reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Listopadowe mamy 2021

Dziewczyny chcialam podzielic sie tutaj takim moim przemyśleniem, mam nadzieje, ze nikt nie odbierze tego źle i osobiście. Generalnie jest to super miejsce, fajnie, że sie wspieramy i nie ma tu totalnie miejsca na hejt i krytykę, a to na wszelkich grupach na fb itd jest nagminne. Wiem, że część z Was jest również po przejsciach, jak ja. Jednak odnoszę wrażenie, że czytanie historii nawiązujących do poronień na róznych etapach ciazy sprawia, że ja sie znów nakręcam. Lekarz powiedzial mi, że jestem tak nerwowa, że jesli sie nie uspokoje to wyśle mnie do psychologa. Mijają kolejne tygodnie ciązy i wlasciwie czuje sie coraz spokojniejsza, bo moje straty jednak mialy miejsce na samym poczatku, przed pojawieniem sie zarodka. Kiedy nagle ktoś przytacza jakąs historie dotyczącą poronień w 12 tyg i moja głowa znow zeswirowala. Czuje, że to forum mi bardzo pomaga, ale tez sprawia, ze martwie sie rzeczami, o ktorych bym już normalnie nie myslala. Kiedy kolejna dziewczyna zegna sie z nami to ja siedze i łapie doła. I tak analizuje teraz czy lepiej tu być czy oczyścic glowe gdzies z dala. To wszystko co napisalam nie zmienia faktu, ze jestescie super! Dajecie sobie wzajemnie duzo wsparcia i bardzo sie z Wami żżyłam 🥰🤗
 
reklama
Dziewczyny chcialam podzielic sie tutaj takim moim przemyśleniem, mam nadzieje, ze nikt nie odbierze tego źle i osobiście. Generalnie jest to super miejsce, fajnie, że sie wspieramy i nie ma tu totalnie miejsca na hejt i krytykę, a to na wszelkich grupach na fb itd jest nagminne. Wiem, że część z Was jest również po przejsciach, jak ja. Jednak odnoszę wrażenie, że czytanie historii nawiązujących do poronień na róznych etapach ciazy sprawia, że ja sie znów nakręcam. Lekarz powiedzial mi, że jestem tak nerwowa, że jesli sie nie uspokoje to wyśle mnie do psychologa. Mijają kolejne tygodnie ciązy i wlasciwie czuje sie coraz spokojniejsza, bo moje straty jednak mialy miejsce na samym poczatku, przed pojawieniem sie zarodka. Kiedy nagle ktoś przytacza jakąs historie dotyczącą poronień w 12 tyg i moja głowa znow zeswirowala. Czuje, że to forum mi bardzo pomaga, ale tez sprawia, ze martwie sie rzeczami, o ktorych bym już normalnie nie myslala. Kiedy kolejna dziewczyna zegna sie z nami to ja siedze i łapie doła. I tak analizuje teraz czy lepiej tu być czy oczyścic glowe gdzies z dala. To wszystko co napisalam nie zmienia faktu, ze jestescie super! Dajecie sobie wzajemnie duzo wsparcia i bardzo sie z Wami żżyłam 🥰🤗

hm to fakt jak ja czytam o różnych przypadkach waszych lub stratach to myśle a jak mnie to spotka ? I martwię się a nawet gdy nie mam powodów . Myśle ze to normalne . Ale noże faktycznie na dwa tygodnie możesz sobie zrobić przerwę od forum . Ja naszczescie jestem spokojna osoba a jutro mam wizytę i wszystko będę wiedzieć czy dobrze się rozwija .
 
Matko tak właśnie było u Nas przed wczoraj i dzisiejszej nocy[emoji52][emoji47] Jak chciałam ja przytulić to mnie biła, szarpała....Jak sobie radziłaś w te noce?
Czekałaś spokojnie aż się sam uspokoi czy próbowałaś jakoś załagodzić? Ja nie wiem jak mam postępować bo w nocy obudziła wszystkich. Mój mąż do tej pory jest w szoku. A jak ją pytamy czemu płakała w nocy odpowiada - nie płakałam!
Moja córka (prawie 3 lata) co jakiś czas ma takie akcje w nocy, chociaż teraz już może mniej, nie da się dotknąć, a dosłownie wali o wszystko rękami, nogami, głową, byliśmy się, że zrobi sobie krzywdę. Świecenie światła pogarszało sprawę. Prawdopodobnie lęki nocne w naszym przypadku, przynajmniej najbardziej pasuje.
Bardzo Ci współczuję, ja z reguły płakałam z nią z bezsilności i bezradności. Także wiem, że to okropne uczucie dla rodziców.
 
