Na dzieciaczka wstawiłam fotkę [emoji4] dopiero mam chwile żeby napisać. Więc wzięli mnie na balonik w czwartek wieczorem z rozwarciem 1,5cm. W piątek było już 3 cm od razu na salę porodową. Podali oksytocynę, troszkę pomogła ale niewiele. Po czym przyszedł lekarz i przebił pęcherz płodowy żeby przyspieszyć akcję, miałam tyle wód że leciało i leciało ze mnie [emoji23] i tu już zaczęły się skurcze regularne ale nie mocne, szyjka się skracała, rozwarcie bardzo powolutku, wiec po 6h od ostatniej oksytocyny dali mi następną no i już się zaczęło wszystko rozwijać. Po 18 dostałam kroplówkę, były skurcze coraz mocniejsze i już mówiłam żeby dali mi znieczulenie jakoś krótko po 19 lub przed bo już nie dawałam rady, położna sprawdziła i powiedziała ze nie może dać mi znieczulenia bo już mamy rozwarcie 10cm [emoji85] i potem już akcja moment poszła bo o 19:26 Marcyś był już na świecie. Kilka pchnięć tak naprawdę [emoji4] mój wytrwał do samego końca i nawet odcinał pępowinę,był ogromnym wsparciem [emoji173]️ bez niego ciężko by mi było. On sam był zachwycony mną, całą akcją no i synkiem naszym [emoji7] to było coś wspaniałego [emoji7]
Łożysko wyszło moment i to w całości położna aż z ciekawości zważyła, bo było dość duże i ciężkie. Musieli mnie troszkę naciąć. Położne były pod wrażeniem że pierworódce tak szybko poszło [emoji16] generalnie po porodzie moment mogłam zacząć chodzić. Wiadomo szwy ciągną ale daje radę. Pierwsza noc cała przy cycu prawie. Smułkę wydala już 4 raz. Dzisiaj pod wieczór nie mogliśmy go wybudzić na karmienie [emoji23] spał i spał aż po 3h stwierdziliśmy ze ni już na siłę trzeba działać. Gdyby nie moja cukrzyca pewnie byśmy tego nie robili. Mały ładnie ssie, ale czasem to po prostu tylko potrzeba ssania wiec pewnie skończy się na smoczku. Brodawki mnie trochę bolą, ale położne mówią że dobrze łapie wiec po prostu tak chyba musi być.