kora czyżby ci na strzeleckiej takie luksusowe warunki zafundowali?
tak, ale była babka która wcześniej była w Prokocimiu i powiedziała, ze strzelecka ma sie do prokocimia jak hotel 5-gwiazdkowy do schroniska górskiego jeśli chodzi o warunki.... ale specjalnie nie narzekam, bo pielęgniarki bardzo miłe i pomagały trochę, zwłaszcza w nocy, jak nie było J.
co jeszcze? hmm... popytałam co warto zabrać, kiedy jechać na porodówkę.... no jechać jak skurcze są co 5min , najlepiej zjeść coś przed, choćby jogurt - w trakcie dobrze mieć zapas wody, landrynki i wodę z miodem - albo sam miód w małych pojemniczkach. Bo ponoć z wysiłku spada poziom cukru a to powoduje ponoć obniżenie poziomu oksytocyny a to z kolei nie ułatwia porodu....
ja też tak miałam... po 10 godzinach zasypiałam między skurczami i musilei mi dowalic oksytpcyny, żebym urodziła.... i woda oraz power-batony to jedyne czego mi brakuje w torbie... właśnie sie zastanawiam co wziąć.... mam na razie wafle ryżowe, na "po" bo jak rodziałm Zosię to czekałam po porodzie 5 godzin na śniadanie i myślałam ze umrę z głodu, a środek nocy i wszystko zamknięte....
no własnie - spakowałam torbę!!!!
Ja mam wanienke skladana flexibath i jest super. Bardzo mało miejsca zajmuje po złożeniu a to dla mnie ważne bo mieszkanko małe
ja też uzywam, jest super, zwłaszcza na wyjazdach!!!
witam Was dziewczynki z bardzo słonecznego Krakowa
Pogoda rewelacja!
Nanu nam położna na SR mówiła, że jako przekąski to biszkopty, herbatniki i gotowe kisielki do zalania w kubeczku bardzo dobrze się sprawdzają
Ja korzystając z pogody zaraz pranie wczorajsze na taras wystawiam niech sobie schnie pięknie a po południu dostałam pozwolenie od ginki żeby wstać na 2-3 godz. i idziemy z mężowym na chrzciny córeczki jego kuzyna. Już się cieszę i obiecałam sobie chwilowo o diecie zapomnieć i dojeść do syta.
Z newsów znowu schudłam:-( razem od początku ciąży jest +4,5kg
Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia życzę
hmmm.. nie wiem czy kisiel zrobią położne, ale harbatniki, biszkopty chyba niezły pomysł...
a moze Kraków tak działą wagowo, bo ja +2 od początku i to bez diety.... po prostu Tomek mnie zżera od srodka - zwłąszcza mózg
Im wiecej latam i robie tym mniej mam jakis objawow porodowych.Nic nie boli nie ciagnie nie twardnieje...glupio troche.
Tak sobie mysle ze.od przyszlego tygodnia zaczniemy sie rozpakowywac:-)
bo nie masz czasu myśleć o tym!!!!
mnie w szpitalu przez te 3 dni wszystko przeszło.... fakt, ze brałam nospę "profilaktycznie" - wiem, ze to nienajlepszy pomysł, ale uznalłam, ze ze wzgledu na warunki spania, jak wezmę na noc, to nie zaszkodzi, niz organizowanie się w środku nocy na porodówkę, zwłaszcza, ze torba szpitalan ta sama dla mnie co i dla Zosi
co do rozpakowywania, to zaczniemy, bo Zapo nie pozostawia wyboru
ale ja mam nadzieję dotrwac do tego 30 -stego... w poniedziałek idę na ktg - zobaczymy co tam.... widze że Tomek sie juz mniej rusza i nizej kopie, wiec zbliżamy sie do końca, ale żeby jeszcze trochę poczekał, nie ch te meble chociaż zrobią, bo przez szpital musiałam wszystko poprzesuwać, wiec ten tydzień mam nadzieję będzie owocny "mieszkaniowo", a potem jakby zostało jeszcze te 10 dni na zamówienie kolejnych rzeczy, częściową przeprowadzke do rodziców moich (tak jednak zdecydowalismy, bo 1. przedszkole Zosi pod nosem; 2. J. jednak wolnego nie weźmie zbyt dużo, moze tydzień, a nie wiem czy zdołam sie ogarnąć; 3. stamtąd blisko na nowe mieszkanie, wiec w razie czego spacer z wózkiem i mogę nadzorować - mam nadzieję, ze dłuzej niż 3 tygodnie tam nie będziemy, bo J. i moi rodzice się pozabijają
)
no i witam, w Krakowie słonecznie, choć chmurki już się pojawiają...
odespałam, bo Zosię podrzuciliśmy dziadkom ną tą noc, zebym mogla odpocząć...
spakowałam torbę, wrzuciłam pranie, ogarnęłam trochę kuchnię, bo przeciez sajgon po nieobecnosci 3-dniowej w domu
spakowałam też rzeczy na dowiezienie do szpitala - zapas pieluch, podkładów itd. mam w planie sprzątanie bo trzeba skorzystać z okzaji że nie ma Zosi i zrobić to 2 x szybciej niż zwykle
no i częściowo spakowac rzeczy, które trzeba przewieźć do rodziców, jak wybije godzina zero... no i pranie i prasowanie... choć czuje się jakby mi kto w łeb dał... jeszcze całkiem do siebie nie doszłam....
w szpitalu wieści rózne - z dobrych morfologia dobra, lekarze nie wiedzą skad były te problemy co mnie tak kiedys nastraszyli nawet białaczka początkowo
no była wtedy strasznie "rozjechana" ta morfologia przez dooobrych parę badań i miesiecy, ale w końcu nic nie znaleźli a teraz jest dobra.... coś tam marudzili na hemoglobinę, że ciut mogłaby być wyższa, ale jest w normie
mocz w porzadku... niestety na rentgenie wyszły te zmiany jakieś, moja mama ma podpytać swoja alergolog - pulmonolog co to oznacza, ale prawdopodobnie z tego co ja zrozumiałam, to po prostu widać, ze kaszle od miesiaca... stanu zapalnego żądnego nie ma, wiec dobrze... pewnie te początki astmy o które ją podejrzewają się powoli uwidaczniają... no nic, zobaczymy... reszta wyników za dwa tygodnie, wtedy mam zadzwonic i umówić się z lekarzem prowadzącym na wizytę...
no i Zosia dostała się do przedszkola, to tez dobra wiadomość:-)
miłego dnia dziewczyny
ps. Zapo a Ty całkiem już gotowa - tak na 100 %?
ps.2 cytrynko - ja też nie mam konta - obstawiam 3 maja o 20.13
jak trafię i nie dostane nagrody to sobie tą książkę wypożyczę, bo poczułąm się nią zainteresowana