Ja kilka dni temu wzięłam L4, będąc w 6 miesiącu, a było mi ono proponowane przez lekarza od pierwszej wizyty. Dojeżdżam do pracy prawie 40 km w jedną stronę. To nic w porównaniu do autorki tematu, ale mnie już taka odległość zaczęła męczyć. Podsumowałam swoje 15 lat pracy u pracodawcy i wyszło mi, że L4 wzięłam raz na 3 dni po wypadku samochodowym, raz po poronieniu i łyżeczkowaniu w szpitalu i może raz z powodu cięższej grypy. I doszłam do wniosku, że nie czekam do 7, 8 czy 9 miesiąca tylko idę w 6. Czuję się dobrze, ale plułabym sobie w brodę gdybym w imieniu pracy cokolwiek zawaliła z ciążą. A mój pracodawca nie podziękuje mi, nawet gdybym pracowała do porodu. Dlatego rozumiem autorkę i jeśli coś sprawia jej trudność w związku z wykonywaniem pracy w ciąży to jest dla mnie podstawa do L4.