Witam i dziękuję za wszystkie kciuki. Już opowiadam co się u nas dzieje. Mianowicie ja wciąż w dwupaku, i jak tak dalej pójdzie to ja jeszcze cholerka przenoszę, ale od początku. Trafiłam wczoraj na porodówkę, tam skurcze silne co 2-3 min. rozwarcie na 3 cm więc spytali czy chcę iść do domu czy wolę zostać na położnictwie i jak się w nocy rozkręci to mnie zwiozą. Ponieważ skurcze bolały bardzo i po badaniu trochę krwawiłam zdecydowałam że zostaję, P wysłałam do domu aby się biedaczek wyspał bo od 5 rano na nogach był, a nie wiadomo było co dalej będzie. No więc trafiłam na oddział i tak latałam z tymi skurczami po schodach po korytarzu tam i z powrotem. No ale ponieważ krwawiła wcześniej nie chcieli mnie badać. O 22 dostałam 2 paracetamole i 2 codeiny, po jakimś czasie poczułam delikatną ulgę tym bardziej że bóle krzyżowe nieźle dawały mi już w kość, skurcze regularne co 2 minuty. Położna powiedziała abym odpoczęła jak już spać nie mogę to bynajmniej na lewym boku abym leżała to też ponoć może pomóc. No i tak leżałam o 23:50 już chciałam po nią dzwonić ale dałam se jeszcze półgodziny, i akurat o 24 ona przyszła. Pytaj i jak tam ja że bez zmian więc ona że mnie zbada, no to gacie w dół i badanko, po chwili widzę wielkie oczy i mówię i co dalej nic się nie zmieniło a ona nie zmieniło się masz 5 cm rozwarcia natychmiast na porodówkę. W 10 minut byłam na dole, w najlepszej sali z basenem zadowolona na maksa, po drodze telefon do P przyjeżdżaj rodzimy, P był w 20 minut. Po 5 minutach pobytu w mojej wymarzonej sali wchodzi położna z pytaniem jak się czuję , ja że z tej radości to nagle tyle energii we mnie wstąpiło że mogę góry przenosić. A ona no to fajnie ale oni mają kilka nagłych przypadków i nie mają łóżek i chyba wrócę na górę na jakiś czas. Mi to było wszystko jedno bo przecież rodzę i to się liczy a na dół najwyżej za godzinę zejdę, no ale poszła porozumieć się z porodówką i oni że absolutnie z takim rozwarciem i skurczami co minutę to oni mnie nie wezmą,no więc koniec końców posadzili mnie na poczekalni na 1,5 godziny, aż się sala nie zwolniła, nie muszę chyba dodawać że nie ta o której marzyłam. Wreszcie o 4:30 położna przychodzi i mówi że mnie zbada po badaniu mi mówi że to nie 5 cm a 4 cm rozwarcia zastanawiała się nad przebiciem wód już nawet sprzęt uszykowała ale mówi spyta lekarki bo mają bardzo dużo ciężkich przypadków i może będzie chciała poczekać. Oczywiście lekarka chciała czekać. Kolejne badanie ustaliły na 9 bo tu robią co 4- 4,5 godziny. Wtedy już była poranna zmiana, ja całą noc nie spałam, tylko łaziłam w kółko i skakałam na piłce. Godzina 9 wchodzi położna ja pełna nadziei że teraz to już z 6cm powinno być a ona mi mówi że nie no ktoś się pomylił bo jest tylko 3 cm tak jak przy przyjęciu. We mnie się zagotowało i do niej jak to możliwe że moja szyjka się rozwarła a teraz się skurczyła bo o ile dobrze wiem to to niemożliwe, zaczęła mi tłumaczyć że każde badanie inna położna robiła inne dłonie inne palce stąd te rozbieżności ja mówię spoko może być rozbieżność 0,5 centymetra ale nie 2 bo to już jest znacząca różnica. Zażądałam wizyty ordynatora bo mi się to nie podobało. On po zmacaniu brzucha stwierdził że mam iść z powrotem na położnictwo bo teraz jeszcze nie urodzę i będą obserwować co się dzieje, jak postąpi to mnie zabiorą na dół a jak nie to puszczą do domu czekać na rozruch, no i wszystko wskazywało że pójdę dzisiaj do domu. P przyjechał mówi że spoko ma 4 dni wolnego teraz to w razie co nie będę musiała na niego czekać, tylko odrazu pojedziemy. Mi też taki pomysł się spodobał. No ale lekarz zażyczył sobie jeszcze KTG przed wypisem no i małej 2 razy minimalnie puls spadł i postanowili że do jutra chcą mnie zatrzymać, na co się zgodziłam bo nie ma co ryzykować, tym bardziej że tuż przed decyzją zrobiło mi się słabo ale to pewnie ze zmęczenia. Bo tak jak pisałam Marzence miałam iść spać ale się nie dało bo do sąsiadki goście przyszli i gadali na głos i usnąć nie mogłam. Więc jutro na obchodzie się dowiem co dalej, lekarz kazał z Nadką gadać aby się określiła co chce. No a oni nie chcą popychać jej do przodu mimo że ona główką już zeszła i jakby było rozwarcie to by wyskoczyła, ponieważ są zwolennikami 100%naturalnych porodów. No więc P wysłałam po kolację bo tą opuściłam bo miałam w domu zjeść, i mi przywiózł pyszną chińszczyznę więc zjadam i idę spać. Przepraszam że nie nadrabiam jutro się postaram ale już nie mam na nic siły. Kamcia mnie zabije ale nie wiedziałam na którym temacie to wam opisać bo wizyty to raczej już nie a opowieści z porodówek jeszcze nie. Dobranoc i do jutra.