Historia jest długa, ale tak po krótce - mam endometrioze, wycięty jeden jajnik w całości i częściowo drugi. Moje amh obecnie wynosi 0,02. 2,5 roku temu przy 0,35 podchodzilam pierwszy raz do procedury z własnymi komórkami. Po konskiej dawce hormonów udało się pobrać jedną komórkę, która nawet się nie zapłodnila

kolejna procedura już z KD ale nasieniem partnera. Też fiasko. Po 5 dobie zarodki przestały się rozwijać. Do transferu nie doszło. Zmieniliśmy klinikę z invicty na invimed. Kolejne podejście z KD. Tym razem transfer 2 zarodków. Ciąży brak i mrozakow też

czwarta procedura już tak jak pisałam. Badania nasienia wyszły kiepsko (morfologia 0%) przy wcześniejszej na poziomie 4% trochę nas przerazily, dlatego postanowiliśmy skorzystać z nasienia dawcy. Zawsze to pod sercem noszone, mimo że nie genetycznie nasze, ale od początku z nami