ślub to napewno wpadliśmy ( a w ciąży nie byłam) Do tego dodawali, że po ślubie wszystko sie popsuje i wejdzie rutyna... My na to nie zwracaliśmy uwagi.
Jesteśmy bardzo szczęśliwi i obecnie spodziewamy się synusia, którego powitamy w styczniu. Jesteśmy obydwoje wierzący i sądzę, że to na pewno wpłynęło na nasze widzenie świata i związane z tym postępowanie. Do tego na pewno duży wpływ wywarła na mnie moja mama, wartości. No i na pewno osobowość...charakter...jakoś od zawsze myślałam dojrzale, przyszłościowo i miałam w życiu wartości ponad wszystko: wieczna miłość i szczęśliwa rodzina..
Pomimo tego, że jestem w związku małżeńskim to rozumiem, że są takie sytuacje, że po prostu inaczej się nie da, jak żyć w konkubinacie.. Nie wyobrażam sobie także faktu bycia na siłę w związku małżeńskim...bo to może odbić się bardziej negatywnie na dzieciach widząc ciągle kłócących się rodziców niż po prostu rozwód.
Ot taka moja wypowiedz...nieco się przedłużyła, ale mam nadzieję, że będziecie bardziej wylewne i pomocne w opowieściach. Pozdrawiam