Hej dziewczyny
Gosia biedna mała, ale dzieci na szczęście szybko dochodzą do siebie.
Ja miałam "wypadek" z moją wtedy 1,5 roczną siostrzenicą. Niosłam ją na rękach i przewróciłam się z nią, na wodzie mojego psiurka, którą młoda rozlała w pokoju. Ale był strach. W sumie to spanikowałam nieźle, przy czym pierwsze co, to po siostrę zadzwoniłam. 5 min i była w domu, jak normalnie jedzie z 15 min. Skończyło się na sporym guzie. Lekarz straszył, że może jej zostać, ale na szczęście śladu nie ma. Była tylko chwilowa trauma na lekarzy. Ja dopiero w drodze do domu jak stres nieco zszedł odkryłam, że jestem cała potłuczona, bo starałam sie przy upadku jak najwięcej amortyzować. Chyba sińce na ręce i na kolanach miałam dłużej niż mała guza na czole.
Jak mówicie o stłuczkach i wypadkach... Ja miałam kiedyś dość poważny wypadek jako pasażer, ale to za dziecka... a za mojej kadencji "kierowniczej" to na parkingu gdzie zbierałam znajomych do pracy, walnęłam na wstecznym w wielkie drzewo
Co prawda lekko, wiec tylko małe wgniecenie i lekko stłuczony klosz, ale mój mi do teraz wypomina (dowody ma, bo nie wyklepaliśmy naszego Freda Astera). Wspomagania też w nim nie mam, więc czasami zabawnie się na parkingach siłuje. No i zniżkę za bezszkodową jazdę też mojemu zmniejszyłam ;-) Jechałam do pracy, a przejeżdżam przez 4 przejazdy jeszcze na mieście. No i na trzecim, gdzie pociąg to rzadkie zjawisko, był zepsuty szlaban. Koleś przede mną też późno stop zauważył. Puknęłam go z prędkością chyba 3 km/h. U mnie nawet ramka w rejestracji nie pękła, nic... a gostek w Lupo miał lakierowany zderzak i mu się mały pajączek zrobił. Jakoś bardziej uważam teraz na strzeżonych przejazdach.
Kopacz przykro mi z powodu wcześniejszej straty.
Zapytałam mojego czy w pracy powiedział. Okazuje się, że nie, gdyż możliwe, że mu się niebawem przełożony zmieni. Bynajmniej zrobi jak będzie uważał za stosowne.
Byłam dzisiaj na glukozie... na początku zrobiło mi się tylko trochę ciepło, a potem poza lekkim odbijaniem, nic... Chyba należę do słodkolubnych
bez cytryny, pielęgniarka kazała mi szybko wypić, na 3 łyki, wypiłam na 10 ;p ale też nie było aż takie straszne w smaku. I w końcu nie piłam wody, wypiłam rano sporo, więc tylko się przepłukałam nieco po godzinie.
Pogoda dzisiaj straszna
Zimno, pada... gdyby nie mechanik, to bym się pewnie nie wybrała nigdzie. Auto już zrobione, ale poprosiłam mojego żeby po pracy skoczył, ja już nie idę na ten ziąb. Niestety... tym razem mi nie pospawali i gostek wymienił pół wydechu... cóż... dobrze, że nie cały
No i Fredzio już nie będzie sportowym Asterkiem:-( a tak się ludzie fajnie obracali jak jechałam
Rany, elaborat napisałam...
Chorowitkom tym dłuższym i krótszym zdrówka. Kurujcie się dziewczyny!