Ojej dopiero teraz doczytałam o Leonku.... pomodlę się o dużo zdrówka dla niego i siłę dla Masi... trzymajcie się.
Iwonko - pozwól, że ja też złożę Ci życzenia z okazji urodzin, spóźnione ale szczere: spełnienia najskrytszych marzeń, szczęścia, miłości i zdrówka (chociaż z tego co napisałaś wczoraj wnoszę, że już masz to wszystko - i super, oby całe Wasze życie było jak miesiąc miodowy).
Renia jak wrócisz "po" to się odezwij czy jesteś cała i czy angole nie nabroili...
An - ja też się wczoraj naklęłam do pierwszego gola, grali jak szmaciane kukły, indywidualnie zamiast drużynowo jak Austriacy, omal samobója nie strzelili i ogólnie byłam wściekła na nich. A ten gol to fuuks normalnie. Niestety po przerwie zmogło mnie zmęczenie, nie wiem jakoś tak padnięta byłam jeszcze mocniej niż zwykle, a szkoda bo podobno potem grali lepiej.
Rano Pati znów zrobiła pobudkę o 5 rano, ale zaczynam z tym walczyć, wsadziłam jej rano smoka i będę próbowała codziennie przetrzymywać ją coraz dłużej, do 6 rano chociaż. Dziś udało się do 5:30...
Aga - jak tam Tobie i Marysi minęła podróż powrotna?
Ooo i jeszcze dopiszę, że NiaNia miała rację z tym przyzwyczajaniem się do leżenia na brzusiu. Męczę moją córcię ostatnimi dniami na brzuszku, ale dziś rano jak położyłam to już nie było płaczu, wrzasku, łez tylko stękanie z wysiłku
I takie trzy krótkie sesje zrobiłyśmy, raz nawet jak pies szczeknął to bardzo wysoko główkę podniosła ale to na kilka sekund... Za to potem jak ululałam i do łóżeczka położyłam to chwila i nie było dziecka