Jak mój brat był mały to jeden chłopiec w szkole go codziennie kopał i popychał bo miał spodnie moro i mówił do niego „pie... żołnierzyku” moja mama się wkurzyła wjechała na przerwę, wzięła gówniarza za fraki przystawiła go do ściany na wysokość 40 cm i powiedziała żeby się trzymał z daleka od mojego brata.
Dzieciak się przeraził. Wieczorem przyszedł do nas do domu przeprosić, sam z siebie. Moja mama powiedziała ze każdy może się pomylić i czy chce zostać na kolacje. Chłopak już jako dorosły przyszedł podziękować mojej mamie za tamten zwrot. Okazało się Potem ze był z patologicznej rodziny, ze złe traktowanie to było jedyne co znał. I fakt ze moja mama go wzięła za fraki a potem jak przeprosił to go „przygarnęła” - sprawił ze poczuł ze komuś na nim zależy. Biedny dzieciak, do ten pory mamy z nim kontakt i jest w porządku człowiekiem. Wyszedł na ludzi. Czasem potrząsnąć jakimś dzieckiem, może mu „uratować” przyszłość.