reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Dziewczyny... Wieczorem wyskrobałam 2 strony na komputerze skargi na swoją klinikę w związku z pomyleniem moich zarodków przy transferze...
Oczywiście nie będę dzisiaj wysyłać, przeczytam jeszcze na spokojnie, ale i tak mam wątpliwości... Z jednej strony nie mogę tego tak po prostu odpuścić... Ale z drugiej... Czy będę mogła tam zrobić ostatni transfer (albo transfery)? Czy może już w ogóle nie, bo przecież to ta, która napisała skargę... Doradźcie...
A kiedy ta robił ostatni transfer. ja bym zrobiła i wtedy im pismo dała. to się nie przedawnia chyba, a w międzyczasie zbierz dowody tzn. skopiuj dokumentację, rozumiem że masz coś na pismie co miało być podane A co bylo? i wtedy też możesz wystosować roszczenie o zwrot kasy np. za 1 procedure transferu w tym leki itp. itd. jeśli klinika będzie ok to odda Ci kasę. bo potem to już zależy jak byś chciała dalej walczyć to już lepiej prawnik. No ale lepiej skończyć współpracę i dopiero potem robić reklamację. No chyba że chcesz po prostu na razie zasygnalizować sytuację bez roszczen kasowych o sami coś zaproponują. .. bo ewidentnie skopali temat.
 
reklama
O jak miło, że jest tu ktoś z okolic chociaż ja aktualnie mieszkam w UK[emoji6] długo już do niej chodzisz? Na jakim etapie jesteście?
Listopad i grudzień byłam na tabletkach antykoncepcyjnych a w styczniu zaczęłam stymulację właściwa 10 dni trwała stymulacja. Wyprodukowałam 21 pęcherzyków z tego 11 dojrzałych. 6 ustawowo zapłodnili i z tego 2 zarodki. Pierwszy transfer nieudany.
pani doktor jest porządku ale ma specyficzny sposób bycia.
Ja te wizyty traktuje jako zło konieczne do wymarzonego celu 😍
 
wiesz co akurat w moim przypadku to gdy jestem w trakcie to się czuje zbyt słaba psychicznie by o tym mówić, bo i tak mam huśtawke emocjonalna i dużo stresu . jak będę po to na pewno nie zamierzam nic ukrywać.
Też jestem tego zdania... Teraz mam wrażenie, że nikt nie rozumie tego co przechodzę i z jakimi problemami się mierzę... Po wszystkim łatwiej będzie o tym mówić... Czasami już mam wrażenie, że coś nie tak jest z moją psychiką, tym bardziej, że mój Mąż znosi to wszystko bardzo dobrze... I przez to wszystko mnie jeszcze bardziej wkurza i dołuje, bo ja ewidentnie sobie nie radzę, a on udaje dookoła, że mamy cudowne życie, śmieje się i żartuje... A ja płaczę, gdy tylko ktoś wspomni o dziecku...
 
Oo ja z Milton Keynes [emoji4]
Leczysz się w Polsce czy Uk??
To bliziutko[emoji6]Już od kilku lat lecze się w Polsce. Tu na refundowane in vitro się nie łapie bo zachodzę w ciążę naturalnie tylko żadnej nie donosiłam. Mieliśmy iść tu do kliniki ale nie mam zaufania do angielskich lekarzy dlatego zdecydowanie wolę latać do PL na leczenie.
 