Dziewczyny chcialam podzielic sie tutaj takim moim przemyśleniem, mam nadzieje, ze nikt nie odbierze tego źle i osobiście. Generalnie jest to super miejsce, fajnie, że sie wspieramy i nie ma tu totalnie miejsca na hejt i krytykę, a to na wszelkich grupach na fb itd jest nagminne. Wiem, że część z Was jest również po przejsciach, jak ja. Jednak odnoszę wrażenie, że czytanie historii nawiązujących do poronień na róznych etapach ciazy sprawia, że ja sie znów nakręcam. Lekarz powiedzial mi, że jestem tak nerwowa, że jesli sie nie uspokoje to wyśle mnie do psychologa. Mijają kolejne tygodnie ciązy i wlasciwie czuje sie coraz spokojniejsza, bo moje straty jednak mialy miejsce na samym poczatku, przed pojawieniem sie zarodka. Kiedy nagle ktoś przytacza jakąs historie dotyczącą poronień w 12 tyg i moja głowa znow zeswirowala. Czuje, że to forum mi bardzo pomaga, ale tez sprawia, ze martwie sie rzeczami, o ktorych bym już normalnie nie myslala. Kiedy kolejna dziewczyna zegna sie z nami to ja siedze i łapie doła. I tak analizuje teraz czy lepiej tu być czy oczyścic glowe gdzies z dala. To wszystko co napisalam nie zmienia faktu, ze jestescie super! Dajecie sobie wzajemnie duzo wsparcia i bardzo sie z Wami żżyłam 🥰🤗
Ja Cię doskonale rozumiem, każde maleństwo, poprawia dzień, natomiast informacja, że któraś z nas straciła swoje dzieciątko tak bardzo mnie boli. W pierwszej ciąży nie byłam na żadnym forum, w zasadzie niewielr czytałam na początku i nawet jak poszłam na pierwszą wizytę i był tylko pęcherzyk to nawet nie brałam pod uwagę, że coś może pójść nie tak, a teraz mimo serduszka ciągle się boje..
Dzisiaj mąż się zapytał czemu nie chce powiedzieć tacie o ciąży.. a ja czuję więcej strachu niż radości :(
 
Ja Cię doskonale rozumiem, każde maleństwo, poprawia dzień, natomiast informacja, że któraś z nas straciła swoje dzieciątko tak bardzo mnie boli. W pierwszej ciąży nie byłam na żadnym forum, w zasadzie niewielr czytałam na początku i nawet jak poszłam na pierwszą wizytę i był tylko pęcherzyk to nawet nie brałam pod uwagę, że coś może pójść nie tak, a teraz mimo serduszka ciągle się boje..
Dzisiaj mąż się zapytał czemu nie chce powiedzieć tacie o ciąży.. a ja czuję więcej strachu niż radości :(
No właśnie ja się boje ze jak komuś powiemy to coś się stanie . Za dużo się słyszy o przypadkach różnych ale nie można się wrzucać do jednego wora ze jak tamta to spotkało to i mnie ...
 
Dziewczyny chcialam podzielic sie tutaj takim moim przemyśleniem, mam nadzieje, ze nikt nie odbierze tego źle i osobiście. Generalnie jest to super miejsce, fajnie, że sie wspieramy i nie ma tu totalnie miejsca na hejt i krytykę, a to na wszelkich grupach na fb itd jest nagminne. Wiem, że część z Was jest również po przejsciach, jak ja. Jednak odnoszę wrażenie, że czytanie historii nawiązujących do poronień na róznych etapach ciazy sprawia, że ja sie znów nakręcam. Lekarz powiedzial mi, że jestem tak nerwowa, że jesli sie nie uspokoje to wyśle mnie do psychologa. Mijają kolejne tygodnie ciązy i wlasciwie czuje sie coraz spokojniejsza, bo moje straty jednak mialy miejsce na samym poczatku, przed pojawieniem sie zarodka. Kiedy nagle ktoś przytacza jakąs historie dotyczącą poronień w 12 tyg i moja głowa znow zeswirowala. Czuje, że to forum mi bardzo pomaga, ale tez sprawia, ze martwie sie rzeczami, o ktorych bym już normalnie nie myslala. Kiedy kolejna dziewczyna zegna sie z nami to ja siedze i łapie doła. I tak analizuje teraz czy lepiej tu być czy oczyścic glowe gdzies z dala. To wszystko co napisalam nie zmienia faktu, ze jestescie super! Dajecie sobie wzajemnie duzo wsparcia i bardzo sie z Wami żżyłam 🥰🤗
a wiesz, ja mam odwrotne odczucia, bo mozna sie tyle dowiedziec. Kazda ma swoja coaze, ktora jest inna i niezalezna od doswiadczen innych osob. To, ze komus sie cos nie udalo, to nie ma wplywu na Twoja ciaze.
Napisalam ta hostorie, bo dziewczyny byly ciekawe jaki poziom opieki jest w Finlandii. Ja myslalam ze spoko, teraz mysle, ze musze wizac sprawy w swoje rece.
 
