A ja wam powiem, że mozna, jak się włozy w to trochę pracy i jak ludzie się kochają.
Mnie nauczyli tego moi rodzice, którzy są razem prawie 30 lati w moim odczuciu są najbardziej udaną parą jaką znam. Zawsze mama mi to powtarzała, że mężczyznę, że którego wyjdę, wybiorę sobie jako towarzysza na całe życie i całe życie muszę dbać o to, abyśmy byli sobie bliscy zawsze i kiedy dzieci wyjdą już z domu. Żeby się potem nie obudzić po 20 latach, że żyję z obcym człowiekiem, z którym nic mnie nie łączy, poza tym, że jesteśmy rodzicami i czekamy aż dzieci nas odwiedzą. Albo nie.
Bo dzieci są epizodem, trochę długim, ale epizodem. Wiadomo, że się je kocha i dba o nie. Ale wypruwając sobie żyły nie zapracujemy sobie na ich większe przywiązanie czy szacunek. Prędzej czy później i tak usłyszymy, że jesteśmy zacofani, nudni, nic nie rozumiemy, zrzędzimy itd;-) I prędzej czy później pójdą swoją drogą, niekoniecznie taką, jaką byśmy chcieli.
Uważam, że właśnie szczęśliwi, kochający się rodzice, to najlepsza rzecz jaka może zdarzyć się dziecku. Ja tak właśnie wspominam mój dom. Nie to, co dostałam, tak materialnie i nie to, że mama z tatą odmawiali sobie wszystkiego, żeby coś mi kupić, bo tak nie było. Pamiętam moich rodziców wiecznie zakochanych, spacerujących za ręce, jak się razem świetnie bawią, jak są nierozłączni. I tak jest do teraz. Tata potrafi obsypać mamę kwiatami, napisać dla niej wiersz, ktory publicznie wygłosił w 25 rocznicę ślubu, a mama szykuje się na wakacje jak na pierwszą randkę i kupuje sobie sexi bieliznę:-)
Nie wiem od czego to zalezy, że tak jest. Czy to szczęście, przeznaczenie, czy własna praca i chęci. Ale wiem jedno. Właśnie za to jestem najbardziej wdzięczna. Nie za poświęcenie, bo tego się nie rozumie, dopóki samemu nie jest się rodzicem. Ale za ten wzór i za wiarę, że może być miło i ciekawie niezaleznie jak długo jest się razem.
Jeszcze coś z innej beczki, odnośnie tej rutyny. Kobiety często psioczą na facetów. A mój mąż twierdzi, że to kobiety podcinają facetom skrzydła. Bo mężczyźni mają pomysły, nie zawsze mądre, ale trzeba to docenić. Nie szukać argumentów: szkoda czasu, szkoda pieniędzy, za dużo z tym zachodu itd. Bo wtedy mężczyźni szybko obojętnieją i siadają przed komputery;-) Sama taka jestem, ale staram się z tym walczyć. I kiedy mój mąż wyskakuje z propozycją "słyszałem w radiu, ze jutro jest koncert na drugim końcu Polski, jedziemy?", nie zastanawiam się nad tym, że to ja będę musiała wszystko zorganizować, wyprawić małego do babci itd. Tylko mówię: dobra. I dzięki temu coś stale się dzieje w naszym życiu, ale tak tylko między nami, nie związanego z dzieckiem. Mamy potem co wspominać i ciągle żyjemy planami co jeszcze fajnego mozna razem zrobić. Trzeba tylko chcieć.
Nie wspominam już o intymności. Po co wymyślać bóle głowy, że trzeba powiesić pranie, zrobić obiad itd. Życie jest takie krótkie, trzeba z niego czerpać jak najwięcej. Rzucić to, co nieważne, to, co może poczekać i dać sobie trochę luzu. Tak na bieżąco, nie potem, kiedyś...Przecież w ostatecznym rozrachunku bedziemy wspominać to co przyjemne, a nie czy zawsze był obiad. I przykro będzie, jeśli się kiedyś okaże, że nie mamy do wspominania niczego...