reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Małżeństwo czy konkubinat??

Jostyna

Fanka BB :)
Dołączył(a)
16 Sierpień 2011
Postów
476
Bardzo proszę o wypowiedzi : Co sądzimy na temat małżeństwa i konkubinatu (wolny związek). Dlaczego taki wybór, czym pokierowany. Czy wybór małżeństwa był świadomy przez nas czy raczej zdecydowaliście się na małżeństwo bo tak należy: religia a może opinia społeczna? A jeżeli życie w konkubinacie to też dlaczego? Czy myśłicie, że wolny związek pozwala na lepsze stosunki partnerskie? Pytanie podstawowe czy konkubinat to nowy model czy kryzys rodziny współczesnej?
Bardzo proszę o szczere odpowiedzi i rozmyślania, gdyż piszę pracę licencjacka na ten temat i Wasze opinie będą mi bardzo pomocne.
Pozdrawiam i dziękuję ;)
Justyna
 
reklama
witam, zawarłam zwiazek malzenski ponad 2 lata temu, nie bylo zadnego powodu procz milosci i checi wspolnego zycia ktory by nami kierował. w pierwsza ciaze zaszłam dopiero po slubie. decyzje o slubie podjeclismy poniewaz nasz swiatopoglad przewidywał ze dziecko powinno pojawic sie dopiero po slubie. nie jestesmy jednak osobami gleboko wierzacymi.
 
My wzielismy Slub Koscielny 5 lat temu i nie wyobrazam sobie mieszkania ze soba bez Slubu, Slub wzielismy oczywiscie z Milosci, ale kierowala nami tez Religia. Dosc mlodo ja mialam 20 lat moj m 21,slub troszke przyspieszyla tez smierc Tesciowej, ktora wzmocnila w nas potrzebe mieszkania, zycia razem. Jestem tez przeciwniczka zycia w konkubinacie, poniewaz zbyt latwo mozna wtedy zrezygnowac, a jak sie slubowalo przed Bogiem to zobowiazanie na cale zycie i byle klotnia tego nie rozwali, slubuje sie na dobre i na zle i w razie jakis klopotow czlowiek stara sie je rozwiazac a nie po prostu odchodzi do nowego partnera, na czym cierpia takze ewentualne dzieci.
 
Bardzo dziękuję i proszę o więcej wypowiedzi..
Dla odwagi napiszę coś o sobie..
Wziełam ślub półtora roku temu. Miałam wtedy niespełna 21 lat, mój mąż 24. Zaręczyliśmy się rok przed ślubem, a ogólnie spotykaliśmy się 3 lata.. Nie mieszkaliśmy wcześniej ze sobą a decyzję o ślubie podjeliśmy ze względu na chęć bycia razem. :ponadto byliśmy już niezależni finansowo od swoich rodziców. Pracowaliśmy obydwoje, mój mąż skończył studia, ja studiuję zaocznie i pracuję. Jakoś nie wyobrażaliśmy sobie zamieszkać przed ślubem ani siebie testować na wzajem.. Poprostu czuliśmy, że nam się uda, wiedzieliśmy, że może być czasami gorzej ale też i wiedzieliśmy, że żyć bez siebie nie potrafimy. Dużo osób na wiadomość o naszym ślubie się bardzo dziwiła, dlaczego w tak młodym wieku chcemy tak poważnie się wiązać, że powinniśmy zaczekać albo wypróbować jak się mieszka razem. Inni natomiast stwierdzali, że jak bierzemy ślub to napewno wpadliśmy ( a w ciąży nie byłam) Do tego dodawali, że po ślubie wszystko sie popsuje i wejdzie rutyna... My na to nie zwracaliśmy uwagi.
Jesteśmy bardzo szczęśliwi i obecnie spodziewamy się synusia, którego powitamy w styczniu. Jesteśmy obydwoje wierzący i sądzę, że to na pewno wpłynęło na nasze widzenie świata i związane z tym postępowanie. Do tego na pewno duży wpływ wywarła na mnie moja mama, wartości. No i na pewno osobowość...charakter...jakoś od zawsze myślałam dojrzale, przyszłościowo i miałam w życiu wartości ponad wszystko: wieczna miłość i szczęśliwa rodzina..
Pomimo tego, że jestem w związku małżeńskim to rozumiem, że są takie sytuacje, że po prostu inaczej się nie da, jak żyć w konkubinacie.. Nie wyobrażam sobie także faktu bycia na siłę w związku małżeńskim...bo to może odbić się bardziej negatywnie na dzieciach widząc ciągle kłócących się rodziców niż po prostu rozwód.
Ot taka moja wypowiedz...nieco się przedłużyła, ale mam nadzieję, że będziecie bardziej wylewne i pomocne w opowieściach. Pozdrawiam;)
 
Ostatnia edycja:
hm... no to chyba będę pierwsza ;-)

My jesteśmy ze sobą prawie 10 lat i od 9 lat mieszkamy ze sobą.
Nie jesteśmy małżeństwem (prawnie) a w prawdziwym życiu żyjemy ze sobą jak każde małżeństwo a nawet i lepiej ;-)
Czyli wspólne podejmowanie decyzji w każdym temacie, nie ma dla Nas tematu tabu.

