Ja również mam paskudne wspomnienia z pobytu w szpitalu. O tym, że ciąża jest obumarła dowiedziałam się jakieś 3 tygodnie po fakcie. Mój lekarz, który wydawał mi się doskonały olał mnie w pewnym momencie i musiałam zmienić go na innego. Na szczęście trafiłam do przemiłej pani doktor, która zrobiła mi usg i podtrzymywała na duchu jak tylko mogła. W szpitalu za to przeżyłam prawdziwy koszmar... Na zabieg czekałam dosłownie w kolejce, a kolejne Panie wywożone były z zabiegowego hurtowo. Sama sala, gdzie zabieg był wykonywany wyglądała paskudnie. Nie wspomnę o sterylności. Każdy mógł sobie do niej wejść a ja zasłonięta byłam tylko foliową zasłonką... Podczas badania, przed zabiegiem, poprosiłam lekarzy, a było ich przy tym wielu, o jakiekolwiek wyjasnienie. Naskoczyli na mnie, że mam nie wymyślać, że może jeszcze powiem, że jakiś lekarz mi to zrobił. Popłakałam się strasznie... Przed samym zabiegiem były przy mnie panie pielęgniarki, które okazały się przecudownymi kobietami, podobnie jak pani anestezjolog. Mimo, że strasznie płakałam, już na fotelu, rozmawiały ze mną tak ciepło i próbowały pocieszyć. Tego samego dnia wypuścili mnie do domu a na drugi dzień dostałam wysokiej gorączki i wróciłam z powrotem. Stwierdzili, że to zakażenie. Byłam świeżo po zabiegu więc przed badaniem poprosiłam lekarza, żeby był delikatny, bo byłam obolała trochę a on na to: "A po co delikatnie?" Dali mi jakieś leki i potrzymali kilka dni. Dwa dni po wyjściu dostałam krwotoku. Wylatywały ze mnie tak przerażające rzeczy, że do końca zycia tego nie zapomnę... Środek nocy a my do szpitala. Badanie - bolesne strasznie. Usłyszałam: "Trzeba czyścić". Zapytałam, czy lekarz chce wyczyścić z tych skrzepów krwi a on na to: "Nie. Z tego co zostało po zabiegu". Dalej już niewiele pamiętam... Wiem jedno. Podczas drugiego pobytu w szpitalu miałam robione usg i lekarz dał mi wyraźnie do zrozumienia, ze coś jest nie tak, że widzi tam coś, czego być nie powinno i nie zrobił nic...
Dziękuję Bogu, że to wszystko tak się skończyło, że nie stało się coś gorszego... Chciałabym o tym zapomnieć, ale jakoś nie mogę... Nie chcę już nigdy tam wracać... NIGDY...