Bardzo mądrze piszesz. Ja tu mówię o tym otwarcie, w PL nie. A czemu? Na prośbę rodziców. Bo moja rodzina jest ultrakatolicka i mega za pisem. I nie zrozumieją, nawet nie będą próbować. A mnie tam nie ma, żeby ewentualną walke i uświadamianie toczyć. A rodzice są. Więc nie powiedzialam. I gotuję się we mnie jak mi kuzynka mówi, że ja to mam dobrze, bo drugie urodziłam, a ona ma niedrożne jajowody i musi przy jednym pozostać. Pikuś, że jej syn ma 10lat,a my jesteśmy w tym samym wieku. I że zaszła w noc poślubną, a ja mam za sobą lata staran. Ale to ja mam dobrze i k*rwą muszę przemilczeć.
Masz duzo racji;-) moja mama czasem jak coś usłyszy to się zapyta czy tak jest? Bo ktoś coś powie. Generalnie u mnie jest spora akceptacja tematu. W pracy kilka osób podchodziło do in vitro i nie kryją się z tym. Znam tez osoby które nie lubią rozmawiać o swoich emocjach z natury introwertyczne, ale czasem jak zabłysną przemyśleniami i wsparciem;-) W trudnych czasach żyjemy. Ludzie są wiecznie oceniani, dajemy tak łatwo ludziom etykiety. Ja chyba nie jestem przygotowana do życia w tym społeczeństwie:-) Wiesz gdyby niepłodność była traktowana jak choroba trzustki wszyscy by o tym mówili. Gdyby in vitro było akceptowane społecznie ludzie by się z tym nie kryli :p No, ale nie jest. My chyba umiemy sobie radzić z ocenami innych ludzi, ale pamietam moich dziadków oni tez nie potrafili. Tylko tam ten zły wzrok ta zła ocena kończyła się tragicznie bo to pokolenie powojenne. U mnie w domu tez miało być „ładnie” bo co ludzie powiedzą. Już nie chodziło o kościół tylko o pozory. Tylko to było TE pokolenie... rocznik 30. I to się tak ciągnie.. Jeszcze kościół dokłada czarne i białe a po środku nic. Ja tez mam znajomych bardzo wierzących i u nich ta wiara wyglada inaczej. Pamietam nawet zakonnice jak mnie kobita zaskoczyła , ze in vitro jest trudnym tematem. A dziecko jak każde i czemu chrzcić nie można?
jak zwykle się rozpisałam ;-)
 
wiesz co akurat w moim przypadku to gdy jestem w trakcie to się czuje zbyt słaba psychicznie by o tym mówić, bo i tak mam huśtawke emocjonalna i dużo stresu . jak będę po to na pewno nie zamierzam nic ukrywać.
Jak leżałam w szpitalu z zagrożeniem porodu w 24 tc to nikomu nie pozwoliłam do sobie dzwonić, tylko mąż i siostra.....super decyzja. Pewnego dnia odwiedziła mnie w szpitalu mama, od razu zaczęła lamentować i płakać....musiałam jej powiedzieć aby się uspokoiła albo niech wyjdzie.... momentalnie zrozumiała o co mu chodzi i zaczęła normalnie rozmawiać. Dlatego wolałam oszczędzić sobie tego wszystkiego przy in vitro 😱 pytań, współczucia, komentarzy.... momentami męża nie mogłam znieść a co mowa innych😂😂😂 to forum dało mi ulgę i zrozumienie, wszak tutaj każda przez to samo przechodzi.
 
Listopad i grudzień byłam na tabletkach antykoncepcyjnych a w styczniu zaczęłam stymulację właściwa 10 dni trwała stymulacja. Wyprodukowałam 21 pęcherzyków z tego 11 dojrzałych. 6 ustawowo zapłodnili i z tego 2 zarodki. Pierwszy transfer nieudany.
pani doktor jest porządku ale ma specyficzny sposób bycia.
Ja te wizyty traktuje jako zło konieczne do wymarzonego celu [emoji7]
My już do niej chodzimy ponad 3 lata i mezowi doktor w ogóle nie przypasowała. Cały czas czuję do niej dystans ale już nie chce zmieniać kliniki.
To macie już trochę za sobą. Kiedy następny transfer? My mieliśmy startować w kwietniu ale pandemia nam plany pokomplikowała. Teraz doktor ustaliła nam nowy plan leczenia i zastanawia mnie tylko ta stymulacja od fazy lutealnej. Nie będę przyjmowała antykoncepcji, w drugiej fazie zacznę stymulacji z progesteronem. Mam nadzieję, że to się sprawdzi w naszym przypadku.
 
reklama
Dziewczyny... Wieczorem wyskrobałam 2 strony na komputerze skargi na swoją klinikę w związku z pomyleniem moich zarodków przy transferze...
Oczywiście nie będę dzisiaj wysyłać, przeczytam jeszcze na spokojnie, ale i tak mam wątpliwości... Z jednej strony nie mogę tego tak po prostu odpuścić... Ale z drugiej... Czy będę mogła tam zrobić ostatni transfer (albo transfery)? Czy może już w ogóle nie, bo przecież to ta, która napisała skargę... Doradźcie...
Pytanie co chcesz przez to osiągnąć? Jaki masz cel? Czy osiągniesz go teraz czy może możesz zrobić to później? Wiesz ze zarodki możesz przenieść do innej kliniki. Tylko czy sens jest teraz leciec na emocjach no chyba, ze już masz po kokardkę to im dowal:p oszacuj zyski i straty;-)
 
Do góry