Jestem babeczki w domu, co prawda jedną nogą od wczoraj (dzięki
Joluś, Marzenka :-*) a dwiema od dziś ale jeszcze dzisiaj zaliczyłam wizytę na oddziale.
Powiem wam ogólnie masakra. Wszystko było fajnie do wczoraj rana. Dziewczyny z sali mimo, że brzydkie

, okazały się bardzo sympatyczne, urządziliśmy sobie brzucho-party, mama doniosła jedzonko, żyć nie umierać. Tyle tylko, że moja mała zadziora szalała przez cały pobyt i nie mogę się dotknąć nigdzie, tak jestem skopana. Bardzo wyraźnie pobyt w szpitalu był jej nie na rękę a KTG już w ogóle, tłukła z całych sił i wydruk ciągle był za wysoki. Raz jedyny złapaliśmy ją w nocy jak spała i wtedy wyszedł idealnie. Zlitowali się i wypuścili nas wczoraj, chociaż dzisiaj musiałam jechać jeszcze raz na KTG i po wypis i kartę ciąży.
Wracając do dnia wczorajszego. Po wtorkowo-środowej ciszy nagle na porodówkę zjawiły się aż 4 rodzące jednocześnie. Głupie z nudów poszłyśmy pod salę podsłuchać... To było skrajnie głupie, jak się nasłuchałam, to całkiem odeszła mi ochota na poród. W końcu przypomniałam sobie JAK TO BOLI

Te krzyki, piski, bluzgi, straszne.
I jeśli wpadnę w taki lęk jak pod drzwiami to marnie siebie widzę i moje teorie
A potem było nieco lepiej, oglądałyśmy maluszki jak je noszą w jedną i drugą stronę, łiiiiiiiiii jakie maleńkie, śliczne i w ogóle cudne, żeby nie ten poród
W domu wszystko fajnie, padłam jak zabita, pobyt w szpitalu bardzo wyczerpuje psychicznie. I po kilku godzinach obudziło mnie COŚ. Słabo, gorąco, zimno, do kibelka raz, drugi, oddychać nie mogę , skurcze co minutę przez prawie minutę, ratunku!!!!



Mało brakowało a wróciłabym na porodówkę tego samego dnia co wyszłam. Załamka.
Na szczęście przeszło i dzisiaj na KTG skurcze wróciły sobie do wartości max 60.
Nie ma siły, musimy wytrzymać do końca majówki, mam zlecenie do skończenia, torbę muszę pakować jeszcze raz, znowu nie mam picia, żarcia, drobnych i przez taką jedną wygadałam kartę w telefonie (wyślę rachunek

) ale stracha mam cały czas już teraz. Głównie dlatego, że przypomniało mi się co mnie czeka i absolutnie nie mam na to ochoty!
Poczytałam z lekka co u was,
Styna jak ty się wymęczysz kobitko, współczuję. ja już bym wyła do księżyca, jakoś mi się odwaga skurczyła po tym tygodniu. Podziwiam cię.
Reszta niech zaciska nogi bo nam majówek zabraknie :-)