Witam widzę,że historia Pam tutaj dotarła jednak ja odniosę się do jej postu odnośnie przynoszenia zmarłego dziecka.Nasza Maura odeszła w moich ramionach ok,godz,10 i do godz.13 byłam z nią w pokoju gdzie ją wykąpałam,przyszykowałam do sekcji.Siedziałam i trzymałam ją przez te godzin,przyszedł mój brat i razem spędziliśmy te chwile z moją córeczką.Później po sekcji ok godz.17 pielęgniarka zaprowadziła mnie do miejsca gdzie było przytulnie ale i bardzo zimno,tam rodzice do dnia pogrzebu jak chcą mogą jeszcze potrzymać swoje aniołki.Ja chciałam i siedziałam z Maurą jakiś czas,wyglądała jak laleczka.To był piątek a pogrzeb był we wtorek.W poniedziałek poszłam ostatni raz do Maury ubrać ją w sukienkę bo rano mieli ją zabrać do pochowania.Piszę to bo dla mnie było dziwne,że jest tak praktykowane to w szpitalu,takie odwiedziny.Ja rodziłam w Rotterdamie.
na pogrzebie trumienka była otwarta i to ja ją zamykałam,niosłam i włożyłam do grobu,musiałam to zrobić dla naszego aniołka.
Nie chcę oceniać Pam bo znam jej historię z forum i tak się dziwię,że tak późno dotarła do naszego wątku.
Jedno jest pewnie dziewczyna ma problemy z ustalaniem rzeczywistości i skoro pisze,że jej dziecko 2 tyg,jeszcze przed porodem już nie żyło to moim zdaniem nie było już co pokazywać dla jej dobra a gdzie jeszcze przynosić przez tydzień
to przede wszystkim bakterie i na normalny oddział na pewno by nie przynosili.