Hej, wybaczcie ze sie malo odzywam, ale po prostu nie mam kiedy. Widze, ze duzo dziewczyn juz urodzilo swoje skarby. Gratuluje!
Nie pamietam co wamnpisalam ostatnim razem. Jestesmy w Krakowie od piatku. W niedziele zakwalifikowali kruszona do operacji. W poniedzialek o 8.30 pozegnalismy sie z nim przed blokiem operacyjnym. O 1 przewozili go na oddzial intensywnej terapii kardiochirurgicznej. Moglismy wejsc na chwile. Lekarze nas poinformowali, ze stan jest stabilny. Wszystko co mieli w planach zostalo zrobione. Nie bylo komplikacji. Kamien z serca nam spadl. Najblizsze dni jednak maja pokazac na ile maly jest silny i czy sobie poradzi na tym swiecie z polowa serduszka. Dzisiaj znow pojechalismy do Krakowa. Widok straszny. Maluski caly napuchniety jsszcze w spiaczce. Caly czas jest podpiety pod respirator. Dostaje mnostwo lekow. Naliczylam 7 pomp i kilka innych udzadzen z jakimis plynami, ktore mu podaja. Najwazniejsze jednak, ze stan jego jest stabilny. Wczoraj nam mowili, ze licza sie z zapadnieciem sie pluc, kolataniem serca, wewnetrznymi krwawieniami itd. Nic z tego na razie nie mialo miejsca. Dzwonilam chwile temu to mi powiedzieli, ze po malu zmniejszaja dawki lekow. Wybudzaja go. Mam nadzieje, ze sobie poradzi kruszon. Innego wyjscia nie ma. My tu w domu na niego czekamy. Nie moze nas tak po prostu zostawic.
Ja sie jakos trzymam. Mam jeszcze Antka w domu, ktory mnie podtrzymuje na duchu. Maz tez bardzo mnie wspiera. Musi byc dobrze i koniec.
Pozdrawiam was i dziekuje za wszystko..