No właśnie ja się boje ze jak komuś powiemy to coś się stanie . Za dużo się słyszy o przypadkach różnych ale nie można się wrzucać do jednego wora ze jak tamta to spotkało to i mnie ...
No tak, ale po prostu się boimy. W pierwszej ciąży byłam spokojniejsza, nie brałam pod uwagę, że może pójść coś "nie tak". Teraz mam inne doświadczenia, w styczniu straciłam ciążę, więc dla mnie to trochę inaczej, widzę ile dziewczyn też to przechodziło i teraz mnie to przeraża 🤷‍♀️
 
a wiesz, ja mam odwrotne odczucia, bo mozna sie tyle dowiedziec. Kazda ma swoja coaze, ktora jest inna i niezalezna od doswiadczen innych osob. To, ze komus sie cos nie udalo, to nie ma wplywu na Twoja ciaze.
Napisalam ta hostorie, bo dziewczyny byly ciekawe jaki poziom opieki jest w Finlandii. Ja myslalam ze spoko, teraz mysle, ze musze wizac sprawy w swoje rece.
Jezeli chodzi o zaufanie do lekarzy takie 100% i bezwgledne, to niestety trzeba miec swoj rozum. Moj lekarz np bardzo nie lubi, ze ja analizuje swoje wyniki chcialam porozmawiac o morfologii, ze zauwazylam ze mi inne parametry spadly ktore zawsze mialam ok to sie wkurzyl ze mam przestac sie interesowac :/
 
Ja Cię doskonale rozumiem, każde maleństwo, poprawia dzień, natomiast informacja, że któraś z nas straciła swoje dzieciątko tak bardzo mnie boli. W pierwszej ciąży nie byłam na żadnym forum, w zasadzie niewielr czytałam na początku i nawet jak poszłam na pierwszą wizytę i był tylko pęcherzyk to nawet nie brałam pod uwagę, że coś może pójść nie tak, a teraz mimo serduszka ciągle się boje..
Dzisiaj mąż się zapytał czemu nie chce powiedzieć tacie o ciąży.. a ja czuję więcej strachu niż radości :(
Dokladnie w pierwszej ciazy tez mialam duzo mniej obaw, informacja o pecherzyku wlasciwie niewiele mi mowila, ale uznalam na tamten moment, ze to dobre info. Spirala paniki nakrecila sie po poronieniu, po pustym pecherzyku wlasnie. Czasem chcialoby sie wiedziec mniej
 
reklama
Moj najstarszy mial lęki nocne, zaczely sie po szczepieniu jak mial 4 miesiace i trwaly do prawie 2 i pol roku.. najpierw nieposkromiony płacz.. otwarte szerok oczy, wycie niesamowite, gryzienie, drapanie, odpychanie nie mozna bylo go przytulić .. szarpał sie . Chodził, siedział i wyl, ale ak przerazliwie jakby go ze skóry obdzierali .. najdłużej trwalo to 1h 47 minut. I to sie dzialo prawie kazdej nocy .. jak mial juz dobrze ponad rok to uspokoilo sie na tyle ze szlochal przez sen.. ale potrafił szlochać cala noc..
u nas podobnie. Mój syn też miał leki nocne. Wyglądało to strasznie jakby ktoś go opętał dopiero jak się dowiedziałam co to to byłam spokojniejsza. Zazwyczaj budzik się do godziny po zasnieciu płakał tak max 15- 20 minut. Nie ruszyliśmy go mówiliśmy tylko ciiiiiii ciiii. Tego dzieci nie pamiętają i właśnie padają po jakimś czasie jakby nic się nie działo. U nas było to kilka razy w tyg i przeszlo już dobre kilka lat nie ma. To strasznie wygląda ale nic się złego nie dzieje z dzieckiem przejdzie zobaczysz.
 
Do góry