Niestety, ja mam chyba depresje, ale za duzo rzeczy idzie nie tak, za duzo wciaz to nowych przeszkod. Nie mamy czasu odsapnac, nie ma sposobnosci wyluzowac i odstresowac sie. Takze, ja juz niestety nie potrafie myslec, ze wszystko sie ulozy, ze bedzie brzuch, itd. W glebi czuje, ze to bajki, o ktore owszem walczylismy i poniekad walczymy, ale jednak poprzeczki sa zbyt wysokie.
Margit, u mnie niestety wiek tez czyni swoje. Co z tego, ze wygladam na 20 kilka jak mam juz swoje lata i zegar wlasnie tyka. A jeszcze praca, normalnie tak mnie wkurza, ze nie jestem w stanie odstresowac sie. Beda nas zwalniac, takze musze sie uwinac z cala procedura zanim to nastapi, choc to juz niebawem. Mam tez nerwa, ze wciaz tylko zadaja od nas wkladu, zaangazowania, poswiecania sie a bron boze badz chora, wtedy glupie docinki, powinnas myslec o zespole, itd. Tyle tylko, ze nawet nie oferuja nam opcji przejecia przez inny dzial, ktora realnie istnieje. Wybacz, ale kur...dostaje.
Idź prywatnie do psychiatry, weź L4. Odsapniesz od pracy i tych problemów i bedziesz mogła na spokojnie podejść do nowej procedury. Przy okazji dostaniesz jakieś proszki, które pomogą Ci się wyluzować. Skoro mają zwalniać to i tak nie masz nic do stracenia.
Ja 1,5 miesiąca przed udanym transferem byłam na L4 od neurologa (wiedziałam że nie będę miała do czego wracać). Nie dość że odpoczęłam od tej gonitwy, nie musiałam się stresować o kolejne wolne, to jeszcze super dr tak mnie pozytywnie nastawiła (też byłam po poronieniu), że i do bety mi czas jako tako minął i potem nie szalałam z nerwów między wizytami
Praca zawsze się znajdzie