Czesc Dziewuszki!
Widze, ze sie kinowo zrobilo. My mielismy isc z okazji M imienin na "Jack & Jill" z Adamem Sandlerem dzisiaj ale nikt nie zaoferowal sie zostac z dzieciakami.
Zreszta dzisiaj taki leniwy dzien, odpoczywamy po weselu.
W tamtym roku bylismy na slubie w kosciele episkopalnym no i troche bylo dla nas za ekstremalnie. Wielebna byla lesbijka, cala ceremonia bardzo luzna, wielebna siedziala normalnie z nami w lawce, panna mloda wogole w purpurowej sukience, komunie moze przyjmowac kazdy, nawet male dzieci to takie najbardziej razace roznice. Aczkolwiek wielebna bardzo mila, siedzielismy z nia pozniej przy stoliku, dopiero jej sie coreczka urodzila wiec mialysmy duzo wspolnych tematow.
Wczoraj bylismy u luteranow. Bylo duzo bardziej formalnie, w sumie cala ceremonia mi sie bardzo podobala. Panny mlodej brat gral na gitarze i spiewal takie piekne piosenki, wlasnie idealnie dobrane pod ta pare i mial taki sliczny glos do tego. Pastor tez piekne kazanie dal w trakcie, ktorego nie omieszkal wspomniec slynnej historii jak to pan mlody pojawil sie na pierwszej randce w koszulce ze "SpongeBobem". Fajnie zrobil dal panu mlodemu jeden sznurek i pannie mlodej drugi i powiedzial jakos tak, ze te sznurki sa slabe a trzeci sznurek symbolizuje Jezusa i jak razem sie je polaczy to powstaje mocna lina. A na koniec jak juz je splatal caly kosciol wybuchnal smiechem bo mowi: "to nie jest zadna magiczna sztuczka".
Takze slub bardzo fajny, wesele hmmm...
No takie dziwne. W ameryce takie rzeczy sa od - do. Przyjechalismy na 19, dalismy prezent i kopertke (tylko 2 prezenty dostali, tak same kopertki, kwiatow juz mi wczesniej Nancy mowila, ze sie nie kupuje tutaj), byly drinki; pozniej o 20 zaczeli podawac obiad. Jedzonko w sumie dobre salatki, makarony, mieska i tort i lody na koniec. O 21 zaczeli grac i NIKT nie tanczyl, o 22 ludzie zaczeli sie zbierac no i o 23 juz po wszystkim.
Acha i znowu nas posadzili z pastorem (nie wiem taka modelowa rodzina jestesmy czy co?;-):-)).
A jakos dzisiaj zmeczona jestem, wykapalam sie i zmylam te tony lakieru co mi fryzjerka napryskala we wlosy (wygladalam jak jakas primadonna) i juz zmeczona jestem.
A tu tyle do zrobienia. M sie na mnie denerwuje, ze chce prasowac a ja nie potrafie poukladac rzeczy po prostu. Wstane w nocy i zaczne prasowac, no jakos nie moge i juz.