A dlaczego nie mamy ślubu ??? hm... no wyglądało to do tej pory tak że co chwile w naszym życiu się coś zmieniało a to zmiana miejsca zamieszkania a to zmiana pracy czy okoliczności rodzinne (śmierć bliskich osób).
Oczywiście temat ślubu przewiną się setki razy ale w efekcie nigdy do tego nie doszło a może dlatego że w każdej sytuacji radzimy sobie sami.
Zakładając wzięcie ślubu, brana była pod uwagę tylko jedna wersja czyli: ślub z prawdziwego zdarzenia z całą rodziną i kilkudniowa zabawa do białego rana.
Jak wiadomo taka impreza na ok 90 osób sporo kosztuje w dzisiejszych czasach, a naszych rodziców nigdy by nie było stać aby zafundować nam ślub i wesele za np. 40 tyś zł. (bo tak by to wyglądało).
I tak do tej pory ciągłe wydatki powodowały iż nie mogliśmy uzbierać w/w kwoty.

W tym roku pojawiła się wieść o dziecku i o czym w pierwszej kolejności pomyśleliśmy ??? a o tym aby w końcu rozglądnąć się za swoimi czterema kątami (do tej pory mieszkania w których mieszkalismy były wynajmowane).
Oboje wzięliśmy kredyt hipoteczny na własne wymarzone piękne mieszkanie w stanie deweloperskim czyli kolejne wydatki i to bardzooo duże na wykończenie mieszkania.

I tak własne sprawa wyglądała do tej pory, ciągle były wydatki z którymi musieliśmy radzić sobie zupełnie sami (i jestem z tego bardzo dumna że tak sobie dzielnie radzimy).
Zapewne w niektórych głowach zrodziła się myśl no ale można zrobić skromną uroczystość tylko z rodzicami i świadkami i zalegalizować związek. Być może i tak ale My tak nie chcemy.

Zawsze wychodziliśmy z założenia że jak coś robić to porządnie tak abyśmy oboje byli w 100% zadowoleni a nie tak na "pół gwizdka".

Teraz numerem jeden jest pojawienie się naszego maleństwa oraz urządzenie wspólnego mieszkania tak abyśmy stworzyli własny "dom".

Niestety ale nie możemy liczyć na wsparcie finansowe tak jak to jest u naszych znajomych gdzie rodzice za sponsorowali ślub i mieszkanie ,do wszystkiego musimy dojść sami i głęboko wierzę w to że nam się uda i w przyszłości staniemy przed Bogiem i powiemy sakramentalne TAK.

Wprawdzie nie jesteśmy małżeństwem ale wierzcie żyjemy jak rodzina mimo braku tego papierka, a niekiedy słyszymy że jakby każdy tak żył zgodnie jak My nie było by tylu rozwodów na świecie.
Moje zdanie jest takie że związek małżeński nie daje gwarancji udanego pożycia bo do tego potrzebne są osoby które się naprawdę kochają.

My ślub kiedyś weźmiemy ale akurat w naszej sytuacji nie wiele to zmieni bo tak jak kochamy się teraz będziemy się kochać i po ślubie.
 
