Mogę Ci opisać po krótce swoją historię. Jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży bliźniaczej to byłam absolutnie przestraszona. Nie wiedziałam, co z czym się je. Od razu mi powiedziano, że muszę się oszczędzać, a w domu 9 miesięczna córeczka. Nie uspokajało mnie wcale, że była to ciąża 2K2O, czyli ponoć najbezpieczniejsza. Mnoga to mnoga. Z tego strachu wiedziałam od początku, że ciążę będę prowadzić w poradni przyszpitalnej. Szpital szpital i jeszcze raz szpital. Zaczęłam od researchu, czyli poszukałam placówek z wysokimi stopniami referencyjności. Znalazłam taki z II. W odwodzie, gdyby coś niepokojącego miało się wydarzyć przed 32 tc miałam wybrany też taki z III stopnien referencyjności. Jak już wybrałam ten z II, czyli od 32 tc wzwyż - zaczęłam sprawdzać jak wygląda u nich oddział patologii ciąży, patologii nowordka i oiom noworodkowo wcześniczy. Po tym zaczęłam przeglądać opinie o lekarzach w tym szpitalu i wybrałam takiego, który w ciążach mnogich miał doświadczenie. I w poradni przyszpitalnej u tego właśnie lekarza prowadziłam swoją bliźniaczą ciążę. Jaki był dla mnie plus, że prowadziłam ciążę właśnie tam? A taki, że jak poszłam na planowe usg w 32 tc i lekarz po badaniu stwierdził, że mam praktycznie zgładzoną szyjkę macicy, to wyszłam na spokojnie z gabinetu zjechałam sobie piętro niżej na izbę przyjęć, a potem na 4 piętro na patologię ciąży. Mąż przywiózł mi torbę. Byłam tam do porodu w 35 tc.