Ja mam problem z kawa bo kochałam czarnuche z kawiarki, tak mocna ze jak to moja kolezanka z pracy się śmiała „wypierdzielala z butów o poranku” do tego troszkę mleczka, łyżeczka cukru i później mogłam żyć. Teraz już na takie mocne sobie nie pozwalam ale dalej parze w kawiarce, pol na pol zwykła i bez kofeiny. Ujdzie ale nie to co kiedyś nie pije codziennie ale 2-3 razy w tygodniu sobie pozwalam bo tez ciśnienie niskie i po nieprzespanych nocach ciężko funkcjonuje.
Dokładnie to samo u mnie było z kawą. Rytuał każdego dnia.
W ciąży mnie nie odrzuciło od kawy. Zmieniłam przejściowo na rozpuszczalną, i tak teraz witam poranki.
Ale taką prawdziwą, aromatyczną, świeżo parzoną to bym się napiła [emoji7]