Moje zdanie na temat slubów i związków nieformalnych jest takie,ze jak jest prawdziwa miłość,to przetrwa niezależnie od "papierka",a jak jej nie ma,to żaden choćby i najświętszy ślub nie pomoże.Jeżeli ktoś bierze ślub kościelny,ponieważ ma takie przekonania,jest osobą wierząca i uważa,ze związek powinien być sakramentem,to ok.Ale co najmniej naiwne wydaje mi się przekonanie,że to jest recepta na trwały związek.I wcale według mnie nie jest tak,że jak się jest w związku nieformalnym,to łatwiej się rozstać,zwłaszcza,jak są dzieci.Jakies dziwne wyobrażenia,że związki nieformalne są " z założenia" gorsze,a ludzie w nich pozostający są mniej odpowiedzialni i byle kłótnia sprawić może,że sobie po prostu odejdą do innego partnera.
Moje pierwsze małżeństwo zakończyło się rozwodem,czego wcale nie żałuję.I zrobiłam to właśnie dla dobra dzieci.Nie wyobrażam sobie trwania w związku tylko dlatego,ze wzięliśmy ślub.Niestety,mój eks okazał się "w praniu" człowiekiem egoistycznym,niedojrzałym i nieodpowiedzialnym.A rozstaliśmy się po 16 latach małżeństwa.I wcale nie dlatego,że był ślub tyle ono przetrwało.Była wola,aby rozwiązywac problemy,niestety,w pewnym momencie stwierdziłam,że dłużej nie ma sensu tego ciągnąć.Rozwód był szybki,jedna rozprawa,za porozumieniem stron.
Teraz jestem w związku nieformalnym.I dobrze mi z tym,nie czuję potrzeby "usankcjonowanie " go w urzędzie.Aczkolwiek jako osoby dorosłe i odpowiedzialne rozważaliśmy tę kwestię,ale to głównie przez prawną stronę.I doszlismy do wniosku,że jeśli uznamy ,że ślub w pewnym momencie stanie sie nam potrzebny własnie do uporządkowania swoich spraw pod względem prawnym,to go weźmiemy.Ale bez pompy i ceremonii,bo dla mnie ważniejsze i bardziej wiążące sa obietnice i przyrzeczenia (bez słów) składane sobie nawzajem,niż przed urzędnikiem państwowym.Jesli to kiedyś zrobimy,to tylko dla "papierka",który "zabezpiecza" i "porządkuje" pewne sprawy.
To tyle ,jeśli chodzi o moje zdanie.
 
Ja żyję w związku nie formalnym, od 3 lat, jesteśmy razem ponad 4 lata i mamy 2,5 rocznego syna. Ja wychodzę z założenia, że jesli ktoś na prawdę chce ślubu to będzie, go miał. A czy to scementuje związek:sorry:? Myśle, że nie jesli wcześniej juz pojawiły sie dzieci, co innego kiedy slub bierze zakochana po uszy para, która po slubie wije swoje wspólne gniazdo. Wtedy może sie wydawać, ze ten slub jest początkiem nowej ery w życiu, ale gdy ludzie ecyduja sie na wspólne mieszkanie bez, papierka, czy tez sakramentu, to ta era dla nich zaczyna sie z momentem wspólnego zamieszkania i tak na prawde legalizacja nic tu nie zmieniają... Moga byc wprowadzenie, mogą być ukoronowanie związku ale jak dla mnie to dodatek do tego.

Łatwo jest sie rozstać tylko wtedy kiedy nie ma sie, wspomnień, zobowiązań, dziecka i to tez nie jest takie hop siup. Małżeństwo to nie jest plasterek który przykleja sie na kłopoty i dzieki temu jest je łatwiej rozwiązać, bo gdyby tak było, par żyjących w konkubinacie nie widywałoby sie zupełnie:sorry:.

Co do powodów dla których akurat y nie mamy slubu, to raczej kwestia tego, że najpierw o tym nie myśleliśmy, potem pojawiło sie dziecko i nie chcieliśmy brać ślubu tylko ze wzgledu na ten fakt, a teraz coraz cześciej o tym rozmawiamy, ale to predko sie nie stanie. Chciałabym mieć jakies przyjecie ale funduszy brak wiec bedzie sie to odwlekać.
 
Ja jednak musze odezwac sie ponownie poniewaz kazdy prawie pisze cos w stylu ze slub nie daje zadnej gwarancji, osobom gleboko wierzacym daje , bo osoby glebokow wierzace wychodza z zalozenia ze albo zycie w Sakramencie albo zycie w samotnosci inna ewentualnosc nie wchodzi w gre wiec osoby gleboko wierzace zrobia wszystko zeby ten zwiazek utrzymac, naprawic, bo dla osoby gleboko wierzacej decyzja o wyborze partnera jest jedna na cale zycie, a jesli juz wsytapia sytyuacje, ktorych nie da sie naprawic (np. maz stosuje mocna przemoc) pozostaja samotne do konca zycia, ewentualnie wystepuja o uniewaznienie zwiazku malzenskiego.
 
reklama
Witam:)
nie wchodzę w temat religii bo będzie dym ...
Sama jestem po ślubie kościelnym ... , pierwszy mój związek to był konkubinat z którego mam syna.
Czy widzę różnice Nie! o związek trzeba dbać w każdym wariancie ksiądz w kościele niestety za nas tego nie załatwi .
Czemu teraz mam ślub kościelny bo wierze w Boga i chcieliśmy z mężem jego błogosławieństwo.. ale czy coś się zmieniło w relacjach nie , przynajmniej nie odczulam tego.
Dla mnie szczerze mówiąc bez różnicy grunt by obydwom z partnerów odpowiadało :)
 
Do góry