Okropnie to zabrzmiało Wikasik, oni serio przetapiają owce na kremy na sutki???
Młody stwierdził, że matka spac nie musi i jak o 5 zażyczył sobie cyca, to do teraz nie śpi, tylko młóci powietrze kończynami wydając radosne okrzyki. L się wyniósł na narożnik do drugiego pokoju, ja się tez nad tym zastanawiam, ale znając moje szczęście młody zacznie koncert jak wyjdę - te jego okrzyki coraz bardziej smutne tony załapują...
W ogóle trafiło mi się dziecię nadwrażliwe. W dzień tylko ręce mamuni, rzadko, choć na szczęście coraz częściej i dłużej, potrafi sam się zająć sobą. Jeszcze trzy tygodnie temu, jak nie spał, a ja chciałam do WC, to miałam trzy opcje:
1) iść z nim i trzymając dziecię na kolanach próbować się obsłużyć
2) zostawić go samego i w akompaniamencie jego wrzasków usiłować się skupić odpowiednio, by fizjologiczną czynność wykonać,
3) chcieć dalej
Uwierzcie, opcja 1 i opcja 2 sa dla ludzi o mocnych nerwach, tudzież mocno wygimnastykowanych. Tak więc najczęsciej korzystałam z opcji nr 3, czekając na powrót L z pracy...
Teraz natomiast mam szansę nawet iść się wykąpać - co prawda bez wylegiwania się, ale jakieś 10 minut udaje mi się czasem ukraść.
Hubert ma problemy z uspakajaniem się - tak macha tymi końzynami, że sam siebie pobudza - wali sie nimi, poza tym jak płacze, to zamiast się wypłakac i zasnąć to on się wścieka, ale nie dziwię się, bo tak wiruje kończynami, że mnie też by to wnerwiło. W nim dwie muzyczne frakcje walczą - ręką wykonuje ruchy hip hopowca; przy przygietych dwóch palcach wykonuje ruch pod tytułem "yoł ziom", natomiast noga "tupie" po rockowemu, w charakterystycznym dla gitarzystów ruchu... Istny cyrk. Wczoraj 12 minut ryczał mi w ramionach i walił kończynami: po 12 minutach był calutki mokry, zmęczony, nieszczęśliwy i dopiero sie przytulił i zasnął.
On nie radzi sobie z bodźcami - za duzo ich chłonie i potem się nie może wyciszyć. Kapiemy go o 20, on nawet w kapieli jest na wysokich obrotach i młóci wodę, potem przytulanki, cycek, zaciagnięte rolety, cisza i... wielka doopa, bo na niego to nie działa. Po cycku wierci się jakieś pół godziny, potem z irytacji zaczyna płakać, nastepuje odryknięcia niemowlaka i dopiero jest gotowy by iść spać.
Dużo mnie kosztowało, by zrozumieć, że on tak ma po prostu. To nie sa kolki, nie dajemy juz mu nic na brzuszek i załatwia się dobrze. Ta irytacja pojawia sie wieczorem, jak powinien iść spać, jak cichnie mu świat. Szkoda mi szkraba, bo sie męczy z tym. Podobno mu to musi przejść - jest opcja, że przejdzie po 3-4 miesiącach, choć sa i dzieci co do 2 roku życia tak maja...
W dzień wymaga dużo uwagi, wieczorem wymaga dużo cierpliwości. Ale przez to własnie pozbyłam się swojej depresji, czuję, że jestem mu mocno potrzebna, że mnie potrzebuje i pokochałam dzieciaka strasznie, a na początku wykonywałam wszystko mechanicznie i najbardziej lubiłam jak się Leszek nim zajmował - przez pierwszy tydzień ja tylko leżałam z małym i go karmiłam a Leszek robił wszystko inne, ja nie chciałam.
Czy ten opis coś Wam przypomina? Miałyście może do czynienia z takim maluszkiem i macie jakies podpowiedzi dla nas? Nie działa owijanie - jeszcze większa irytacja. Bodźców mu oszczędzamy jak możemy, ale teraz długo jest jasno i to nie pomaga, bo nawet widok oparcia narożnika go pobudza czasem. Byłoby ciemno to by nie widział za wiele... Odkurzacz, suszarka, karuzela, muzyka wszelkiej maści - nic nie działa - jak macha kończynami to bedzie machał bez względu na towarzyszące okoliczności aż padnie ze zmęczenia i płaczu z irytacji tym zmęczeniem...
W trakcie pisania tego posta zwymiotował mleko, musiałam go przebrać. Tak machał wszystkim, że poleciało... a zwymiotował może 3 raz w życiu, zawsze własnie po tym jak zamiast pospać po mleczku to szaleje. Poza tym nie ulewa, tyle dobrego.
No nic, spróbuję go utulić, ale pewnie i tak skończy się na krzyku. Trochę wcześnie dziś zaczyna, ale może zaśnie rano jednak...